PolskaPolitycy SLD: raczej nie zmienimy zdania w sprawie wyborów

Politycy SLD: raczej nie zmienimy zdania w sprawie wyborów

Mimo stanowczego oświadczenia premiera Marka Belki, że po 5 maja przystąpi do Partii Demokratycznej, politycy SLD raczej nie przewidują zmiany stanowiska w sprawie terminu wyborów parlamentarnych. Jednak w Sojuszu słychać głosy domagające się, aby wybory odbyły się wiosną.

Decyzję o zmianie stanowiska partii w sprawie terminu wyborów mogłaby podjąć Rada Krajowa. Choć jej najbliższe posiedzenie zaplanowane na 30 marca ma być poświęcone sprawozdaniu finansowemu partii, niewykluczone, że działacze Sojuszu zajmą się też kwestią wyborów parlamentranych.

Politycy SLD na ogół krytycznie oceniają sobotnie oświadczenie Belki, że 5 maja poda się do dymisji oraz nie tylko przystąpi do nowej inicjatywy - Partii Demokratycznej - ale także rozpocznie kampanię wyborczą na jej rzecz. Po tych deklaracjach premiera część działaczy Sojuszu coraz głośniej zaczyna mówić o wcześniejszych wyborach.

Zdaniem szefa SLD na Podkarpaciu Krzysztofa Martensa, Belka "wyraźnie eskaluje pewność siebie i arogancję wobec SLD". Jeśli Sojusz zamierza przełykać wszystko jak gęś, to będzie doznawał dalszych upokorzeń - uważa polityk.

Również mazowiecki "baron" Jacek Zdrojewski uważa, że premier przekroczył zasady i normy przyzwoitości. Dla mnie jest to postać(Belka)_ nie warta komentarza_ - powiedział Zdrojewski w radiowej Trójce. Jak dodał, cieszy się, iż Belka opuszcza SLD bo - jego zdaniem - będzie teraz kompromitował partię, do której przechodzi.

Pytany czy posłowie SLD powinni 5 maja zagłosować za samorozwiązaniem Sejmu Zdrojewski odpowiedział: "jeśli Sojusz nie będzie mógł przeprowadzić w Sejmie minimalnego zestawu ustaw propospołecznych, to powinien jeszcze raz przemyśleć termin wyborów i zastanowić czy uparte trwanie przy terminie jesiennym jest uprawnione".

Rzecznik klubu SLD Bronisław Cieślak powiedział, że Sojusz na pewno będzie rozmawiać o zaistniałej sytuacji. Według niego, Rada Krajowa mogłaby zmienić dotychczasowe stanowisko w sprawie terminu wyborów, bo są w Sojuszu ludzie, którzy chcą, aby wybory były wcześniej. Myślę jednak, że SLD nie zmieni zdania - ocenił. Ale - jak dodał Cieślak - sytuacja jest bardzo dynamiczna i trudno przewidzieć, jakie będą decyzje.

Natomiast sekretarz generalny SLD Marek Dyduch powiedział, że Sojusz podtrzymuje stanowisko dotyczące jesiennego terminu wyborów. Według niego, jeśli Sejm się nie rozwiąże, rząd Belki powinien pełnić obowiązki do czasu powołania po wyborach nowego gabinetu.

Przyznał jednak, że sytuacja, w której urzędujący premier przystępuje do innej partii jest niezręczna. Jeśli premier chce budować nową partię, to ma takie prawo. Wtedy wszystkie ugrupowania będą przeciwko premierowi. To taki dziwoląg polityczny - ocenił Dyduch.

W styczniu Rada Krajowa SLD opowiedziała się za przeprowadzeniem wyborów do Sejmu i Senatu w konstytucyjnym, jesiennym terminie. 5 maja Sejm ma głosować nad wnioskiem o samorowiązanie, co umożliwiłoby wybory 19 czerwca. Do podjęcia takiej decyzji potrzeba co najmniej 307 głosów.

Zgodnie z obietnicą szefa SLD Józefa Oleksego, na najbliższym posiedzeniu Rady pod głosowanie ma być poddany wniosek Martensa, który chce, aby Sojusz jak najszybciej zgłosił w Sejmie projekt uchwały o samorozwiązaniu Izby. Umożliwiłoby to jak najszybsze wybory parlamentarne.

Martens zgłosił swój wniosek podczas posiedzenia Rady Krajowej 12 marca, ale nie był on głosowany. W poniedziałek Martens ocenił, że "raczej nie ma on szans na powodzenie". Boję się, że brak do tego woli i odwagi w klubie SLD - dodał.

Dyduch pytany, czy Rada może przyjąć wniosek Martensa odparł: Z klimatu wynika, że to nie będzie miało szans powodzenia.

Źródło artykułu:PAP
wyboryrządsld
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)