Polska ma nowego sojusznika w walce z Brukselą. Oni też sprzeciwiają się polityce wobec uchodźców
Polska zyskała nieoczekiwanego sojusznika w walce z polityką imigracyjną Unii Europejskiej. Zdaniem premiera Danii Larsa Loekke Rasmussena jego kraj może zignorować zalecenia Brukseli w sprawie otwarcia granic, gdyż za dużo imigrantów z Afryki dociera do Europy.
- Utrzymamy kontrole graniczne. Chyba, że UE w cudowny sposób znajdzie sposób na odzyskanie kontroli nad granicami zewnętrznymi, a Włochy powstrzymają napływ uchodźców do Europy – powiedział Lars Loekke Rasmussen. Dania i Szwecja wprowadziły kontrole graniczne w styczniu 2016 r.
Na początku maja Komisja Europejska zezwoliła Danii, Austrii, Niemcom, Norwegii i Szwecji utrzymać kontrole graniczne przez kolejne pół roku, jednak zdaniem Bukseli jest to ostatni okres odstąpienia od pełnej swobody podróżowania w Strefie Schengen. Dwa tygodnie temuSztokholm złagodził warunki przekraczania mostu łączącego Kopenhagę z Malmo i zrezygnował ze sprawdzania tożsamości podróżnych, ale zapowiedział zwiększenie liczby wyrywkowych kontroli.
Premier Rasmussen szczególną uwagę zwrócił na Włochy, przez które obecnie przebiega główna trasa napływu imigrantów do Europy. Choć trasa bałkańska została zamknięta, to od początku roku przez Morze Śródziemne i Włochy do Wspólnoty dotarło ponad 45 tys. ludzi, czyli o jedną trzecią więcej niż w takim samym okresie ubiegłego roku. Są to głównie imigranci zarobkowi z Afryki subsaharyjskiej i Bangladeszu. Szybko rośnie także liczba ludzi, którzy zginęli po drodze. Obecnie szacuje się, że podczas przeprawy życie straciło już ponad 1 200 imigrantów.
Wypowiedź premiera Rasmussena uważana jest za kolejny głos w buncie części krajów członkowskich przeciwko polityce migracyjnej UE, a zwłaszcza relokacji imigrantów. Komisja Europejska żąda od Polski, Węgier i Austrii przyjęcia migrantów zgodnie z decyzją Rady Europejskiej. W ubiegłym roku większość członków UE zaakceptowała plan przyjęcia prawie 100 tys. uchodźców w ramach wsparcia dla Włoch i Grecji.
Czesi starają się przechytrzyć UE
Do tej pory z programu relokacji skorzystało zaledwie 18 tys. migrantów, ale żaden nie trafił do Polski, Austrii i na Węgry, co wyraźnie irytuje Brukselę. Zgodnie z raportem Komisji Europejskiej Polska powinna przyjąć 6 182 osoby.
- Nie ma zgody polskiego rządu na to, aby przymusowo były narzucone jakiekolwiek kwoty uchodźców– powiedziała premier Beata Szydło. Inne kraje europejskie znacznie mniej pryncypialnie traktują tę sprawę i dzięki temu unikają otwartego sporu z Brukselą. Przykładem mogą być Czechy, gdzie trafiło tylko... 12 z wymaganych 2691 migrantów. Podobną taktykę stosują też Słowacy, Bułgarzy i Chorwaci. Najbliższa wywiązania się ze zobowiązań jest maleńka Malta, na którą docelowo trafić ma tylko 131 migrantów.
Oczywiście zastosowanie czeskiego rozwiązania stwarza precedens, a kraj, który w ten sposób przyjmie choćby jednego migranta, w przyszłości nie będzie mógł wycofać się z tej polityki. Jednak kraje Europy Środkowowschodniej wyraźnie mają nadzieję, że program relokacji "rozejdzie się po kościach". Dlatego podejmują czysto symboliczne działania, aby zyskać na czasie i nie narażać się na konflikt z Brukselą. Duńska krytyka pokazuje, że dotychczasowe, doraźne decyzje nie są wystarczające, a Europa musi wypracować spójną politykę migracyjną.
