Polak próbował zatrzymać zamachowca ze Strasburga. Teraz walczy o życie
Polak mieszkający w Strasburgu, 36-letni Bartosz Niedzielski, 11 grudnia poszedł na koncert do klubu. Jak relacjonują świadkowie, nie dopuścił, by napastnik wszedł do środka. Został postrzelony w głowę i walczy o życie.
15.12.2018 22:09
11 grudnia w Strasburgu doszło do ataku terrorystycznego. 29-letni Francuz marokańskiego pochodzenia zaczął strzelać do ludzi na jarmarku bożonarodzeniowym. Zabił trzy osoby, dwanaście zostało rannych. Pisaliśmy o tym TUTAJ. Wśród nich jest pochodzący z Katowic Bartosz Niedzielski, który od 20 lat mieszka w Strasburgu. Portal katowice.wyborcza.pl dotarł do jego znajomych.
- Tamtego dnia Bartek poszedł na koncert do jednego z klubów. Jeszcze zanim koncert się rozpoczął, Bartek razem ze znajomym dziennikarzem z Włoch i dwoma muzykami stali przed wejściem. Wyszli zapalić. Wtedy zobaczyli zamachowca z bronią. Od świadków wiemy, że rzucili się, żeby go powstrzymać. Dzięki nim drzwi zostały zamknięte, sprawca nie wszedł do środka. Inaczej doszłoby do masakry. Byłoby jak w paryskim klubie Bataclan, gdzie terroryści strzelali do ludzi jak do kaczek – powiedzieli dziennikarzowi portalu mieszkający w Strasburgu Renata i Bogusław Bojczukowie.
Zarówno Bartek, jak i jego kolega z Włoch, zostali postrzeleni i trafili do szpitala. Włoch zmarł w piątek. - Bartek jest w stanie krytycznym. Ma ranę postrzałową głowy. Walczy o życie - mówią jego znajomi.
"Pozostaje modlitwa o cud"
Pani Renata poznała Bartosza, kiedy szukała opiekunki do dziecka mówiącej po polsku. Polecono jej właśnie 36-latka. Zajmował się jej dzieckiem i tak się zaprzyjaźnili. Jak mówi, "Bartka wszyscy znali". Do Strasburga przyjechał 20 lat temu z mamą. Był przewodnikiem w Parlamencie Europejskim, oprowadzał wycieczki po mieście.
- Pracował jako dziennikarz w lokalnych mediach, tańczył w zespole, śpiewał w chórze, organizował Festiwal Komiksu. Był aktywną osobą, otwartą na nowe pomysły, znajomości - dodaje jej mąż Bogusław. Jak mówi małżeństwo, teraz przy Bartku czuwa jego mama. - Zdaję sobie sprawę, że w sprawie Bartka pozostaje jedynie modlitwa o cud - przyznaje pani Renata.
Cherif Chekatt, zamachowiec ze Strasburga, został zastrzelony przez policję w czwartek ok. godz. 21.00 lokalnego czasu na granicy dzielnic Neudorf i Meinau. Podczas próby wylegitymowania go przez policję, mężczyzna odwrócił się i zaczął strzelać w kierunku funkcjonariuszy, którzy natychmiast odpowiedzieli ogniem. Jak podała agencja AFP, anonimowa kobieta poinformowała policję o miejscu przebywania Cherifa Chekatta. Miała go rozpoznać na ulicy na podstawie fotografii publikowanej przez media i zadzwoniła na numer alarmowy. Pisaliśmy o tym TUTAJ.
Źródło: katowice.wyborcza.pl
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl