Polscy marynarze i statek zatrzymani w USA. Jest odpowiedź strażników z Florydy
Straż Przybrzeżna z Florydy nie zwolni z aresztu statku "Legiony Polskie" dopóki nie zostaną wyjaśnione zarzuty o zanieczyszczenie środowiska - przekazali WP przedstawiciele tej amerykańskiej służby. Polska załoga od 13 dni nie może zejść na ląd, bo trwa dochodzenie.
Przedłużają się kłopoty 20-osobowej załogi polskiego statku "Legiony Polskie", który 22 stycznia został zatrzymany w Port Canaveral na Florydzie. Straż Przybrzeżna Stanów Zjednoczonych, która odpowiada za ochronę wybrzeży, akcje ratownicze oraz egzekwowanie prawa na wodach USA poinformowała WP, że zarzuty wobec załogi dotyczą złamania dwóch konwencji: MARPOL i SOLAS. Przewinienia odnoszą się do "bezpieczeństwa życia na morzu" oraz przepisów "o zapobieganiu zanieczyszczeniu morza przez statki".
- Nasi funkcjonariusze przeprowadzili rutynową kontrolę statku, a następnie rozszerzyli ją po ustaleniu pierwszych niezgodności. Procedury pozwalają nam na zatrzymanie statków, które nie respektują przepisów International Maritime Organization. Przed uwolnieniem jednostki wymagamy, aby te uchybienia zostały usunięte lub wyjaśnione przez właściciela, operatora lub państwo bandery - przekazała WP Nicole J. Groll z oddziału Straży Przybrzeżnej USA w Miami.
Nieoficjalnie wiadomo, że Polacy są podejrzewani o dokonanie zrzutu nieczystości do morza przed wpłynięciem do portu. Amerykanie wchodzący na pokład stwierdzili zanieczyszczenia w maszynowni, ślad "jakby przed chwilą ktoś walczył z dużym rozlewem nieczystości zawierających olej". Przegląd dokumentacji miał urealnić podejrzenia. W razie potwierdzenia się zarzutów operatorowi statku grożą surowe kary finansowe.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ukraińcy wywożą chłopców? "Są same klasy dziewczęce"
Statek "Legiony Polskie" pływa pod banderą Liberii, armatorem jednostki jest Polska Żegluga Morska w Szczecinie. W rozmowie z WP Krzysztof Gogol z PŻM wyjaśnił, że zatrzymanie jednostki do czasu wyjaśnienia zarzutów zdarza się w normalnej eksploatacji statków, zaś armator na tle konkurencji nie ma problemów z częstym zatrzymywaniem jednostek.
W zeszłym tygodniu członek załogi relacjonował WP, że sytuacja 20 marynarzy stała się trudna, ponieważ amerykańscy strażnicy nie pozwolili załodze na zejście na ląd, nie zgodzili się na wymianę marynarzy przez armatora. Poskarżył się, że marynarze uzyskali pomoc adwokatów, jednak załogę "traktuje się jak bandę krętaczy".
Co grozi marynarzom i armatorowi?
Konwencje MARPOL (o zapobieganiu zanieczyszczaniu morza przez statki) i SOLAS (o bezpieczeństwie życia na morzu) są rygorystycznie egzekwowane przez państwa portowe i organizacje międzynarodowe, takie jak Międzynarodowa Organizacja Morska (IMO). Armatorzy statków, którzy łamią postanowienia, mogą zostać ukarani grzywną, która w zależności od skali zanieczyszczenia może sięgać nawet milionów dolarów.
Załogi i kapitanowie mogą odpowiadać karnie. W przypadku poważnych naruszeń (np. nielegalnego zrzutu substancji ropopochodnych) kary mogą obejmować cofnięcie certyfikatów, zakaz wejścia do portów, a nawet konfiskatę jednostki.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski