Polityczne puzzle w opozycji. "Młodzi" walczą ze "starymi", w tle Tusk i... dyktafony
Po stronie opozycji już zaczynają się układanki przed cyklem wyborczym lat 2019-2020. W PSL trwa konflikt między "młodymi" a "starymi". Ci pierwsi chcą dołączyć do Koalicji Obywatelskiej, drudzy - startować pod własnym szyldem. Gdzieniegdzie trwają flirty z PiS, na co partyjna centrala się wścieka. Terenowi działacze na potajemne rozmowy przychodzą z dyktafonami.
14.11.2018 | aktual.: 15.11.2018 19:15
Wiceszef klubu PSL, były minister rolnictwa Marek Sawicki mówi Wirtualnej Polsce: - Rzeczywiście trwa u nas ostry spór i toczą się gorące dyskusje na temat tego, czy iść do wyborów z Platformą i Nowoczesną, czy zostać przy własnym szyldzie. Młodzi patrzą na to matematycznie. Chcą iść z liberalną opozycją, liczą, ilu da się wprowadzić dzięki temu posłów, ale zapominają o tradycji. Twardo stoję przy tym, żeby PSL szło do wyborów jako suwerenny byt. Nie możemy roztopić się w PO.
Polityk ludowców z frakcji "młodych". - "Starzy", jak Marek, będą stać przy swoim do końca. Ale młodsze pokolenie PSL jest przekonane o tym, że start razem z Koalicją Obywatelską nie tylko jeszcze bardziej zwiększy możliwości powstrzymania PiS, ale pozwoli nam wprowadzić większą liczbę naszych ludzi zarówno do Parlamentu Europejskiego, jak i do Sejmu. To pragmatyka.
Inny rozmówca: - Władkowi Kosiniakowi marzy się pierwszy wielki sukces od czasu Stanisława Mikołajczyka. Jest zdeterminowany, by wprowadzić do Sejmu posła z Warszawy. I liczy okręg po okręgu, ilu dałoby radę "dowieźć" ludowców na Wiejską, startując z list Koalicji Obywatelskiej. Młodzi liczą, że około 50 posłów. Przeszacowują, ale wiedzą, że pod własnym szyldem PSL może do Sejmu nie wejść w ogóle.
Z Tuskiem czy bez Tuska
Jeśli w PSL zwycięży koncepcja "starych" - a więc własny szyld, bez bratania się z liberałami z PO i Nowoczesnej - zacznie się kuszenie.
"Starzy" ludowcy łowią wśród konserwatywnych posłów i senatorów i - jak słyszymy - są gotowi zaoferować im nawet pierwsze miejsca na listach - zarówno w wyborach europejskich, jak i do Sejmu i Senatu.
- Jesteśmy partią centrowo-konserwatywną. Udało się nam przyciągnąć senatora Jana Filipa Libickiego, który wstąpił do naszego klubu parlamentarnego. Rozmawiałem z Markiem Biernackim [były minister w rządzie PO-PSL, został wyrzucony z PO na początku roku po głosowaniu ws. aborcji - przyp. red.], będę z nim rozmawiał dalej - przyznaje Marek Sawicki.
Były minister rolnictwa twierdzi, że PSL - startując pod własnym szyldem w majowych wyborach do Parlamentu Europejskiego - jest w stanie wprowadzić 4-5, a może nawet większą liczbę europosłów.
Z kolei młodzi twierdzą, że PSL absolutnie powinien wejść w "europejsko-parlamentarny" sojusz z Koalicją Obywatelską - najlepiej pod patronatem Donalda Tuska.
- Tyle że Tusk nie wróci, znam go dobrze. Ten człowiek jest szefem Rady Europejskiej, jego nie interesuje "równanie w dół" - twierdzi w rozmowie z WP Sawicki.
Dyktafony na ludowo
Przyszłoroczna "podwójna elekcja" już dziś zajmuje myśli ludowców, choć na razie PSL ma inny ból głowy - kwestię koalicji samorządowych.
PiS nieustannie kusi radnych PSL i namawia ich do wchodzenia w "terenowe" koalicje. W wielu powiatach się to udaje - wbrew woli partyjnej centrali PSL. Bezwględny zakaz wchodzenia w sojusz z partią Kaczyńskiego działacze PSL mają w sejmikach - choć i tu politycy PiS walczą o dusze ludowców.
Przypadek pierwszy: PiS oferuje stanowiska w Enerdze, Orlenie i PGE radnym PSL, bo... potrzebuje jednego radnego, by przejąć władzę w największym i najbogatszym województwie.
Przypadek drugi: Dariusz Męczykowski z listy PSL stara się wyciągać radnych sejmiku z Koalicji Obywatelskiej, aby utworzyć koalicję z PiS, która miałaby przejąć władzę na Pomorzu - bastione liberałów z PO. Teraz ludowcy się od niego odcinają.
Jest jeszcze jeden "przypadek": kolejny radny z listy PSL, Mirosław Lubiński z Dolnego Śląska (związany z lewicą), który - zdaniem ludowców - "sprzedał się PiS-owi" i za "frukta" dołączył do koalicji z działaczami partii Kaczyńskiego.
Ale ludowcy też nie próżnują. Do jednego z ważnych polityków PiS mieli ostatnio zgłosić się sejmikowi radni z PSL i oferować gotowość wejścia w koalicję w zamian za "jakieś stanowiska". Ów polityk PiS ludowców - mówiąc kolokwialnie - "wysłał na drzewo". Powód? Radni mieli to spotkanie... potajemnie nagrywać.
Polityk PiS: - To nie jest przypadek odosobniony. Pana to dziwi?
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl