Policja wznowiła poszukiwania Iwony Wieczorek. "To nie przypadek"
Trójmiejscy śledczy wznowili we wtorek poszukiwania ws. Iwony Wieczorek. - To nie przypadek, że policja mówi o działaniach, które mają trwać zaledwie kilka godzin - mówi Wirtualnej Polsce dziennikarz śledczy Janusz Szostak.
18.12.2018 | aktual.: 18.12.2018 13:40
Iwona Wieczorek zaginęła w lipcu 2010 roku, a jednak policjanci wciąż badają tą sprawę. - Nie chcemy jednak zdradzać szczegółów dotyczących działań, jakie realizujemy. Chodzi o to, by funkcjonariusze spokojnie mogli wykonać zaplanowane czynności - stwierdza w rozmowie z Wirtualną Polską nadkom. Maciej Stęplewski z Komendy Wojewódzkiej Policji w Gdańsku. Wiadomo, że do poszukiwania zwłok wykorzystują m.in. psy służbowe oraz specjalistyczny sprzęt, w tym wykrywacze metali.
Jak informują policjanci, wtorkowe poszukiwania potrwają najprawdopodobniej zaledwie kilka godzin. Zdaniem dziennikarza śledczego Janusza Szostaka, planowanie tak krótkich poszukiwań to nie przypadek.
- Dwa tygodnie temu ukazała się moja książka "Śledztwa Szostaka. Co się stało z Iwoną Wieczorek?". I nagle policja rusza w teren. Gdy rozpoczynali przeszukania Parku im. Ronalda Reagana, mówili o czynnościach, które potrwają wiele tygodni, a nawet miesięcy. Jeżeli teraz oceniają, że zajmie im to zaledwie kilka godzin, to znaczy, że na terenie Gdańska idą we wskazane miejsca. Jak przypuszczam, w miejsca wskazane w mojej książce - mówi autor.
- Nie chcę przypisywać sobie wielkich zasług, ale zwróćmy uwagę, że w tej sprawie nic się nie działo. Policja publikowała jakiś czas temu wideo mężczyzny z ręcznikiem (więcej na ten temat pisaliśmy TUTAJ), ale nie przyniosło to żadnych efektów. Po pierwszy był to zapewne zwykły świadek, a takich przesłuchano już setki, a po drugie i tak nie udało się go odnaleźć. Teraz cała historia Iwony Wieczorek została opisana na nowo i z wieloma szczegółami. Przecież są ludzie, którzy albo odpowiadają za porwanie lub morderstwo, albo wiedzą, kto może za tym stać. Od lat żyją z wielkim ciężarem, że w końcu coś się wyda. Myślę, że po ukazaniu się książki, między nimi mogły pojawić się jakieś ruchy, które przykuły uwagę policji. Może osoby od lat wiązane z tą sprawą, a niewinne, chcą się wreszcie jakoś oczyścić i odetchnąć - mówi Janusz Szostak.
ZOBACZ WIDEO Z POSZUKIWAŃ:
"Najgorsze co może być, to umorzenie"
Jak ustaliła Wirtualna Polska, wtorkowe poszukiwania odbywają się na terenie jednego z gdańskich parków. Ze względu na dobro śledztwa, nie publikujemy jednak szczegółowych informacji o tym miejscu.
Matka Iwony Wieczorek podkreślała niedawno w rozmowie z nami, że każde zaangażowanie śledczych w sprawę jej córki, bardzo ją cieszy. Wciąż ma nadzieję, że tajemnicę zaginięcia Iwony uda się rozwiązać.
- Najgorsze co może być, to umorzenie sprawy i przyznanie, że tego nie da się wyjaśnić. Co ja wtedy zrobię? Bardzo się martwię, żeby tak się to nie skończyło - przyznała nam Iwona Kinda-Wieczorek.
Policja podkreśla, że chociaż nie może pochwalić się przełomem w sprawie, wciąż nie składają broni. - Analizujemy wszystkie dostępne materiały i badamy nowe wątki - zapewnia nadkom. Maciej Stęplewski.
Ślad urywa się o godz. 4:12
Gdy w lipcu 2010 roku Iwona Wieczorek wyszła z klubu Dream Club w Gdańsku, pieszo ruszyła w stronę domu. Szła nadmorską promenadą w kierunku Brzeźna.
Miała na sobie dwubarwny strój, a w ręku trzymała buty i torebkę. Ślad po niej urywa się o godz. 4:12, gdy miejski monitoring zarejestrował, jak dziewczyna przechodziła w okolicy wejścia na plażę numer 63.
7 lat po całym zdarzeniu policja nagle pokazała szokujące nagranie tzw.: "mężczyzny z ręcznikiem", który szedł za Iwoną Wieczorek.
Świadek - który być może jako ostatni widział dziewczynę - nigdy nie został odnaleziony. Na nagraniu widać, jak wychodzi z jednego z klubów w Gdańsku. Później ten sam mężczyzna został zarejestrowany jak idzie nadmorską alejką tuż za zaginioną Iwoną.