Politycy: ucywilizować ujawnianie list tajnych współpracowników SB
Potrzebne jest "ucywilizowanie" w drodze ustawy procedur ujawniania list tajnych współpracowników służb specjalnych PRL, by nie dochodziło do niekontrolowanego publikowania list agentów - uważają politycy, goście audycji w "Radiu Zet.
30.01.2005 | aktual.: 31.01.2005 13:54
Politycy komentowali sprawę wycieku z IPN rzekomej "listy agentów" - w rzeczywistości spisu osób pojawiających się w archiwach tajnych służb PRL. Do jej skopiowania i przekazania dziennikarzom przyznał się dziennikarz "Rzeczpospolitej" Bronisław Wildstein.
Zdaniem prezesa PSL, Waldemara Pawlaka, "Wildstein popisał się wyjątkową nieodpowiedzialnością". To co zrobił grozi - w jego opinii - tym, że każdy będzie mógł opublikować dowolne nazwiska". "Potrzebna jest nowa ustawa, która ureguluje procedurę ujawniania listy tajnych współpracowników" - uważa Pawlak. Z potrzebą wprowadzenia takich regulacji zgodzili się inni uczestnicy rozmowy: Lech Kaczyński (PiS) i Roman Giertych (LPR).
Tomasz Nałęcz (SDPl) nazwał czyn Wildsteina "obrzydlistwem". "On świetnie wiedział, że opublikuje inwentarz archiwalny, ale nikt tego nie odczyta jako pomocy naukowej niezbędnej do pracy na zbiorach IPN, tylko jako listę agentów" - powiedział Nałęcz. Zarzucił on także Wildsteinowi "kradzież intelektualną", bo "ta lista jest opracowaniem IPN i nie ma prawa go kopiować".
Zdaniem Zbigniewa Siemiątkowskiego (SLD), doszło do złamanie ustawy o danych osobowych. "Nawet wprowadzenie ustawy nie zakwestionuje w potocznej świadomości opinii, że osoby z "listy Wildsteina" były agentami" - obawia się Siemiątkowski.
W sobotę "Gazeta Wyborcza" napisała w artykule pt. "Ubecka lista krąży po Polsce", że skopiowana w archiwum IPN lista funkcjonariuszy tajnych służb PRL, agentów i kandydatów na agentów z "nieprawdopodobną liczbą 240 tys. nazwisk" krąży po Polsce. Komputer z bazą danych o archiwach znajduje się w czytelni IPN od jesieni ubiegłego roku. Mają do niego dostęp wszyscy, którzy korzystają z archiwum.
Wildstein uważa, że nie złamał prawa, przekazując listę zasobów osobowych znajdujących się w archiwach IPN innym dziennikarzom, ponieważ jest ona jawna. Tłumaczy, że zrobił to, by umożliwić dziennikarzom zwrócenie się do IPN o odtajnienie tych danych.