Polska propozycja obsady stanowisk w UE "nierealistyczna"
Szefowie państw i rządów, którzy spotkają się w przyszły czwartek na szczycie w Brukseli, zadecydują o obsadzie trzech unijnych stanowisk: przewodniczącego Rady Europejskiej, wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej oraz sekretarza generalnego Rady UE - zapowiedział w Brukseli premier przewodniczącej w tym półroczu Szwecji Frederik Reinfeldt. Uznał jednocześnie za "nierealistyczną" polską propozycję, by kandydaci przedstawili swoje plany. Tymczasem resort spraw zagranicznych twierdzi, że propozycja cieszy się poparciem większości ministrów spraw zagranicznych.
Dotychczas oczekiwano, że decyzja przywódców ma dotyczyć tylko dwóch pierwszych stanowisk.
Polska zaapelowała o otwartą procedurę obsady nowych stanowisk unijnych, w obawie, że to największe kraje członkowskie dokonają wyboru. W rozesłanym do partnerów w UE dokumencie Warszawa domaga się, by na szczycie UE, 19 listopada, kandydaci "zaprezentowali własną wizję, jak zamierzają realizować wyzwania". Tę propozycję Reinfeldt uznał za "nierealistyczną".
Reinfeldt tłumaczył, że wymagałoby to od potencjalnych kandydatów formalnego potwierdzenia, że ubiegają się o stanowisko, a to nie jest możliwe w przypadku urzędujących polityków, w tym zwłaszcza premierów, bo mogłoby podważyć ich pozycję we własnym kraju, jeśli nie zostaliby wybrani.
Polskie MSZ: wszyscy chcą jak proponowaliśmy
- Odnosimy wrażenie, że nasze stanowisko dotyczące sposobu wyboru na unijne stanowiska popiera większość ministrów spraw zagranicznych państw UE - poinformował rzecznik prasowy resortu spraw zagranicznych Piotr Paszkowski.
Paszkowski powiedział, że polskie MSZ "nie sądzi, aby trudności, o których mówi premier Szwecji, miały występować w przypadku wyboru wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej. - Oczywiście, jeśli chodzi o wybór przewodniczącego Rady Europy, przedstawienie własnej kandydatury wiąże się z pewnym ryzykiem politycznym, ale biorąc pod uwagę, że jest to wybór na najważniejsze stanowisko w Unii Europejskiej, uprawnionym jest oczekiwać, iż takie ryzyko zostanie podjęte - dodał rzecznik MSZ.
Przy obsadzie kluczowych stanowisk Szwecja, która teraz przewodzi UE, chce się kierować zasadą politycznej, geograficznej i płciowej równowagi, by zadowolić i chadeków i socjalistów, małe i duże kraje, Północ i Południe.
Rozszerzenie grona nominowanych osób do trzech ułatwia to zadanie, choć Reinfeldt przyznał, że na stanowisko sekretarza generalnego, o charakterze urzędniczym a nie politycznym, ma na razie mało zgłoszonych kandydatów.
Obecnym sekretarzem generalnym Rady UE jest formalnie Javier Solana, który pełni jednocześnie obowiązki wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej. Stanowiska te będą rozłączone, ponieważ Traktat z Lizbony wzmacnia pozycję szefa unijnej dyplomacji, który będzie jednocześnie zasiadał w Komisji Europejskiej jako jej wiceprzewodniczący.
Praktycznie obowiązki sekretarza generalnego Rady UE obecnie pełni zastępca Solany, Pierre de Boissieu, którego kadencja także mija.
Faworyci na wysokiego przedstawiciela ds. polityki zagranicznej to szefowie brytyjskiej i szwedzkiej dyplomacji David Miliband i Carl Bildt oraz były premier Włoch Massimo D'Alema; na liście są też unijna komisarz ds. handlu Brytyjka Catherine Ashton, a także była komisarz i obecna minister ds. edukacji Grecji Anna Diamantopulu.