Polityczna afera w Polskim Czerwonym Krzyżu. Pracownicy brali udział w kampanii wyborczej szefa PCK?
Pracownicy wrocławskiego Polskiego Czerwonego Krzyża opowiedzieli o tym, jak podczas kampanii samorządowej w 2014 r. w godzinach pracy pomagali swojemu szefowi i kandydatowi do sejmiku Jerzemu Gierczakowi w otrzymaniu upragnionej funkcji, roznosząc wyborcze ulotki. W kolejnym roku mieli w podobny sposób pomagać posłowi PiS Piotrowi Babiarzowi.
- Głównie wrzucało się do skrzynek. Robiłem to ja z kolegą - mówi w rozmowie z "Gazetą Wrocławską" jeden z pracowników PCK. Roznoszenie ulotek miało trwać ok. dwa tygodnie w godzinach pracy. Dwie osoby były wiezione do miejscowości w powiecie dzierżoniowskim, gdzie kandydował Jerzy Gierczak.
Pracownicy PCK wzięli też udział w konwencji wyborczej Prawa i Sprawiedliwości w tym samym powiecie.
- Znalazłem w internecie zdjęcia z tej konwencji. Był 24 października 2014 r. Nas na tych zdjęciach nie ma. Pamiętam, że to było w domu kultury. My staliśmy przed wejściem i wychodzącym z tej konwencji ludziom wręczaliśmy ulotki Jerzego Gierczaka. To były m.in. takie kalendarzyki. Jeden mam do dziś - usłyszała od pracownika gazeta.
Odpierają zarzuty
W niedzielę, relacjonuje Arkadiusz Hutor z PCK, pracownicy stali przed kościołem. Według zapytanego o sprawę szefa PCK, Hutor był po prostu wolonatariuszem i pracował tylko w niedzielę. - Arek w swoim czasie był bardzo zapatrzony w Gierczaka, bo ten dał mu pracę i dach nad głową - stwierdził były pracownik Czerwonego Krzyża.
- Jeżeli tak było, to jest to niedopuszczalna praktyka - komentuje sprawę wiceprezes PiS Adam Lipiński. Poseł zapowiada "ostrą reakcję", jeśli zarzuty się potwierdzą.
Gierczak został zawieszony w prawach członka PiS oraz w klubie wojewódzkich radnych Prawa i Sprawiedliwości.
Dwaj pracownicy PCK opowiedzieli również o tym, jak przez jeden dzień roznosili ulotki wyborcze kandydaującego w 2015 r. do Sejmu Piotra Babiarza. - Totalna bzdura - zaprzeczył w rozmowie z "Gazetą Wrocławską" polityk, który - zanim został posłem - pracował w PCK, a od roku jest członkiem Zarządu Wojewódzkiego PCK.
Afera zatacza szerszy krąg
Nieprawidłowości związanych z funkcjonowaniem wrocławskiego PCK miało być więcej. Gazeta opisuje, jak z kasy Czerwonego Krzyża "wyciekały pieniądze" i ma z tym bezpośredni związek firma założona na nazwisko Arkadiusza Hutora.
Obecnie sprawa jest wyjaśniania przez prokuraturę, do której żłożono kilka zawiadomień o przestępstwie z Zarządu Głównego PCK oraz od prezesa zarządu Wojewódzkiego Rafała Holanowskiego - Kwestia uczciwości musi być nadrzędna - skomentowała sprawę w rozmowie z gazetą Anna Zalewska.
O dolnośląskim PCK było głośno już w 2003 r. m.in. przez ogromne zadłużenie placówki i niejasną etycznie sytuację w jej władzach.
W 2009 r. Jerzy Gierczak, zasiadający w tym czasie we władzach Południowo-Zachodniego SKOK-u, złożył doniesienie do prokuratury o aferze finansowej, przez którą Kasa była narażona na stratę 12 mln zł.
Źródło: gazetawroclawska.pl