Polityka w podręcznikach. Jaka jest rzeczywistość?
Więcej patriotyzmu i religii, mniej różnorodności: nie tylko w Turcji plany nauczania idą w tym kierunku. Także kraje UE, w tym Polska i Węgry, dostarczają przykładów państwowej indoktrynacji.
Maszerujące dzieci i strzelanie jako element zajęć szkolnych: co dla wielu mieszkańców Europy Wschodniej jest ponurym wspomnieniem czasów komunizmu, może wkrótce znów stać się szkolną codziennością. Na Węgrzech do końca roku ma powstać "program nauczania odwołujący się do patriotyzmu i obrony ojczyzny”. Polskie podręczniki historii skupiają się na zasługach polskiego narodu.
Indoktrynacja narodowa i religijna
- Nasze szkoły są całkowicie pod wpływem rządu, zarówno pod względem politycznym jak i administracyjnym. Już teraz są jak wojskowe koszary – mówi węgierski ekspert ds. edukacji Peter Rado. Jego zdaniem narodowo-konserwatywny rząd w Budapeszcie od 2011 roku całkowicie zmienił system nauczania, likwidując przy tym wolny rynek podręczników. – To budzi zaniepokojenie – twierdzi Rado. Nauczyciele mają do wyboru zaledwie dwa podręczniki danego przedmiotu na każdy rok.
W Rumunii resort edukacji proponuje wprowadzenie jednego obowiązującego podręcznika. Krytycy przypominają, że tak było za czasów Ceausescu przed 1989 rokiem.
Zmiany w podręcznikach i planach nauczania stają się problematyczne wówczas, gdy „lekcja ma służyć przekazaniu pewnej określonej wizji świata” – twierdzi Christiane Brandau z Instytutu Georga Eckerta w Branschweigu zajmującego się badaniem podręczników w różnych krajach.
Z perspektywy Petera Rado to właśnie ma miejsce na Węgrzech. – Nacjonalistyczna i religijna indoktrynacja idzie jeszcze dalej niż podręczniki – mówi w rozmowie z Deutsche Welle, dodając że teoretycznie można w węgierskiej szkole wybrać etykę zamiast religii, jednak różnica jest znikoma.
Teoria ewolucji Darwina: "zbyt skomplikowana”
Najbardziej drastycznych przykładów dostarcza Turcja. Od ponad 30 lat w tamtejszych podręcznikach króluje kreacjonizm, gdyż eksperci uznali teorię Darwina za „zbyt skomplikowaną i zbyt kontrowersyjną”. W państwowych szkołach pojawia się ona w okrojonej postaci. Teraz władze dyskutują nad wprowadzeniem przedmiotu „Istoty żyjące i środowisko”.
Hatice Karahan doradczyni tureckiego prezydenta broni tamtejszego systemu. Jej zdaniem usunięcie teorii Darwina ze szkół nie stoi w sprzeczności z postępowym charakterem tureckich szkół. – Kraje mają różne programy nauczania, a u nas wiele szkół skupia się na przedmiotach technicznych – wyjaśnia w rozmowie z Deutsche Welle. Krytycy nie pozostawiają na takim podejściu władz suchej nitki. – Usunięcie z programów nauczania sprawdzonej teorii to pogarda dla wiedzy i nauki. Rząd turecki zastępuje ją programem zawierającym zasady szariatu – mówi Boris Yarkadas, poseł największej partii opozycyjnej CHP.
Politycy w podręcznikach
W Rosji patriotyczne wychowanie od lat jest już częścią szkolnego kanonu. Podręcznik mówiący o represjach stalinowskich uznano za "szkodliwy dla zdrowia dzieci”, a istnienie stalinowskiego systemu uzasadnia się koniecznością wynikającą ze specyfiki tamtych czasów.
Upolitycznienie podręczników przejawia się także w kulcie współczesnych polityków. Węgierskie dzieci uczą się, że Wiktor Orban to "apartyjny ojciec narodu”, a w podręcznikach znalazło się jego przemówienie o kryzysie uchodźczym. Węgry przedstawiane są jako kraj homogeniczny.
Dobrzy i źli migranci
W Polsce uczniowie siódmych klas mogą dowiedzieć się na lekcjach wiedzy o społeczeństwie, że uchodźcy w zależności od swojego pochodzenia mogą wywierać na otoczenie "pozytywny lub negatywny wpływ”. Warszawski nauczyciel historii Jacek Staniszewski cytuje z podręcznika: "Migranci z Ukrainy wypełniają luki na rynku pracy, podczas gdy ludzie z innych kultur i religii doprowadzają do społecznych napięć”. – Nie wiem, czy mam się z tego śmiać czy płakać – mówi nauczyciel, który działa w europejskiej organizacji nauczycieli historii Euroclio.
Polski naród przede wszystkim
Zdaniem Staniszewskiego w nowym nauczaniu historii w Polsce forsuje się zasadę "my przeciwko innym”. – Rząd podaje narrację, wedle której nasza tożsamość ma się definiować poprzez odgradzanie się od innych narodów, w szczególności od Niemców – podkreśla historyk w rozmowie z DW.
Zastrzeżenia budzi także koncentracja na historii narodu. Od tego roku szkolnego nauka historii nie zaczyna się od antyku, lecz dopiero od 10. wieku czyli od Mieszka I. i przyjęcia chrztu. – Następnie uczniowie przez cały rok poznają galerię polskich bohaterów narodowych – krytykuje nauczyciel.
Uczniowie zasługują na więcej
Pomimo nowych zaleceń nie zamierza on zmieniać niczego w prowadzeniu swoich lekcji. – Moi uczniowie zasługują na coś więcej niż na poznawanie jednej tylko perspektywy – twierdzi. Nauczyciele w Polsce mają w przeciwieństwie do węgierskich kolegów wybór między różnymi podręcznikami. – To naiwne ze strony rządu, że próbuje indoktrynować ludzi. Komuniści mieli na to pół wieku i im się to nie udało – mówi nauczyciel.
opr. Monika Sieradzka