Polska może popełnić błąd. Oto jak powinny wyglądać szkolenia
- Jeśli będziemy próbować to wszystko zrobić od razu i to w większym wymiarze, to będzie katastrofa. Nie zapowiadajmy, że zrobimy ćwiczenia w stylu rosyjskim. Wezwiemy nagle 200 tysięcy i pokażemy jacy jesteśmy silni? - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską dr Maciej Milczanowski, ekspert ds. bezpieczeństwa i były żołnierz. - Jeżeli minister będzie chciał wykazać się (...), to ta presja spowoduje, że będą wzywać każdego, kto jest w ewidencji - dodaje gen. broni rez. Mirosław Różański.
Jak pisaliśmy w Wirtualnej Polsce, w mediach głośno jest o przypadkach cywilów, którzy dostali wezwania do Wojskowych Centrów Rekrutacyjnych (WCR), a następnie usłyszeli, że muszą odbyć szkolenia - mimo że wcześniej nie mieli styczności z wojskiem. Jednym z takich przykładów jest historia z Sieradza. Jak informowaliśmy, wojsko potwierdziło, że takie przypadki mogą się zdarzać, co wywołało obawy i oburzenie wśród niektórych Polaków.
Oliwy do ognia dolała informacja, że MON planuje w 2023 roku przeszkolić do 200 tysięcy rezerwistów. Dopiero w czwartek szef Centralnego Wojskowego Biura Rekrutacji wyjaśnił, że wśród nich będzie maksymalnie 3 tysiące osób, które do tej pory nie miały styczności z wojskiem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Wzrasta napięcie na Bałkanach Zachodnich. UE wysyła dodatkowych żołnierzy
- W sposób minimalny na ćwiczenia rezerwy będą zapraszane osoby, które do tej pory nie przeszły przeszkolenia wojskowego - zapewnił płk Mirosław Bryś. I dodał, że kryterium będą przydatne wojsku specjalności. To oznacza, że powoływani mogą być np. lekarze, pielęgniarki, sanitariusze, informatycy, kierowcy i prawnicy.
Wojskowe centra rekrutacji mają uzupełniać dane osobowe tych rezerwistów i przedstawiać im propozycje odbycia ćwiczenia. Jak powiedział szef CWCR, celem ćwiczenia w przypadku tych osób będzie zapoznanie się ze sprzętem wojskowym. Ćwiczenie będzie kończyć się nadaniem przydziału mobilizacyjnego i zwolnieniem do pasywnej rezerwy.
Ćwiczenia wojskowe 2023. To musisz wiedzieć
Kto może dostać wezwanie na takie ćwiczenia? Zgodnie z ustawą o obronie ojczyzny, każdy, kto przeszedł klasyfikację wojskową i nie ukończył 55. roku życia lub 63. roku życia w przypadku stopnia oficerskiego lub podoficerskiego.
Czy można odmówić uczestnictwa w ćwiczeniach? Każdy ma prawo do odwołania się od takiej decyzji, ale musi pamiętać, że samo wysłanie odwołania jej nie wstrzymuje. Odwołanie trzeba przedstawić w terminie 14 dni szefowi Wojskowego Centrum Rekrutacji, który zarządził ćwiczenia.
Co grozi za niestawienie się na ćwiczenia? Grzywna, areszt lub doprowadzenie przez policję do wskazanej jednostki wojskowej.
Co z pracą podczas ćwiczeń? Każdy pracodawca musi udzielić pracownikowi bezpłatnego urlopu na okres ćwiczeń. Uczestnikowi przysługuje wynagrodzenie w kwocie od 129,96 do 191,51 złotych za każdy dzień. Jeżeli ktoś dziennie zarabia więcej, to może złożyć wniosek o przyznanie rekompensaty.
