ŚwiatPolska i Węgry grożą Unii wetem. Teraz ruch Niemiec

Polska i Węgry grożą Unii wetem. Teraz ruch Niemiec

Niemcy nie widzą powodów, by zakończyć postępowania z art. 7 wobec Polski i Węgier. Sprzeczne interpretacje reguły "fundusze za praworządność", które przedstawili unijni ministrowie, grożą zablokowaniem budżetu UE.

Polska i Węgry grożą Unii wetem
Polska i Węgry grożą Unii wetem
Źródło zdjęć: © Getty Images | Omar Marques, SOPA Images, LightRocket

22.09.2020 19:53

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Po ponad pół roku Rada UE z inicjatywy Berlina, który sprawuje teraz unijną prezydencję, wróciła do tematu praworządności w Polsce oraz na Węgrzech. - Ze sprawozdania przedstawionego przez Komisję Europejską wynika, że nie ma warunków do zakończenia postępowań z art. 7. Dlatego będziemy je kontynuować - powiedział minister Michael Roth.

Po informacji Komisji nie było dyskusji o wydarzeniach w Polsce. Ale Didier Reynders, komisarz UE ds. sprawiedliwości, poinformował, że Niemcy zaproponowały przeprowadzenie formalnych - trwających zwykle kilka godzin - "wysłuchań" Polski i Węgier przed końcem tego roku.

- Komisja Europejska w przyszłym tygodniu po raz pierwszy przedstawi pakiet raportów o praworządności we wszystkich 27 krajach Unii - zapowiedział Reynders.

Taki doroczny przegląd stanu państwa prawa i wolności mediów to w zamyśle Ursuli von der Leyen, szefowej Komisji, sposób na uniknięcie politycznych napięć z powodu brania na widelec tylko paru krajów Unii.

- Lektura szkiców tych raportów okazała się bardzo ciekawa. Znalazłem parę zaskakujących spraw w państwach Unii, których zwykle się o to nie podejrzewa - przekonuje nas jeden z unijnych urzędników.

Jednym ze wstępnych pomysłów Brukseli jest - rozłożone na wiele miesięcy - omawianie przez Radę UE raportów o czterech krajach na jednym posiedzeniu. Jednak to "nie wchłonie" odrębnej procedury z art. 7 wobec Warszawy i Budapesztu.

Najpilniejszym zadaniem niemieckiej prezydencji w Radzie UE jest teraz legislacyjne uzgodnienie z Parlamentem Europejskim pakietu budżetowego, który szczyt UE zatwierdził "tylko" na politycznym poziomie w lipcu. Elementem tego pakietu jest reguła "pieniądze za praworządność", która ma pozwolić od stycznia 2021 r. na zawieszanie wypłat dla krajów łamiących zasady państwa prawa. Tyle, że już zaraz po zakończeniu lipcowego szczytu UE pojawiły się wielkie różnice interpretacyjne.

Premierzy Mateusz Morawiecki oraz Viktor Orban ogłaszali w lipcu triumf, który miałby polegać na zniweczeniu zasady "pieniądze za praworządność" i pozostawieniu wszelkich decyzji co do ostatecznego kształtu tego mechanizmu do zatwierdzenia przez Radę Europejską. A skoro ta decyduje przez konsensus, to Polska czy Węgry miałyby prawo weta.

Jednak Ursula von der Leyen, szefowa Komisji Europejskiej oraz szef Rady Europejskiej Charles Michel tłumaczyli, że decyzje będą podejmowane większością głosów krajów Unii. Na szczycie ustalono, że do zatwierdzenia wniosków Komisji Europejskiej o wstrzymaniu funduszy trzeba by "większości kwalifikowanej" w Radzie UE, czyli 15 z 27 krajów UE reprezentujących co najmniej 65 proc. ludności Unii.

Szymański: Podejście pakietowe

Wprawdzie szczegółowe rozporządzenie "fundusze za praworządność" wymaga w Radzie UE tylko "większości kwalifikowanej", ale ministrowie Polski i Węgier dziś powtórzyli - choć w zawoalowanej formie - groźbę weta formułowaną wcześniej przez swych ambasadorów w Brukseli.

Część pakietu budżetowego, w tym gwarancje krajowe dla Funduszu Odbudowy, wymaga bowiem jednomyślności 27 krajów Unii, co może stać się "zakładnikiem" w sporach o praworządność.

- Opowiadamy się za podejściem pakietowym. Chcemy jednoczesnego negocjowania i przyjęcia całego pakietu budżetowego - powiedział podczas obrad minister Konrad Szymański. Węgrzy już przed kilkunastu dniami publicznie grozili, że nie odblokują Funduszu Odbudowy, dopóki nie zobaczą zadowalającego ich, czyli zapewne maksymalnie rozwodnionego, sfinalizowanego rozporządzenia "pieniądze za praworządność".

Szymański powtórzył polską interpretację ustaleń lipcowego szczytu UE, że szczegóły uwarunkowania praworządnościowego będą wymagały jednomyślnego zatwierdzenia przez przywódców 27 krajów UE.

Jednak tej polsko-węgierskiej ofensywie na rzecz rozbrojenia reguły "pieniądze za praworządność" ostro sprzeciwiło się dziś kilka krajów Unii.

- Nie możemy zaakceptować żadnego rozwadniania. Potrzebujemy skutecznego mechanizmu praworządnościowego z głosowaniem większościowym. To był w lipcu warunek zgody Finlandii na pakiet budżetowy. I z tego nie zrezygnujemy - powiedziała podczas obrad Tytti Tuppurainen.

Ostrzeżenie o praworządnościowym "warunku wstępnym", którego złamanie zagrozi innym elementom pakietu budżetowego, wygłosił też szwedzki minister Hans Dahlgren. Osłabianiu praworządnościowych zapisów lipcowego szczytu stanowczo sprzeciwił się też Francuz, Duńczyk, Holender i Belg.

Jaki niemiecki kompromis?

- Apeluję o niezapominanie, że nie jesteśmy jedynym graczem w tej kwestii. Potrzebujemy też zgody Parlamentu Europejskiego, który nie zadowoli się gołosłownymi zapisami - uprzedzał minister Roth. Rzeczywiście, już pod koniec sierpnia szefowie czterech głównych frakcji przypomnieli we wspólnym piśmie do Angeli Merkel i Ursuli von der Leyen swe postulaty mocnego uwarunkowania praworządnościowego (w tym progiem głosowania o wiele niższym niż ustalony na szczycie UE). I ostrzegli, że bez sfinalizowanego rozporządzenia w tej sprawie nie będzie zgody PE na budżet UE.

Minister Roth potwierdził, że niemiecka prezydencja w przyszłym tygodniu zaproponuje swoją kompromisową wersję przepisów "pieniądze za praworządność".

Komentarze (193)