Polityk PiS kpi z Tuska: ładny garnitur, ale nie o to chodzi
Pan premier ładnie mówił, bo on w ogóle ładnie mówi. Ładnie opowiadał, bo on w ogóle ładnie opowiada i miał bardzo dobrze skrojony, ładny garnitur. Ale w polityce zagranicznej, w polityce gospodarczej, liczą się konkrety - w ten sposób eurodeputowany PiS Ryszard Czarnecki skomentował wystąpienie polskiego premiera na forum Parlamentu Europejskiego. Polscy politycy w różny sposób wypowiadali się o przemówieniu i towarzyszącej mu atmosferze.
06.07.2011 15:45
Premier Donald Tusk przedstawiał na forum Parlamentu Europejskiego priorytety polskiej prezydencji. W późniejszej debacie europoseł PiS Ryszard Legutko wyraził nadzieję, że Tusk nie będzie próbował ograniczyć publicznej debaty w Polsce, argumentując to tym, że krytyka rządu w trakcie prezydencji szkodzi Polsce. - Panie premierze, zamykanie ust konkurentom politycznym nie jest w Europie akceptowane - dodał.
"PiS podstawia nogę nie tyle premierowi, co Polsce"
- PiS podstawia nogę nie tyle premierowi, co Polsce - powiedział były premier, a obecnie senator, Włodzimierz Cimoszewicz. W rozmowie z dziennikarzami w sejmie podkreślił, że "pewne problemy oczywiście są". Zwrócił uwagę m.in. na bezpodstawne kontrole billingów dziennikarzy. - Instytucje wymiaru sprawiedliwości i prokuratura zdają się bagatelizować tego typu zdarzenia, ale od tego do stwierdzenia, że w Polsce nie działa demokracja, czy nie działa prawo droga jest daleka - zaznaczył.
- Takie stwierdzenia są same w sobie nieodpowiedzialne i bezpodstawne. A jeżeli to ma miejsce na forum PE w związku z prezydencją i wstąpieniem premiera, to jest to bardzo zaskakujące, zwłaszcza w wydaniu formacji politycznej, która podkreśla interes narodowy i to, że wizerunku i pozycji Polski na arenie międzynarodowej należy bronić - ocenił senator. - Zdaje się, że podstawiają nogę - nie tyle premierowi, co Polsce - dodał Cimoszewicz.
Jak dodał, wielu mogło się obawiać, że to rząd będzie nadużywał prezydencji, szczególnie w czasie zbliżającej się kampanii wyborczej, a tymczasem - jak mówił senator - "zdaje się, że tę sytuację wykorzystuje do kampanii propagandowej opozycja".
Cimoszewicz odniósł się też do listu, który do szefów frakcji w europarlamencie skierowali Zbigniew Ziobro, Jacek Kurski, Mirosław Piotrowski, Janusz Wojciechowski i Tadeusz Cymański z Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów. Piszą w nim o wielkich - ich zdaniem - zagrożeniach dla niezależności mediów w Polsce.
- Polska demokracja nie jest zagrożona. Polska demokracja funkcjonuje z punktu widzenia prawa i instytucji absolutnie normalnie, co nie oznacza, że nie ma problemów - ocenił były premier.
Europoseł PiS Ryszard Czarnecki, komentując słowa Cimoszewicza, powiedział: - Być może pan premier Cimoszewicz tęskni do czasów PRL, gdzie aktywnie uczestniczył w życiu publicznym, gdzie był aktywnym działaczem PZPR, gdzie rzeczywiście nie było oficjalnej opozycji - sytuacja była idealna, był Front Jedności Narodu, gdzie wszyscy chwalili "matkę partię" i wszystko było cacy.
- Musi się pan premier Cimoszewicz przestawić na nowe czasy, że opozycja ma prawo istnieć, ba, czasem ma prawo nawet skrytykować władzę, chociaż wiemy, że według pana premiera Cimoszewicza, to grzech ciężki - dodał.
- Jest taki znany film włoskiego neorealizmu "Odrażający, brudni, źli", ja rozumiem, że to wypisz, wymaluj o Prawie i Sprawiedliwości - ironizował Czarnecki. - PiS jest winny za absolutnie wszystko, cokolwiek PO zrobi źle, czego nie zrobi - też PiS jest winny - dodał.
