Polscy politycy o wyborach na Ukrainie
Polscy politycy spoglądają za wschodnia granicę - na Ukrainie odbywają się przedterminowe wybory parlamentarne. Jak głosowanie jest komentowane w Warszawie?
Minister w Kancelarii Prezydenta Tomasz Nałęcz twierdzi, że największym przegranym wyborów będzie Władimir Putin. Nałęcz zauważył, że w tych wyborach prawie nieobecne są partie, które chciałyby budować przyszłość Ukrainy w bliskości z Rosja. - Trudno być blisko państwa, które ma do zaoferowania wojnę na granicach, zniszczenie i mord - podkreślił prezydencki minister.
Stanisław Żelichowski z PSL uważa, że ważna będzie naprawa ukraińskiej gospodarki. Polityk ludowców liczy na to, że Ukraińcy postawią na takie siły, które nie będą skompromitowane i uwikłane w układy, które kraj doprowadziły do złej sytuacji.
Szef SLD Leszek Miller liczy, że siłą dominującą będą proeuropejskie stronnictwa. Polityk zastanawia się jednak, na ile swoje wpływy mogą zaznaczyć ugrupowania nacjonalistyczne, które odwołują się do spuścizny Bandery.
Europosłanka PO Julia Pitera ma nadzieję, że wybory będą w pełni demokratyczne, tak by nie było podstaw do ich kwestionowania. Liczy na to, że obywatele Ukrainy po doświadczeniach z ostatnich lat zrozumieli, jakie znaczenie mają ludzie, którzy decydują o ich państwie.
W wyborach na Ukrainie poza swoim miejscem zamieszkania będzie głosować około 200 tysięcy osób. Wśród nich jest wielu przesiedleńców z obwodów donieckiego i ługańskiego oraz Krymu. Władze zrobiły wiele, aby ułatwić im oddanie głosów.
W wyborach nie będą za to głosować ci, którzy pozostali na okupowanych przez separatystów terytoriach. Tam nie udało się zorganizować pracy lokali wyborczych.
Zobacz również: Ukraińcy w Warszawie: mamy wojnę, liczymy na zmiany.