"Polska może stać się zielonym tygrysem Europy"
- Polska ma szansę stać się zielonym tygrysem Europy - powiedział Wirtualnej Polsce Stanisław Żelichowski, lider PSL w okręgu warmińsko-mazurskim.
WP: Dominika Leonowicz: Co jako europoseł zamierza Pan zrobić dla Polski?
Stanisław Żelichowski: Ja chciałbym przez pryzmat swojego doświadczenia zająć się tematem szeroko rozumianej ochrony środowiska. W treści Parlamentu Europejskiego ekologia stanowi główny kierunek działania, więc z racji tego, że przez sześć lat byłem ministrem ochrony środowiska, a od dwudziestu paru lat jestem członkiem Komisji Ochrony Środowiska, mógłbym kompetentnie działać w tym zakresie. Polskę w tej chwili, w tym taki region jak mój – warmińsko-mazurski można porównać do pięknego sztucznego kamienia, który po oszlifowaniu może olśnić swoim blaskiem całą Europę. I chciałbym w tym mieć swój udział, tzn. przyczynić się do pozyskania środków na budowę oczyszczalni, kanalizacji, składowisk odpadów, doprowadzenie rolnictwa do takiego poziomu, jaki jest w UE. W Polsce trzeba uprościć procedury, my je za bardzo skomplikowaliśmy, część tych zadań należy do strony Polski, ale część należy do Unii. Z uwagi na kryzys należy wprowadzić zaliczkowe finansowanie inwestycji, bo banki wstrzymują kredytowanie, a
przedsiębiorcy nie mają swojego kapitału. Komisja Europejska potencjalnie ma środki, ale te środki są wydatkowane dopiero w 90 dni po zakończeniu inwestycji, a więc robi się wąskie gardło.
WP: Na jakim poziomie zna Pan język angielski oraz czy zna Pan inne obce języki?
- Przez sześć lat pełnienia funkcji ministra na forum międzynarodowym posługiwałem się językiem francuskim, w tym języku poruszam się swobodnie. Tak samo biegle znam rosyjski. Natomiast by i w języku angielskim się w miarę dobrze czuć, musiałbym przysiąść na dwa miesiące i pouczyć się go intensywnie. Ja jestem tytanem pracy, przez ostatnie lata bardzo mało wyjeżdżałem za granicę, w związku z czym jak się języka nie używa, to traci się z nim kontakt. To jest jednak jak z jazdą na rowerze, tego się nie zapomina, wystarczy przejechać parę kilometrów, żeby sobie wszystko przypomnieć.
WP: Jakie jest Pana doświadczenie w polityce, w polityce europejskiej oraz w pracy w międzynarodowych instytucjach?
- W polskim parlamencie jestem od 1985 roku. Na arenie międzynarodowej bardzo czynnie uczestniczyłem w polityce ekologicznej, zwłaszcza w okresie, gdy ekologią zaczęto się zajmować globalnie i często UE nadawała kierunek Organizacji Narodów Zjednoczonych. Mogę powiedzieć, że moją zasługą jest to, że zanim jeszcze weszliśmy do UE, udało mi się jako ministrowi ochrony środowiska poprzez dogadanie się z Chińczykami i innymi krajami obsadzić wysokie stanowisko w ONZ naszym rodakiem. Również poprzez bogate kontakty staliśmy się poważnym partnerem w konsultacjach z UE. Ponadto występowałem na sesji ogólnej ONZ, byłem również polskim negocjatorem w zakresie warunków przystąpienia naszego kraju do UE, podpisałem umowy z wieloma krajami w zakresie współpracy w ochronie środowiska, z Niemcami, USA, Iranem, Japonią.
WP: Czy któreś z unijnych praw, dyrektyw, ustaw bądź projektów ustaw mogą zagrażać Polsce? Jeśli tak, to jakie?