PiS: opowiadamy się za prawdą
Opowiadamy się za prawdą, a Parlament Europejski jest naturalną areną do informowania o tym, co dzieje się w kraju członkowskim UE - tak PiS komentuje środowe wystąpienie europosła Zbigniewa Ziobry w PE oraz listy swoich europosłów ws. stanu demokracji w Polsce. Podczas środowej debaty w PE z okazji polskiej prezydencji z udziałem premiera Donalda Tuska Ziobro zarzucił rządowi ograniczanie wolności mediów, co wzbudziło burzliwą dyskusję. Wraz z czterema innymi europosłami z Grupy Konserwatystów i Reformatorów Ziobro skierował też listy do lidera socjaldemokratów w PE Martina Schulza i lidera liberałów w PE - Guya Verhofstadta. Napisali w nich o "wielkich zagrożeniach" dla niezależności mediów w Polsce. Wyrazili też nadzieję, że sprawa polskich mediów stanie się "tematem dyskusji na forum PE".
Zdaniem autorów listu, sytuacja w tej dziedzinie w Polsce jest "bez precedensu w państwach członkowskich UE". Jak podkreślili, "trzy partie polityczne, z których dwie tworzą koalicję rządową, doszły do porozumienia i przejęły kontrolę nad mediami publicznymi w Polsce". Jak podkreślili w rezultacie rozpoczęły się zwolnienia mających inne poglądy dziennikarzy na masową skalę i usuwanie programów, które prezentowali, mimo że cieszyły się one dużą oglądalnością.
- Jeśli poważnie traktujemy misję eurodeputowanych, to niechaj zadają pytania, niechaj pokazują to, co się dzieje w naszym kraju. Czymś złym byłoby, gdybyśmy wszyscy przymykali oczy na to, co się dzieje - powiedział na konferencji prasowej w sejmie szef klubu PiS Mariusz Błaszczak.
- Powinniśmy mówić prawdę, bo tylko w ten sposób można pójść na przód. Jeżeli będziemy żyli w zakłamaniu, to ani nie osiągniemy rozwoju, ani nie będzie sytuacji takiej oto, że wszyscy będą korzystać na tym, że Polska jest w UE. My opowiadamy się za prawdą - podkreślił poseł.
Według niego, "PE nie jest jakimś towarzyskim skupiskiem ludzi, tylko posłów wybranych z poszczególnych państw, którzy reprezentują swoich wyborców i którzy zadają pytania i oczekują rzetelnych odpowiedzi na te pytania".
Zdaniem Błaszczaka prawda zaś wygląda tak, że obecna "władza w Polsce nie toleruje krytyki", a media stoją po jej stronie i nie informują o zagrożeniach demokracji.
Polityk dodał, że kiedy prezydentem był Lech Kaczyński "na forum międzynarodowym był krytykowany bardzo mocno i ostro". - Nie ma w tym nic zdrożnego, nie ma w tym nic nadzwyczajnego - zaznaczył.
Eurodeputowany PiS Ryszard Czarnecki podkreślił, że zgadza się z przesłaniem listu swoich kolegów. - Oczywiście jesteśmy realistami, taka debata nie będzie miała miejsca teraz w lipcu, nie ma na to możliwości formalno-prawnych, proceduralnych - powiedział. Według niego, może się ona odbyć we wrześniu lub październiku.
- Mam nadzieję, że sam pomysł debaty powstrzyma tych ludzi władzy, którzy chcieliby iść po raz kolejny do władzy na skróty, łamiąc demokrację - podkreślił Czarnecki.
Jak dodał, w ubiegłym półroczu mieliśmy debatę na temat wolności i demokracji, a właściwie jej nieprzestrzegania w kraju, który miał prezydencję, czyli na Węgrzech. - A więc można powiedzieć, że jest taka nowa świecka tradycja, że takie debaty się odbywają - tłumaczył eurodeputowany.
- Polska jest członkiem UE. Nagłośnienie takich rzeczy jest po prostu normalną procedurą. Wiele eurodeputowanych przed nami korzystało z tego, żeby PE był areną informowania o tym, co dzieje się w ich krajach. To po prostu pewna norma, pewna praktyka - zaznaczył.
Politycy PiS skrytykowali też wystąpienie premiera Donalda Tuska w PE. - To, co dziś usłyszeliśmy, było w stylu Donalda Tuska - puste hasła, deklaracje, obietnice - powiedział Błaszczak. Jego zdaniem, Tusk nie podjął się omówienia żadnych merytorycznych problemów; z jego ust padały tylko "okrągłe zadania". Z kolei Czarnecki ocenił, że w ważnych sprawach dotyczących finansów UE, głos Polski nie ma znaczenia. - Dzisiejszy show w PE nie może przesłonić faktów, że tam, gdzie dochodzi do decyzji, tam rządu Tuska niestety nie ma - powiedział.
