"Polska nie może się godzić na dyktat Brukseli"
- W Unii jest dużo egoizmu poszczególnych krajów, a powinna być równa miara wobec wszystkich. Polska nie może się godzić na dyktat Brukseli - mówi Wirtualnej Polsce Eugeniusz Kłopotek, czołowy kandydat PSL na europosła z okręgu kujawsko-pomorskiego.
18.05.2009 | aktual.: 18.05.2009 11:04
WP: Dominika Leonowicz: Co jako europoseł zamierza Pan zrobić dla Polski?
Eugeniusz Kłopotek: Jako eurodeputowany miałbym dla siebie dwa cele. Po pierwsze - umacniać pozycję Polski w Unii Europejskiej. Po drugie - dobrze się przyjrzeć planowanemu projektowi budżetu na lata 2014-2020, by zabezpieczyć interesy Polski, w tym szczególnie wspólną politykę rolną, bo tu istnieje groźba zdecydowanego odchudzenia środków unijnych. W tym zakresie widzę zdecydowaną rolę parlamentarzystów PSL.
WP: Na jakim poziomie zna Pan język angielski oraz czy zna Pan inne obce języki?
- Język angielski znam na poziomie średnim. Mam mocne podstawy, ale pięcioletni brak kontaktu z językiem spowodował, że dzisiaj nie odważyłbym się na fachową rozmowę o sprawach zawodowych, natomiast turystycznie radzę sobie znakomicie. Myślę, że odrobienie zaległości zajęłoby mi dwa do trzech miesięcy. Posługuję się również językiem rosyjskim.
WP: Jakie jest Pana doświadczenie w polityce, w polityce europejskiej oraz w pracy w międzynarodowych instytucjach?
- Jestem posłem już trzeciej kadencji, mam również doświadczenie samorządowe - byłem radnym sejmiku. Co istotne w latach 2003-2004 byłem obserwatorem w Parlamencie Europejskim, przez półtora roku miałem okazję poznać wszystkie mechanizmy i organy Unii. Nawet można powiedzieć, że przez półtora miesiąca byłem eurodeputowanym, bowiem zanim nowo wybrani europosłowie złożyli przysięgę, pełniłem zastępczą rolę.
WP: Czy któreś z unijnych praw, dyrektyw, ustaw bądź projektów ustaw mogą zagrażać Polsce? Jeśli tak, to jakie?
- Pytanie jest bardzo ogólne, w związku z czym mogę odpowiedzieć równie ogólnie. Musimy pamiętać o jednej rzeczy, skoro weszliśmy do rodziny krajów unijnych, jest nas już 27, każdy musi trochę odpuścić, by zawsze dążyć do kompromisu. Im szerszy jest ten kompromis, tym lepiej dla przyszłości Unii Europejskiej. Natomiast co jest niezwykle istotne z punku widzenia interesów Polski, to przekonywanie partnerów unijnych, by w wielu sprawach, chociażby w kwestii bezpieczeństwa energetycznego, polityka UE była w miarę jednolita, a nie żeby niektóre kraje członkowskie próbowały ugrać coś dla siebie z krajami z poza UE, a nie w ramach Unii. Mam tu na myśli chociażby Niemcy + Rosja i sprawa gazociągu. Inaczej mówiąc egoizm niektórych państw może być największym zagrożeniem dla pozostałych, w tym dla naszego kraju, jak również dla funkcjonowanie całej Unii.
WP: Gdzie jest granica ingerencji prawa unijnego w polskie prawo krajowe? Jaki powinien być prymat tych praw?
- Tu trzeba umieć ważyć. Trzeba sobie zdawać sprawę z tego, że coraz więcej regulacji prawnych, dotyczących też nas Polaków, będzie pochodziło z Unii Europejskiej. Myślę jednak, ze my wyczuwamy pewną granicę, poza którą Polska się nie może posunąć. Tą granicą mówiąc obrazowo jest powiedzenie „Chcemy Europy ojczyzn, a nie Europy regionów”.
WP: Czy Polska powinna walczyć w UE o pielęgnowanie chrześcijańskich korzeni Europy? Jeśli tak, to w jakiej mierze i w jaki sposób?
- Tak, jak najbardziej. Nie można zafałszowywać historii, nie można deprecjonować wartości, które są w nas zakorzenione. Chociaż ubolewam, nad sobą samym również, że wprawdzie wyznajemy te wartości, ale w życiu codziennym niekiedy ich nie przestrzegamy, co szczególnie widać u polityków. WP: Czy wciąż istnieje podział na tzw. nową i starą Unię? Jeśli tak, to gdzie jest on widoczny?
- Tak, po części widać, że nadal funkcjonuje podział na tzw. starą i nową Unię. Chociażby w kwestii wspólnej polityki rolnej. Pomimo determinacji ministra rolnictwa Jarosława Kalinowskiego w Kopenhadze, któremu udało się wywalczyć nieco więcej niż początkowo nam próbowano zaserwować, to jednak zróżnicowanie jest głębokie. Mam nadzieję i to będzie rola „nowego” Parlamentu Europejskiego, że od roku 2014 tych różnic nie będzie, oby oczywiście stało się to wcześniej.
