Politycy, jesteście zakłamani!
Roman Giertych kłamie. Gdy dziennikarze "Faktu" zadzwonili do niego jako przedstawiciele LOT-u, domagał się punktów dla siebie. Gdy zadzwonili jako dziennikarze, twierdził, że z żadnych punktów nie korzysta i korzystać nie będzie. A zatem polityk, który na co dzień ma usta pełne słów o zgniliźnie wśród polskich polityków i ich zakłamaniu, sam postępuje tak samo. Dziennikarze gazety zadzwonili też do innych polityków. Poza jednym - z PO - wypadli równie źle.
10.07.2004 10:45
"Polskich polityków toczy wielka zgnilizna moralna" - grzmiał kilka miesięcy temu Roman Giertych na antenie Polskiego Radia. Czy sam jest inny? Niestety, nie - twierdzą dziennikarze "Faktu". Podając się za pracownika LOT-u, dziennikarze zadzwonili do Romana Giertycha, pytając, czy zawiesić mu naliczanie promocyjnych punktów za przeloty samolotem. Chodzi o przeloty finansowane za pieniądze podatników. Linie lotnicze przyznają stałym klientom punkty promocyjne. Nasi posłowie pieczołowicie wpisują je sobie na swoje własne konto.
Roman Giertych bez wahania powiedział, by mu naliczania punktów nie zawieszać. Kiedy wy mi wreszcie przyślecie tę kartę - dopytywał się. Ale to nie koniec: zażądał, by koniecznie naliczyć mu punkty za przelot do USA. Proszę mi naliczyć punkty za mój przelot do Chicago. Byłem tam 22 maja. Wracałem za trzy dni, jakoś po 16 - dokładnie wyliczał szczegóły swojej podróży lider LPR.
Dziennikarze "Faktu" sprawdzili, że za przelot do Chicago Giertych nie zapłacił z własnej kieszeni. Poleciał tam jako szef Sejmowej Komisji ds. Łączności z Polonią. Za bilet płaciła Kancelaria Sejmu, czyli my - podatnicy.
Następnego dnia dziennikarze gazety oddzwoniliśmy z przeprosinami. Uspokoili Giertycha, że na pewno punkty za lot do Stanów będą mu policzone. Zadowolony polityk podał nam dokładny adres domowy, by na pewno karta dotarła. Gdy "Fakt" zadzwonił do Giertycha w pół godziny później, przedstawiając się jako dziennikarze poseł oświadczył, że nigdy nie korzystał z programu LOT i nigdy nie zamierza korzystać. To oczywiste kłamstwo - pół godziny wcześniej podawał przecież dokładny adres, by karta nigdzie się nie zgubiła! - czytamy w gazecie.
Roman Giertych nie jest jedyną czarną owcą wśród polskich polityków. Na prowokacji "Faktu" wyłożyło się 11 innych. Dziennikarze pytali po kolei - udając LOT - czy może zaprzestać naliczania dla nich punktów. Gdyby marszałek Sejmu tak zarządził, ale z własnej woli nie będę rezygnował z punktów - mówił bez skrępowania Jerzy Jaskiernia. Poseł Zbigniew Ziobro z PIS też nie chce rezygnować.
Nie, nie, nie. Proszę dalej naliczać - powiedziała Zofia Grzebisz-Nowicka z SLD. W kilka minut później, już jako "Fakt", dziennikarze zadzwonili z pytaniem, czy politykom należy ograniczyć przywileje. Oczywiście - odpowiedziała pani poseł.
Wśród 12 posłów, do których zadzwonił "Fakt", znalazł się tylko jeden, który zdecydował się na zablokowanie swojej karty. To Stanisław Gorczyca z PO. Ja z tego programu rezygnuję, nie chcę zbierać tych punktów, bo to po prostu nieetyczne - powiedział "Faktowi" Gorczyca.