- Nie ma w Unii jakiegoś prawa, które dotyczy tylko jednego kraju, więc jeśli nawet może coś być dla nas niekorzystne, to ważne jest, by stworzyć wspólny front z innymi krajami. Nie da się walczyć ze wszystkimi w pojedynkę. Tak jak w przypadku konwencji klimatycznej premier Donald Tusk zebrał kraje, które mają podobne dylematy i Komisja Europejska musiała ustąpić. Nie wydaje mi się, że wszyscy kombinują jak by tu Polskę upokorzyć i położyć na kolana, bo jeśli cała Unia chce wygrać i być konkurencyjna na globalnym rynku, to musimy działać razem. Im więcej wspólnych głosów tym lepiej dla wszystkich członków; im więcej wspólnych polityk, w tym polityce zagranicznej, rolnej, ekologicznej, energetycznej, to lepiej dla Polski, bo sami nie wygramy z budżetami innych krajów.
WP: Gdzie jest granica ingerencji prawa unijnego w polskie prawo krajowe? Jaki powinien być prymat tych praw?
- Te granice przyjęliśmy w traktacie akcesyjnym. Jednak każdy walczy o swój interes, Unia też chciała nas przyjąć jak najmniejszym kosztem. My również musimy bronić swoich spraw. Np. w Polsce 80% lasów to są lasy państwowe, w państwach dawnej „piętnastki” 80% to lasy prywatne, a wszelkie środki pomocowe dotyczą wyłącznie lasów prywatnych. My powinniśmy pokazać naszą specyfikę, las to jest las, nie liczy się, kto jest właścicielem, to jest dobro wspólne, więc powinniśmy walczyć o te same warunki zarówno dla lasów prywatnych, jak i państwowych.
WP: Czy Polska powinna walczyć w UE o pielęgnowanie chrześcijańskich korzeni Europy? Jeśli tak, to w jakiej mierze i w jaki sposób?
- Unia musi się poszerzyć, nie da się w 27 krajów pokonać potęgi Stanów Zjednoczonych, czy Chin. Scena światowa zrobiła się wielobiegunowa, więc jeśli UE chce być graczem na tej scenie to musi szukać tego, co ją łączy, ale jeśli za ten łączący kierunek obralibyśmy wartości chrześcijańskie, to Turcja ich nie zaakceptuje i do Unii nie dołączy. Spoiwem pomiędzy poszczególnymi państwami powinny być pewne wartości: kultura, historia, tradycje, ale my tych wartości nie możemy nikomu narzucać, one powinny być zwornikiem, który łączy dany naród.
WP: Jaka powinna być polityka UE wobec Rosji?
- Rosja do tej pory próbowała Unię rozczłonkować, rozmawiać z poszczególnymi krajami, a nie rozmawiać z Unią jako całością. Na szczęście to nie wyszło, choć Niemcy mają jeszcze taki bałwochwalczy stosunek do Rosji w niektórych fragmentach swojej polityki. Natomiast im więcej będzie wspólnej polityki Unii, również tej polityki zagranicznej, to tym mocniejszym będziemy partnerem w układach z Rosją. Gdyby jednak Rosji udało się stworzyć oddzielną politykę z Polską, Czechami, Słowacją itd. to na tym zwycięsko wyjdzie tylko Rosja. W związku z tym, po to wchodziliśmy do Unii, by w tak złożonym organizmie, jakim jest Unia, być mocniejszym z zetknięciu z takim kolosem, jakim jest Rosja. Powinniśmy się kierować mądrością, że jak będziemy się trzymać razem to będzie nas trudniej złamać.
WP: Czy możliwe jest uniezależnienie się od Rosji, jako dostawcy potrzebnych Europie surowców?
- Warto pamiętać, że Rosja musi sprzedać swoje surowce, sama ich nie zdoła wykorzystać, w tym zakresie jej gospodarka jest bardzo toporna. W interesie Rosji jest mieć dobrego odbiorcę. Oczywiście tu pojawia się ryzyko narzucania jakichś warunków politycznych, na co trzeba uważać. Z drugiej strony ja się boję kierunku, w którym próbujemy działać. Budujemy port na gaz skroplony, gdzie tona kosztuje 700 zł, a cena rynkowa to 500 zł, to proszę znaleźć przedsiębiorstwo, które zdecyduje się kupić produkt o 200 zł droższy tylko ze względu na dywersyfikację dostaw. Nawet jeśli władujemy 3 mld złotych w budowę gazoportu, to ja nie jestem pewien, czy ktokolwiek ten gaz kupi, bo rynek kupi to, co jest tańsze. W moim przekonaniu prościej by było zbudować tysiąc biogazowni i stworzyć własny gaz, który będzie znacznie tańszy niż ten przywożony z Afryki. To przedsięwzięcie by było korzystne również z innego względu. Padają cukrownie, a rolnicy potrafią wyprodukować buraka, z którego może powstać bardzo dobry biogaz, a 1000
biogazowni daje taką samą ilość gazu, jaką przewiduje port na gaz skroplony z tym, że będzie o wiele tańszy, więc chyba lepiej wykorzystać swoją ziemię i zatrudnić swoich ludzi do pracy.
