Polityka: Buła na palcu
Mamy około trzydziestu dobrze zapowiadających się dwudziestokilkuletnich poetów. Ich twarze i nazwiska są jednak szerszej publiczności zupełnie nieznane. Nic dziwnego - publikują w niskonakładowych czasopismach literackich, spotykają się tylko we własnym gronie i nie wywołują skandali - czytamy w Polityce.
Pokolenie to nie posiada żadnych znaków szczególnych. Wspólna jest tylko metryka. Nie łączą ich żadne szkoły i style. Raczej marzą niż się buntują. Nie mają wygórowanych ambicji ani specjalnych złudzeń.
Życie poety nie jest łatwe. Obieg najnowszych wierszy jest praktycznie zamknięty. Najwierniejszym kolporterem - jak napisał kiedyś jeden z krytyków - jest Poczta Polska przy pomocy, której autorzy mogą dostarczać swoje tomiki kolegom i znajomym. Poeci najczęściej nie mają głowy do interesów. Żeby wydać tomik w nakładzie 500 sztuk trzeba zapłacić 3 tys. złotych. By móc na nim zarobić trzeba go sprzedać za co najmniej 10 zł. Życie pokazuje, że nie jest to łatwe. Kiedy widzę kumpla, który chce kupić mój tomik obniżam cenę o połowę. W końcu jednak i tak daje mu go w prezencie - przyznaje jeden z poetów.
Teraz są świetne czasy do pisania, ale fatalne do czytania - uważa jedna z młodych poetek. Dlaczego więc piszą? Na razie pewnie tylko dla uznania dziesięciu, dwudziestu kolegów po piórze. (mk)