Szkolenia żołnierzy 2023. Wytykają błędy
- Szkolenie żołnierzy rezerwy jest absolutnie konieczne i niezbędne. Szczególnie do 2015 roku był okres zaniedbania w zakresie tych szkoleń, co uzasadniano brakiem środków finansowych. Dzisiejsza sytuacja, kiedy resort chce powoływać żołnierzy rezerwy, jako idea nie jest zła, ale sposób realizacji pozostawia wiele pytań i wątpliwości, które powodują, że niektóre osoby się niepokoją - komentuje w rozmowie z Wirtualną Polską gen. broni rez. Mirosław Różański, były dowódca generalny Rodzajów Sił Zbrojnych.
- Istota szkoleń żołnierzy rezerwy polega na tym, że kierowani są do jednostek wojskowych na stanowiska przewidziane i uczą się jak zgrywać w danej sekcji. Natomiast to, co dzisiaj słyszymy, że chcą powoływać rezerwę pasywną, która nie ma złożonej przysięgi i oferują im nawet zostanie w wojsku, brzmi jak podtekst do realizacji sztandarowego projektu wielkiej armii, który zapowiedział najpierw Antoni Macierewicz, a następnie Mariusz Błaszczak - ocenia nasz rozmówca.
- Osoba, która zostanie powołana, ma prawo odwołać się, ale pamiętajmy że rozpatrzenie tego wniosku ma charakter uznaniowy. Jeżeli minister będzie chciał wykazać się dużą ilością żołnierzy, którzy odbyli ćwiczenia, to ta presja spowoduje, że będą wzywać każdego, kto jest w ewidencji. Co prawda wiemy, że ta liczba ma nie przekroczyć 3 tysięcy, ale boje się, że nie będzie tutaj logicznego algorytmu - dodaje.
Zdaniem byłego dowódcy, rząd powinien inaczej promować służbę dla ojczyzny. - Nie każdy musi nosić mundur. Najważniejszą kwestią jest budowanie w społeczeństwie świadomości, że każdy może pracować dla Polski w ramach swojego zawodu. Tak jest np. w Ukrainie, gdzie potrzebni są też przecież piekarze, strażacy, pracownicy elektrowni i inni specjaliści wykonujący cywilne zawody. Natomiast w ustach Macierewicza i Błaszczaka słyszymy, że trzeba ponosić najwyższą ofiarę i ryzykować swoim życiem, ale to jest problem rządu, który nie potrafi komunikować się ze swoim społeczeństwem - kończy.
Podobnego zdania jest dr Maciej Milczanowski. - Ze strony wojska powinno być jednak więcej interakcji wobec rezerwistów. Każdy powinien być wzywany na rozmowy, rozpytywany o aktualną profesję itd. Rezerwiści rozwijają w cywilu nowe kompetencje, które mogą być przydatne w armii. Wojsko w ogóle nie śledzi karier rezerwistów, ani się tym nie interesuje. Tym samym traci duży potencjał - uważa ekspert ds. bezpieczeństwa z Uniwersytetu w Rzeszowie.
I mówi, jak - jego zdaniem - powinny wyglądać ćwiczenia . - Na początek powinny być organizowane w mniejszych jednostkach, po czym stopniowo powinny być zwiększane grupy rezerwistów. Jeśli będziemy próbować to zrobić od razu w większym wymiarze, to będzie katastrofa. Na pewno nie jednorazowo dla 200 tysięcy osób, bowiem byłyby to ogromne koszty i bardzo duży wysiłek organizacyjny - wylicza.
- Pamiętajmy, że ideą tych ćwiczeń jest to, żeby one wyszły i finalnie się udały. Nie może być tak, że polityk wyjdzie przed kamery i powie, że za pięć dni zaczynamy szkolenia. Okaże się wówczas, że brakuje mundurów, wiele osób nie przyszło, a system powiadamiania nie działa. Skończy się to kompromitacją, która da argumenty Rosji i Putinowi. Musimy to robić z głową, falowo i z rozsądkiem - podsumowuje.
Mateusz Dolak, Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarze Wirtualnej Polski