Trwa ładowanie...
d46pka9
Polski Ład. Kto straci, a kto zyska? Włodzimierz Cimoszewicz komentuje

Polski Ład. Kto straci, a kto zyska? Włodzimierz Cimoszewicz komentuje

Polski Ład ma wprowadzić znaczące zmiany w podatkach, w tym m.in. dla najbogatszych. Zaprezentowany w sobotę przez PiS program odnowy gospodarczej po pandemii skomentował w programie "Newsroom" WP Włodzimierz Cimoszewicz. - Tak jak potrafiłem zrozumieć, że pewnemu wyrównywaniu, zmniejszaniu dysproporcji - gdy chodzi o warunki materialne - służy znaczące podniesienie kwoty wolnej od podatku, tak nie sposób nie zauważyć, że jednak niczego nie zrobiono w kwestii trzeciej stawki podatkowej, a więc dla osób najbogatszych - powiedział były premier, nawiązując do systemu podatkowego w Polsce. - Z tego punktu widzenia być może oni procentowo będą odrobinę mniej korzystali na tym systemie podatkowym niż do tej pory, bo będzie relatywna zmiana, ale tak naprawdę nie będą płacili więcej, jeśli chodzi o podatki - dodał. Zdaniem Cimoszewicza "pomysłem na sfinansowanie tych z jednej strony uszczuplonych dochodów, a z drugiej strony zwiększonych dochodów na te wszystkie obietnice jest wykorzystywanie wyższej inflacji" . - Która spowoduje, że wzrosną przychody z VAT-u - zastrzega gość programu. Rozmówca WP twierdzi też, że Polski Ład nie jest "eksperymentem" na krajowej gospodarce. - To nie jest eksperyment w tym znaczeniu, że ekonomiści i finansiści doskonale znają te mechanizmy i wiedzą, co się stanie. Natomiast poza tą kwestią rachunków państwowych warto pamiętać, że wyższa inflacja oznacza, iż te 5 procent rocznie odbija się na naszych dochodach, naszych oszczędnościach i to dotyczy zarówno ludzi ubogich, jak i bogatych. Więc to ma istotne konsekwencje indywidualne w odniesieniu do dziesiątek, milionów Polaków - ocenił były szef rządu.

Traktuje to pan ten program PolskiRozwiń

Transkrypcja:

Traktuje to pan ten program Polski Ład jako bardziej projekt polityczny czy reformatorski? Nowe wybory, nowe obietnice czy raczej rzeczywiście ustosunkowanie się do pewnych problemów? No bo to by nie mówić, ale system podatkowy, który mieliśmy, a właściwie jeszcze obowiązuje - zmieni się z końcem tego roku - w którym najbogatsi płacili procentowo mniej niż najbiedniejsi, jest dosyć ciekawym ewenementem na skalę światową, można powiedzieć. To prawda, proszę pana. Przy czym tak jak potrafię zrozumieć, że pewnemu wyrównywaniu, zmniejszaniu dysproporcji, jeśli chodzi o warunki materialne, służy podniesienie, znaczące podniesienie kwoty wolnej od podatku, tak nie sposób nie zauważyć, że jednak niczego nie zrobiono w treści trzeciej stawki podatkowej, a więc dla osób najbogatszych. Więc z tego punktu widzenia być może oni procentowo będą odrobinę mniej korzystali na tym systemie podatkowym niż do tej pory, będzie relatywna zmiana, ale tak naprawdę nie będą płacili więcej, gdy chodzi o podatki. Wprost przeciwnie, ja rozumiem, że pomysłem na sfinansowanie tych z jednej strony uszczuplonych dochodów, a z drugiej strony zwiększonych dochodów na te wszystkie nowe obietnice jest jednak wykorzystywanie i jazda na wyższej inflacji. Jest wykorzystywanie wyższej inflacji, która spowoduje, że wzrosną dochody z VAT-u i to będzie poważna pozycja po stronie plusów. A jak wiadomo, podatek vatowski płacimy wszyscy, kupując kajzerkę czy litr benzyny. A jednocześnie dług państwa będzie się zmniejszał, bo zadłużenie będzie formalnie jak gdyby mniejsze, przez to właśnie, że wartość tego pieniądza będzie malała, więc ten zysk jest spory. No tylko, że minister finansów też już dzisiaj zwrócił uwagę na to, że to dla niego zaczyna być pewnego rodzaju problemem, ale mam wrażenie, że tutaj z inflacją powinien walczyć Narodowy Bank Polski, a ten na razie takich ruchów wykonywać nie chce. Traktuje pan to trochę jako eksperymenty na polskiej gospodarce? Proszę pana, to nie jest eksperyment w tym znaczeniu, że ekonomiści i finansiści doskonale znają te mechanizmy i wiedzą, co się stanie. Natomiast poza kwestią rachunków państwowych, poza tym co interesuje ministra finansów, warto pamiętać, że jednak wyższa inflacja oznacza - teraz mówi się o takich prognozach, że do 5%, że te 5% rocznie, o tyle się osłabiają nasze dochody, nasze oszczędności. I to dotyczy zarówno ludzi ubogich, jak i ludzi bogatych. Więc to ma istotne konsekwencje jakby indywidualne w odniesieniu do dziesiątków milionów Polaków. Nieprzypadkowo jednak jednym z głównych zadań przez dwadzieścia parę lat z kolejnych rządów w Polsce było obniżanie inflacji, schodzenie z nią. Mimo że oczywiście to trochę zmniejsza swobodę manewru ministra finansów, ale jego interesy, jego problemy nie są najważniejsze. Ważne są warunki życiowe ludzi.
d46pka9
d46pka9
Więcej tematów