Polska prasa: Bush pasuje Polakom, ale nie Europie
Wybór Busha jest sprzeczny z głosem większości światowej opinii, a jego tryumf to przegrana liberalnej Ameryki. Polskim interesom nie służy konflikt między USA i Europą. Czy dotychczasowy i zarazem nowy prezydent USA będzie dla Polski lepszy niż jego kontrkandydat? - zastanawiają się komentatorzy na łamach polskiej prasy.
04.11.2004 | aktual.: 04.11.2004 06:56
Według komentatora "Gazety Wyborczej", Piotra Pacewicza zwycięstwo Busha nie jest dobrą wiadomością. Uważa on, że wybory w Stanach Zjednoczonych powinny być rozliczeniem Busha za nieskuteczność interwencji w Iraku. Tymczasem Amerykanie dali mu glejt, co zdaniem komentatora sankcjonuje wojnę, jako narzędzie uprawiania polityki. Piotr Pacewicz podkreśla również, że wybór Busha jest sprzeczny z głosem większości światowej opinii, a jego tryumf jest przegraną liberalnej i otwartej na nią Ameryki.
W komentarzu "Rzeczpospolitej" Jan Skórzyński zwraca uwagę na niechęć Europy do Georga Busha. Podkreśla jednak, że nie dotyczy to polskiej opinii publicznej. U nas George Bush cieszy się poparciem dorównującym temu, jakie ma w rodzinnym Teksasie, co nie oznacza jednak poparcia bezkrytycznego. Według Jana Skórzańskiego polskim interesom nie służy konflikt pomiędzy Stanami Zjednioczonymi i Europą, który tak silnie naznaczył pierwszą kadencję Busha. Komentator "Rzeczpospolitej" zwraca uwagę, że na dalszym zaognianiu sporu między Waszyngtonem a Berlinem i Paryżem, Warszawa może tylko przegrać.
W "Trybunie" Marek Barański pisze, że polscy politycy, zwłaszcza ci kojarzeni z lewicą, na ogół trafnie sympatyzowali z amerykańską prawicą. Jego zdaniem w godzinie próby przyjaźń między polską lewicą a amerykańską prawicą pozostała - jak to określił - nietknięta jadem nielojalności. Komentator "Trybuny" dodaje, że zwycięstwo Georga W. Busha może być również powodem do dumy polskich publicystów, politologów i amerykanistów, którzy przekonywali, że dla dotychczasowy amerykański prezydent jest dla Polski lepszy.
"Życie Warszawy" zwraca natomiast uwagę, że na wygranej Georga W. Busha dużo zyskała Hillary Clinton. Wygrana Johna Kerrego mogłaby bowiem dla niej oznaczać koniec marzeń o prezydenturze. "Prezydentura jest jej celem życiowym" - czytamy w "Życiu Warszawy". Tak twierdzi jej najbliższe otoczenie i tak sugeruje jej małżonek Bill Clinton. Jeszcze nigdy w dziejach Ameryki kobieta nie była prezydentem. Demokraci postawili już na nią jako senatora stanu Nowy Jork. Hillary ma teraz niespełna cztery lata, by stanąć do swej najtrudniejszej batalii w życiu - czytamy w "Życiu Warszawy".