Polska misja na Marsa? Inżynier z NASA ma kosmiczny pomysł

- Kosmos cały czas jest miejscem ludzkiej eksploracji. Mówimy, że to jest Kosmos 4.0. W czwartej fazie kosmicznej na udział w misjach mogą sobie pozwolić ośrodki badawcze, małe firmy, uniwersytety - twierdzi Artur B. Chmielewski z NASA. Jak twierdzi, polska misja na Marsa jest możliwa.

Artur B. Chmielewski
Artur B. Chmielewski
Źródło zdjęć: © wp.pl

Artur B. Chmielewski, kierownik misji międzyplanetarnych, pracownik amerykańskiego centrum NASA Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie w Kalifornii na rozmowę z Patrycjuszem Wyżgą w programie wp.pl "Didaskalia" specjalnie założył skarpetki z Tytusem w wannolocie - pojeździe, jakim podróżowali bohaterowie komiksu "Tytus, Romek i A'Tomek".

Te postaci mają w jego przypadku dwa wymiary. Sympatyczni eksploratorzy bajkowego kosmicznego świata wyszli spod ręki ojca naukowca i być może byli inspiracją do wyboru drogi życiowej naukowca.

Trafił do NASA, choć według planów ojca miał się zająć zawodowo sztuką lub pisaniem książek. Książka w rezultacie powstała, ale o kosmosie. "Kosmiczne wyzwania. Jak budować statki kosmiczne, dogonić kometę i rozwiązywać galaktyczne problemy" to dzieło Artura B. Chmielewskiego, ilustrowane przez jego ojca Papcia Chmiela.

Polak w NASA - szef misji kosmicznych Artur Chmielewski - didaskalia #odc13

Z Polski wyjechał w 1975 roku, jako maturzysta. Zrobił w szkole projekt laserowy, który otworzył przed nim drogę na studia. Doradca edukacyjny doradził mu, wówczas ubogiemu studentowi "from Poland", studia inżynierskie. Tak zmaterializowały się drzemiące głęboko w jego świadomości kosmiczne podróże, jak te komiksowych bohaterów. Teraz sam ma pośredni udział w takich wyprawach.

Jest też mnóstwo dobrze rokujących naukowców, prym wiodą młode kobiety, między innymi Julia Stankiewicz pochodząca z Łączki Brzeskiej spod Gdańska. Do elitarnego grona wchodzą też polscy naukowcy zaangażowani w misję marsjańską o kryptonimie JUICE - JUpiter ICy Moons Explorer, jeden z projektów realizowanych obecnie przez Europejską Agencję Kosmiczną.

Kosmos w Hollywood

Opowiedział o swoim udziale w filmowej produkcji "Armagedon" w reżyserii Michaela Bay’a z 1998 roku, z Bruce’m Willisem. Film opowiada o zagrożeniu Ziemi zderzeniem z potężną asteroidą. - Wtedy myślałem, że mnie wzięli do konsultacji, żeby zrobić lepszy film. Nie! Oni mnie wzięli, żeby na końcu napisać, że skonsultowali się z NASA. Jeszcze wtedy byłem za młody i za głupi, żeby to pojąć - śmieje się Artur B.Chmielewski.

Ten film ponoć przekonał amerykańskich kongresmanów do głosowania za poważniejszym finansowaniem badań kosmicznych. Okazało się, że z tego kierunku także może nadejść zagrożenie dla gatunku ludzkiego. - Wcześniej przez lata, po próbach zakończonych w latach siedemdziesiątych, rząd USA przeznaczał na kosmiczne wydatki tylko tyle, że wystarczało wyłącznie na konferencje naukowe, na których naukowcy rozmawiali o możliwości eksploracji kosmosu - mówi Chmielewski.

Teraz, dzięki zaangażowaniu Stanów Zjednoczonych w wiele inwestycji i działaniom wielu firm, w orbicie dzieje się sporo. Wszechświat w najbliższym otoczeniu Ziemi jest pełen urządzeń, maszyn, ale także śmieci. Wiele z nich ma za zadanie obserwowanie, co dzieje się na naszej planecie. Kosmiczne technologie nie są jedynie do realizacji szczytnych celów. Służą wywiadom, a nawet wspomagają - jak teraz, w czasach inwazji Rosji na Ukrainę - wojenne działania.

"Odkryć życie poza Ziemią"

Naukowiec jednak woli, gdy badania kosmiczne zmierzają w stronę przyszłości. Chciałby, jak mówi, "odkryć życie poza Ziemią", czyli odpowiedzieć na pytanie, czy istnieją inne byty we wszechświecie. Ale także znaleźć miejsce, w którym mógłby kiedyś zamieszkać człowiek.

- Jest tak wiele planet, któraś musi mieć warunki do życia. Musi być tam woda w płynnej postaci. Kiedyś woda była na Marsie, ale planeta straciła całą wodę. Jak ją straciła? Czy i my stracimy wodę? Czy ktokolwiek, kto ogląda ten program chciałby, żeby jutro nie było żadnej wody na Ziemi? A tam to się stało - ostrzega Chmielewski.

Chmielewski przekonywał, że będzie polska misja na Marsa. I to nie jedna, lecz przynajmniej trzy. To nadal pieśń przyszłości, ale naukowiec przekonuje, że to konieczność. Kosmiczne technologie służą współcześnie człowiekowi - pieniądze zainwestowane w ich rozwój poprawiają ziemskie życie. - Statek kosmiczny kosztuje 10-15 milionów dolarów. Gdyby był budżet w Polsce teraz, można by było wysłać polską marsjańską ekspedycję w ciągu 5 lat. NASA pomoże, z chęcią przekażemy wiedzę i praktykę - mówi.

Polska misja na Marsa. Albo trzy

Polska misja, jak przekonuje inżynier, byłaby sławna i podniosłaby prestiż kraju. - To się będzie nazywało polską misją na Marsa z udziałem NASA, nie - misją NASA - zapewnia Chmielewski. Uważa, że Polscy znakomicie sprawdzą się w działaniu, bo już teraz pokazują, że mają wielki potencjał.

- W Polsce są miliony, setki tysięcy ludzi mądrzejszych ode mnie. Ja jestem najgłupszy w NASA. Dzieciaki są niesamowite tutaj, tylko że muszą bardziej wierzyć w siebie i patrzeć tam, a nie patrzeć na swoje buty grzecznie - motywuje naukowiec.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (49)