WP: Czy Polska może obawiać się o przyszłość przemysłu ciężkiego biorąc pod uwagę politykę ograniczania emisji dwutlenku węgla do atmosfery?
- W polityce nie ma sentymentów, tylko są interesy. Francuzi bardzo mocno popierają energetykę jądrową, w Europie właśnie ich technologie są uznane za najlepsze, w związku z czym gdyby Polska chciała budować energetykę jądrową, to musiałaby korzystać z ich rozwiązań. Natomiast Polska, która ma pokłady węgla z perspektywą na ponad 50 lat musi się skoncentrować na przerobie węgla na paliwo stałe, płynne i gazowe. Równolegle musimy opracowywać biotechnologie, biospalanie. Choć to wymaga olbrzymich środków, to jednak jeśli pójdziemy w tym kierunku, to możemy stać się takim zielonym tygrysem Europy. W tej chwili oczekujemy od Unii, i tym powinien zająć się PE, negocjacji w zakresie przekazania środków na badania naukowe dla krajów „stojących na węglu, żeby postęp technologiczny poszedł w kierunku wykorzystania naszych zasobów, a nie likwidowania tego przemysłu. Ja będę do tego zmierzał.
WP: Czy Turcja powinna zostać członkiem UE? Jaki powinien być klucz przyjmowania nowych państw członkowskich?
- Na dzień dzisiejszy to, co dzieje się w Turcji dalekie jest od standardów UE, które przyjęliśmy jako nasze spoiwo. Jeżeli Turcja zechce się dostosować do tych wymogów, to trzeba jej pomagać, pilotować całą procedurę, ale obawiam się, że ten proces nie zakończy się za mojego życia.
WP: Jakie jest Pana stanowisko w sprawie uprawy i sprzedaży produktów GMO?
- Postępu biologicznego się nie zatrzyma, ludzkość rośnie w postępie geometrycznym, a żywności nie przybywa w postępie geometrycznym. Problem współczesnego świata polega na tym, że 1/10 ludności, która żyje na półkuli północnej ma 9/10 dóbr, a te 9/10 ludności półkuli południowej jest w fatalnej sytuacji. Nie da się zatrzymać rozwoju nauki, ale nie można dopuścić do zagrożeń, jakie ludzkość już parę razy przeżyła. Kiedyś leśnicy w Polsce, wiedząc, że dzięcioł jest najbardziej pożytecznym ptakiem, postanowili zgromadzić sporą jego populację na danej powierzchni lasu, żeby czynił swoją powinność. Dzięcioł po wyjedzeniu szkodników, z braku jedzenia zabrał się za najbardziej pożyteczne owady czyli mrówki. Trzeba było dziesiątkować dzięcioła, bo inaczej groziła katastrofa ekologiczna przez bardzo pożytecznego ptaka. Pokazuję to jako przykład, że bezmyślne wprowadzanie jakiegoś organizmu w nowe środowisko może mieć niewyobrażalne skutki. W związku z tym, jeśli mówimy o jakimś produkcie genetycznie zmodyfikowanym –
to ja bym chciał wiedzieć parę ruchów do przodu do czego to prowadzi.
WP: W jakich komisjach europarlamentu chciałby Pan pracować i dlaczego?
- Ze względu na moje bogate doświadczenie chciałbym pracować w komisji ochrony środowiska.
WP: Dlaczego wyborca powinien zagłosować właśnie na Pana? Co wyróżnia Pana spośród innych kandydatów?
- Jestem na tyle doświadczonym politykiem, by społeczeństwo nie wstydziło się moich decyzji, a na tyle młodym, by mieć siły do pracy, więc jeśli społeczeństwo uzna, że to są cechy, które warto poprzeć, to polecam swoją osobę.