To, co jeszcze zauważam przy okazji kryzysu, komisarze unijni często próbują nas pouczać, że nie powinniśmy stosować wsparcia pomocy publicznej ze środków budżetu krajowego, chociażby dla przemysłu stoczniowego. Tymczasem, gdy inne kraje, jak Francja, która również wspomaga swój przemysł stoczniowy, takich ostrzeżeń nie słyszą. Wobec tego stosujmy równa miarkę wobec wszystkich, ale z drugiej strony, co jest rolą polskiego rządu, nie dajmy się szantażować i stawiać pod ścianą przez Komisję Europejską. Póki co, jeszcze raz podkreślam, Polska jest pełnoprawnym członkiem Unii, chcemy UE solidarnej, wzajemnie się wspierającej i na pewno nie zgodzimy się na dyktat Komisji Europejskiej, czyli Brukseli.
WP: - Jaka powinna być polityka UE wobec Rosji? Czy możliwe jest uniezależnienie się od Rosji jako dostawcy potrzebnych Europie surowców?
- Przede wszystkim polityka wobec Rosji powinna być zharmonizowana i jednolita w całej Unii, nie może być tak, że każdy sobie rzepkę skrobie z Rosją. Jeżeli każdy kraj będzie indywidualnie rozgrywać swoje interesy z Rosją, to i te kraje przegrają, i cała Unia Europejska.
Całkowite uniezależnienie się od Rosji nie jest możliwe, stąd tak ważny nacisk, który jest położony na dywersyfikację dostaw surowców energetycznych. Nie zapominajmy jednak też o własnych źródłach, traktowanych do tej pory po macoszemu, choćby o polskim węglu. Ja wiem, że trzeba dokonać redukcji dwutlenku węgla, ale dzisiaj już są tak zaawansowane technologie, że można przy spalaniu węgla ten dwutlenek węgla odzyskiwać i przeznaczać na inne cele.
WP: Czy Turcja powinna zostać członkiem UE? Jaki powinien być klucz przyjmowania nowych państw członkowskich?
- Uważam, że najpierw powinniśmy załatwić sprawy w środku Unii i w środku Europy. Pamiętajmy, że mamy jeszcze Płw. Bałkański. Najpierw powinniśmy sprawić, by Europa była jednorodna w środku, a dopiero potem przesuwać tę granicę Unii Europejskiej. Cóż z tego, że będziemy ją przesuwać, gdy w środku Unii będziemy mieli enklawy nieunijne.
Tak więc kiedyś oczywiście Turcja powinna przystąpić do UE, ale jeszcze nie dziś. Nie możemy zamykać się na inne religie, byleby tylko wyznawcy tych religii przestrzegali pewne standardy demokratyczne. Nie może być sytuacji, w której ktoś będzie mówił, że wyznaje i wierzy w lepszego Boga, więc będzie tępił innych. Klucz dla wszystkich potencjalnych członków powinien być w miarę jednorodny, nikt nie może poczuć się pokrzywdzony.
WP: Jakie jest Pana stanowisko w sprawie uprawy i sprzedaży produktów GMO?
- Jeżeli zakaz uprawy i sprzedaży produktów GMO będzie dotyczył całej UE i nie będziemy sprowadzać soi z USA - to proszę bardzo. Nie możemy jednak sobie pozwolić na to, by inni bez przeszkód mogli produkować i sprzedawać produkty GMO - myślę o Stanach Zjednoczonych i większości krajów UE - a Polska zostanie z tyłu i polskie rolnictwo nie będzie się wcale liczyło. Od lat stosujemy w żywieniu zwierząt soję jako podstawowy budulec białka. Obawy, że kiedyś, w następnych pokoleniach odłoży nam się to w genach i będziemy rodzić potworki, są grubo przesadzone. Gdyby było to tak szkodliwe, to ani USA, ani UE, nie pozwoliłyby sobie na stosowanie produktów i roślin genetycznie modyfikowanych. WP: W jakich komisjach europarlamentu chciałby Pan pracować i dlaczego?
- Na pewno chciałbym pracować w komisji ustawodawczej, tak jak do tej pory w polskim parlamencie. Również interesuje mnie praca w komisji kultury fizycznej i kulturystyki, ze względu na moje duże doświadczenie w tym zakresie. Jako trzecią wymieniłbym komisję rolnictwa.
WP: - Dlaczego wyborca powinien zagłosować właśnie na Pana? Co wyróżnia Pana spośród innych kandydatów?
- Po pierwsze, mam duży dorobek polityczny w polskim parlamencie, jak i pewne doświadczenie w Parlamencie Europejskim. Po drugie, jestem osobą dość wyrazistą w swoich poglądach, a to cenią i przeciwnicy polityczni i wyborcy. Kandyduję m.in. po to, by zachęcić wyborców województwa kujawsko-pomorskiego do głosowania i oddania głosu być może na mnie. Ta ordynacja krzywdzi małe okręgi wyborcze, a moje województwo jest najmniejszym okręgiem. Ale jest szansa, by przy wysokiej frekwencji kujawsko-pomorskie miało przynajmniej dwóch eurodeputowanych, a nie jak dzisiaj tylko jednego. Jeśli się okaże, że w tym województwie będzie niska frekwencja, poniżej średniej krajowej, to może się zdarzyć, że kujawsko-pomorskie nie będzie miało żadnego reprezentanta.