- Oczywiście pan premier ładnie mówił, bo on w ogóle ładnie mówi. Ładnie opowiadał, bo on w ogóle ładnie opowiada i miał bardzo dobrze skrojony, ładny garnitur. Ale W polityce zagranicznej, w polityce gospodarczej, liczą się konkrety, a te pokazaliśmy w sobotę, gdy euroland pokazał nam plecy - podkreślił Czarnecki.
W sobotniej telekonferencji ministrów finansów sfery euro - na zaproszenie szefa eurogrupy Jean-Claude'e Junckera - uczestniczył polski minister finansów Jacek Rostowski. Według Czarneckiego, uczestniczył on tylko w części pierwszej telekonferencji, a podczas drugiej części - według polityka PiS decydującej - Rostowski został "odcięty".
"PiS żyje w innym świecie"
Oni żyją w innym świecie niż ja, więc trudno mi komentować - w ten sposób szef klubu PSL Stanisław Żelichowski odniósł się do listu europosłów PiS o zagrożeniach dla wolności mediów w Polsce. - Media musiałyby być PiS-owskie, by spełniały ich oczekiwania - dodał.
W liście skierowanym do szefów frakcji w europarlamencie Zbigniew Ziobro, Jacek Kurski, Mirosław Piotrowski, Janusz Wojciechowski i Tadeusz Cymański z Grupy Europejskich Konserwatystów i Reformatorów piszą o wielkich - ich zdaniem - zagrożeniach dla niezależności mediów w Polsce.
Wyrażają opinię, że niezależność mediów, prawo do wyrażania opinii i wolność słowa są w Polsce zagrożone znacznie bardziej niż na Węgrzech; przypominają, że PE zareagował przyjęciem rezolucji w odpowiedzi na węgierską ustawę medialną. Zdaniem autorów listu, sprawa polskich mediów "winna stać się tematem dyskusji na forum PE".
- Jest takie polskie przysłowie, które mówi, że w domu wisielca nie mówi się o sznurku. Po tym, co zrobił PiS z mediami publicznymi, staramy się to uporządkować - powiedział PAP w środę Żelichowski.
Przypomniał też sytuację, gdy w 1992 roku przyjęto w Polsce ustawę medialną. - Wówczas w parlamencie było chyba 18 partii. I ta ustawa przez wiele lat dobrze służyła Polsce, media spełniały misję publiczną. A później, jak zrobił PiS w nocy atak na media i podzielił się z Samoobroną, z Ligą Polskich Rodzin, zaczęliśmy to z czasem prostować - zaznaczył Żelichowski.
Jak podkreślił, w tej chwili nie ma "jakiegokolwiek zagrożenia dla mediów publicznych". - Mam nadzieję, że takich historii, jakie miały miejsce za lat PiS-u, już nigdy nie będzie - podkreślił.
Pytany, czy przenoszenie takich spraw na forum PE może - jego zdaniem - zaszkodzić wizerunkowi Polski, odpowiedział: - Zaszkodzić nie zaszkodzi, bo Nikt takiej partii jak PiS poważnie nie traktuje w PE. W związku z tym, to jest tam jakiś folklor. Część od razu przeczyta i wyrzuci, część może nie od razu wyrzuci, wyrzuci na drugi dzień, ale nikt się tym nie interesuje, to wewnętrzne fobie.
- Oni ciągle żyją w innym świecie niż ja, więc mi trudno komentować. Nie uznają prezydenta, premiera, rządu, polityki zagranicznej, nawet Państwowej Komisji Wyborczej nie uznają - zauważył.
- W tej chwili, jakie musiałyby być media, by spełniły ich oczekiwania? Musiałyby być tylko PiS-owskie. Jeżeli będą realizowały interes całego społeczeństwa, to się im nie spodoba. I to są ich fobie, z którymi ja nie potrafię walczyć - oświadczył Żelichowski.
Poseł był pytany także o przebieg środowej debaty w PE z okazji polskiej prezydencji, podczas której europoseł Zbigniew Ziobro (PiS) zarzucił rządowi ograniczanie wolności mediów.
- Nie ma żadnej materii, bo opozycja jest totalnie jałowa intelektualnie w Polsce, nie ma żadnych koncepcji, pomysłów, jak ścigać się przed wyborami na dobre rozwiązania dla Polski, więc będzie tylko krytykanctwo" - stwierdził Żelichowski.
Jego zdaniem, "tak będzie na każdym kroku, i im szybciej wybory tym lepiej, później te rozgrzane głowy ochłoną i będzie spokój".