PolskaPolityka przeciwrodzinna

Polityka przeciwrodzinna

Polityka przeciwrodzinna
Źródło zdjęć: © Jupiterimages
09.03.2009 12:28, aktualizacja: 10.03.2009 08:11

Wystarczy klaps lub dwa wypite piwa, żeby urzędnik mógł odebrać rodzicom ich dziecko. Żarty? Nie. To tylko nowe pomysły „prorodzinne” minister pracy Jolanty Fedak.

Upragniony cel Jolanta Fedak, minister pracy i polityki społecznej, wreszcie osiągnęła. Kilka tygodni temu rząd przyjął przygotowywany przez nią od wielu miesięcy projekt nowelizacji ustawy o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie. Minister zawarła w nim kilka pomysłów na wychowywanie dzieci i zwalczanie rodzinnych patologii. Niestety, zdaniem specjalistów – wszystkie nietrafione.

Nie dla batonika

Zgodnie z projektem ministerstwa klaps wymierzony dziecku przez rodzica będzie traktowany przez państwo jako przemoc, co oznacza, że skarcenie dziecka nawet jednym klapsem będzie podlegało karze (na razie nie wiadomo jakiej). Karana będzie także „przemoc ekonomiczna rodzica wobec dziecka”, czyli – jak tłumaczy „Przekrojowi” z pełną powagą Bożena Diaby, rzeczniczka Ministerstwa Pracy – na przykład taka sytuacja, gdy odbierzemy dziecku łakocie podarowane mu przez babcię.

Fachowcy na projekcie ministerstwa nie zostawiają suchej nitki. – Znaczna część zapisów w znowelizowanej ustawie może skutkować nie tyle zwalczaniem rodzinnych patologii, ile ich potęgowaniem – komentuje doktor Leszek Bosek z Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego, prezes Fundacji Academia Iuris wspierającej rodziny i samotne matki. I dodaje, że nowe przepisy to bubel prawny, który niczego w zakresie zwalczania rodzinnych patologii nie zmieni. Co gorsza, proponowane przepisy mogą uderzyć w zupełnie normalne rodziny.

Będą bowiem batem na każdego bez wyjątku rodzica, bo mówią, że można mu odebrać dziecko bez postępowania sądowego. Formalnie tylko wtedy, gdy pracownik ośrodka pomocy społecznej stwierdzi, że życie lub zdrowie dziecka jest zagrożone. Tyle że o tym, co jest zagrożeniem dla naszych pociech, będzie decydował pracownik socjalny. I tylko on. – To jakiś horror. W dodatku niezgodny z konstytucją, z podstawowymi prawami człowieka, bo każdy człowiek ma przecież prawo do obrony i rzetelnego sądu – uważa Anisa Gnacikowska, warszawska adwokat specjalizująca się w sprawach rodzinnych. – Zupełnie nie rozumiem intencji tych, którzy chcą wprowadzić takie zmiany, tym bardziej że obecne przepisy również pozwalają odebrać dziecko patologicznej rodzinie. Tyle że w cywilizowany sposób*.

– Mogę sobie wyobrazić sytuację, gdy nadgorliwy, źle przeszkolony pracownik odbiera dziecko zupełnie niewinnym ludziom – ostrzega Krzysztof Sarzała, znany gdański pedagog, członek Rady do spraw Przeciwdziałania Przemocy w Rodzinie przy Państwowej Agencji Rozwiązywania Problemów Alkoholowych. – Już teraz, choć przepisy są znacznie mniej restrykcyjne, wsadza się dzieci do sierocińców bez istotnych powodów. Na przykład dlatego, że normalna, kochająca się rodzina, tyle że biedna, zamiast w bloku zamieszkała na działkach.

Po dwóch piwach

Zgodnie z pomysłami ministerstwa pracownik socjalny będzie mógł odebrać dziecko także w sytuacji, gdy rodzice będą nietrzeźwi. Ustawa o wychowaniu w trzeźwości i przeciwdziałaniu alkoholizmowi mówi, że w stan nietrzeźwości „wchodzimy”, mając w organizmie pół promila alkoholu. To oznacza, że do odebrania dziecka wystarczyłoby wypicie dwóch piw. Krzysztof Sarzała twierdzi, że te przepisy są absurdalne: – Nie można na pracownika socjalnego nakładać uprawnień policyjnych, to sprzeczne z ideałami pomocy społecznej. Taka osoba ma z założenia wspierać rodzinę, pokazywać możliwości wyjścia z kryzysu, a nie ją rozbijać – wyjaśnia.

Sarzałę bulwersują także inne propozycje ministerstwa. Nowelizowane prawo nakłada na gminy obowiązek stworzenia zespołów interdyscyplinarnych złożonych z przedstawicieli różnych środowisk, które będą monitorować przemoc w rodzinach na terenie gminy. – Chodzi o to, by grono mądrych i zaangażowanych społecznie osób sprawnie i szybko wykrywało miejscowe patologie – wyjaśnia Diaby. Krzysztof Sarzała widzi to inaczej: – Wójt zaprosi do siebie zaprzyjaźnionego policjanta, nauczyciela i księdza. Usiądą, poplotkują, czy Kowalscy dobrze się prowadzą – irytuje się pedagog. – Albo czy nie są przypadkiem na tyle biedni, że należy ich dzieci oddać do sierocińca. Będzie to przypominać partyjny kolektyw sprawujący rząd dusz nad ludnością.

Papierowa policja

Co ciekawe, będzie to kolektyw całkowicie charytatywny, bo zespoły mają pracować za darmo, w ramach swoich „służbowych obowiązków”. – Czy ksiądz też spotka się z wójtem i policjantem w ramach swoich zajęć duszpasterskich? – pytam Bożenę Diaby. Rzeczniczka odpowiada, że przewidziano wyłącznie pieniądze na darmową obdukcję ofiar przemocy domowej. Na przeszkolenie pracowników socjalnych funduszy nie będzie.

Czy rzeczywiście pracownicy socjalni niebawem zapukają do naszych domów? – Niestety, wszystko wskazuje na to, że coraz częściej państwo, zamiast pomagać rodzinie, tworzy prawne warunki, by ją na siłę wychowywać i sobie podporządkowywać – twierdzi doktor Bosek. – Rządzący mnożą nakazy i zakazy, które nie są jasne nawet dla prawników – dodaje. Nadzieja zatem w tym, że źle opłacanym i pracującym jedynie do godziny 16 pracownikom socjalnym nie będzie się chciało wychodzić zza biurek. W rezultacie policja rodzinna, którą próbuje nam zafundować rząd, pozostanie na szczęście tylko policją na papierze.

Anna Szulc

  • - Dziś pracownik socjalny nie ma większych problemów z uzyskaniem od sędziego zgody na odebranie dziecka agresywnym lub pijanym rodzicom
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także