Polska wydaje miliardy na pomoc zagraniczną. To szansa, której wciąż nie potrafimy wykorzystać
Polska na świecie regularnie mylona jest z Holandią. Głównie ze względu na podobne brzmienie nazw w języku angielskim. Pomimo wydawania ogromnych pieniędzy na pomoc za granicą, tylko ułamek tych kwot promuje nasz kraj. – Za pomaganiem zawsze stały interesy, kłopot w tym, że nasi politycy tego nie doceniają – mówi WP dr Wojciech Wilk.
18.04.2019 | aktual.: 18.04.2019 16:58
W 2019 r. Polska przeznaczy na różne formy pomocy zagranicznej ok. 3,3 mld złotych. To kwota, która mogłaby skutecznie promować kraj na świecie. Kłopot w tym, że Warszawa wyda zaledwie 137 mln na projekty kojarzone z Polską. Reszta trafi do "wspólnego worka" UE oraz na potrzeby rozmaitych instrumentów międzynarodowych.
Polska zobowiązana jest każdego roku przeznaczać określoną część dochodu narodowego na pomoc humanitarną, dla ofiar wojen i katastrof oraz długofalową pomoc rozwojową. Wynika to ze zobowiązań międzynarodowych, w tym traktatu o Unii Europejskiej. Obecnie to 0,155 proc. PKB. Jednak "rabat" przyznany Warszawie po przystąpieniu do UE powoli wygasa. Oznacza to, że w 2030 r. Polska wesprze projekty przeznaczone dla biednych i potrzebujących kwotą 8 – 9 mld złotych.
Według informacji opublikowanych przez ministerstwo spraw zagranicznych, zdecydowana większość Polaków rozumie i popiera ideę pomagania za granicą. Nie ma jednak powodu, aby przeznaczanie wielkich pieniędzy na szczytne cele nie działało na korzyść darczyńcy. Doskonale rozumieją to Niemcy, Brytyjczycy czy Holendrzy.
Pomoc za granicą wzmacnia kraj
- Pomoc rozwojowa jest ważną częścią polityki zagranicznej wielu państw UE, które w tych działaniach sprawnie używają swojej "miękkiej siły" – mówi Wirtualnej Polsce dr Wojciech Wilk, prezes Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej (PCPM). - Dobrze by było, aby także nasi dyplomaci i politycy docenili możliwości, jakie dla Polski, jej gospodarki i wizerunku, otwiera współpraca rozwojowa z krajami Europy Wschodniej, Afryki czy Bliskiego Wschodu.
Niemcy wypracowały bardzo ciekawe podejście do pomocy zagranicznej. Berlin przekonuje, że wydawanie pieniędzy w krajach potrzebujących poza granicami UE zwiększa bezpieczeństwo Wspólnoty. Dlatego pieniądze te należy uwzględnić w nakładach na obronność.
Administracja Donalda Trumpa obecnie taką interpretację odrzuca, ale jest to spór polityczny daleki od rozstrzygnięcia. W tym samym czasie Niemcy nie tylko promują swój kraj, ale także pomagają powstrzymać falę imigrantów, rozwijając gospodarki krajów, z których pochodzą.
Wystarczy, żeby politycy pozwolili działać
Polski rząd również może upiec dwie pieczenie na jednym ogniu. Wywiązując się ze zobowiązania do zwiększenia nakładów na pomoc rozwojową, Warszawa ma szansę przysłużyć się promocji wizerunku kraju oraz, przyjmując model niemiecki, przyczynić się do poprawy bezpieczeństwa Europy.
Obecnie polscy politycy nie interesują się pomocą zagraniczną. Wyjątkiem była idea "pomagania na miejscu", czyli finansowania projektów wspierających uchodźców blisko krajów, z których uciekli. Zamiast angażować się w zarządzanie pomocą rozwojową, Warszawa realizuje swoje obowiązki, finansując wielkie fundusze międzynarodowe. To prowadzi do paradoksalnej sytuacji, w której polski podatnik płaci za promocję marek austriackich, niemieckich czy brytyjskich.
Wilk, odznaczony 16 kwietnia przez prezydenta Andrzeja Dudę za działalność na rzecz potrzebujących, uważa, że najlepszym rozwiązaniem będzie postawienie na polskie podmioty bezpośrednio zaangażowane w projekty za granicą. Mogą to być organizacje pozarządowe, takie jak PCPM, PAH czy Polska Misja Medyczna, ale także samorządy i uczelnie. Jest wiele namacalnych przykładów takiej działalności, od studni w Sudanie i klinik w Ugandzie, przez wsparcie dla Syryjczyków w Libanie, aż po pomoc dla ofiar trzęsienia ziemi w Nepalu. Dopóki Warszawa nie zacznie aktywniej wspierać takich inicjatyw tak długo miliony z kieszeni polskich podatników będą wykorzystywane przez organizacje brytyjskie czy holenderskie, a w odległych krańcach świata słowo "Poland" będzie mylone z "Holland".