Radny PiS ujawnił aferę - ma teraz kłopoty w partii
Czy władze wałbrzyskiego PiS-u chcą wyrzucić z partii wojewódzkiego radnego Jerzego Gierczaka? I to w związku ze śledztwem w sprawie afery, którą Gierczak ujawnił prokuraturze i w której jest ważnym świadkiem? Według nieoficjalnych informacji, powodem partyjnej dyskusji w sprawie Gierczaka miało być śledztwo, dotyczące wrocławskiej, Południowo-Zachodniej Spółdzielczej Kasy Oszczędnościowo-Kredytowej.
05.12.2009 | aktual.: 07.12.2009 10:34
Gierczak - formalnie działacz PiS-u z Okręgu Wałbrzyskiego - mieszka i pracuje we Wrocławiu. Tutaj też zasiadał we władzach Południowo-Zachodniego SKOK-u. Na początku lutego złożył doniesienie do prokuratury o aferze finansowej, przez którą Kasa była narażona na stratę 12 milionów złotych.
Miesiąc temu cztery osoby trafiły do aresztu pod zarzutem wyłudzenia wielkich pieniędzy ze SKOK-u. Sąd w uzasadnieniu decyzji o areszcie powoływał się m.in. na zeznania radnego Gierczaka.
Z nieoficjalnych informacji wynika, że w tym samym czasie do zarządu okręgowego PiS z Wałbrzycha wpłynął wniosek o wystąpienie do sądu partyjnego, by wyrzucić Gierczaka z partii. Zarząd Okręgowy o sprawie dyskutował, ale nie było głosowania. - Niektórzy działacze partii bali się, że zaplątanie radnego w skandal ze SKOK-iem zaszkodzi wizerunkowi partii. Nie dowierzali, że Gierczak jest świadkiem. Sugerowali, że w każdej chwili może zmienić status na podejrzanego - mówi anonimowo jeden z członków partii.
- Nie było wniosku o odwołanie Jurka Gierczaka - zaprzecza poseł Anna Zalewska, szefowa PiS-u z Wałbrzycha. - Coś bym na ten temat wiedziała. Przyznaje jednak, że PiS "ma z tą sprawą problem". Że władze partii dostają różne pytania, w tym od dziennikarzy i że na najbliższym posiedzeniu zarządu będzie dyskusja. Czy nad wnioskiem o odwołanie? - Nie, po prostu o tej sprawie. - Może Jurek sam zawiesi swoje członkostwo do czasu zakończenia śledztwa - zastanawia się poseł Zalewska.
Jak mówi, "wizerunkowy problem" polega na tym, że Gierczak "pojawia się w okolicach tej sprawy". - Dmuchamy na zimne - mówi pani poseł. Deklaruje, że PiS liczy na uczciwe wyjaśnienie sprawy. Radny Gierczak całej historii komentować nie chce. - To są wewnętrzne sprawy partii - ucina pytania.
Południowo-Zachodni SKOK powstał przy parafii św. Elżbiety przy ulicy Grabiszyńskiej. Instytucja obraca setkami milionów złotych. Śledztwo dotyczy dziwnej umowy władz SKOK-u z kancelarią prawną z Poznania. Przez tą umowę Kasa mogła stracić nawet 12 milionów złotych. Gierczak był jedną z osób, która podpisała umowę. Był przekonany - jak mówi - że jest dla Kasy korzystna. Gdy się zorientował, że tak nie jest, doniósł na to do prokuratury.