Polak na Islandii. Poszedł do sklepu i przeżył szok
Islandczycy zarabiają więcej niż Polacy. Logiczne więc będzie, jeśli okaże się, że ceny są relatywnie wyższe. Jak przekonał się nasz rodak podczas wizyty w markecie w Reykjavíku, nie wszystkie towary kosztują drożej niż w Polsce. Analiza kwot podanych na wywieszkach na sklepowych półkach może zaskoczyć.
15.07.2024 12:00
Islandia, choć żyje na niej naprawdę wielu Polaków, pozostaje dla wielu z nas tajemniczą krainą. Panuje też powszechne przekonanie, że jest tam naprawdę bardzo drogo.
Na sklepowej matematyce skupił się polski turysta, który znalazł się w jednym ze sklepów popularnej na islandzkiej wyspie sieci z różowa świnką w logo. Polak był zdziwiony obecnością w asortymencie sklepowym znanych polskich towarów. Jednak najbardziej zaszokowało go porównanie polskich i islandzkich cen. Podzielił się swoimi przemyśleniami z "Faktem".
Za sześć jajek trzeba zapłacić 429 koron islandzkich. To równowartość ok 12 zł. To znaczy, że na Islandii jajecznica kosztuje dwa razy tyle, co w Polsce. Wyższa niż nad Wisłą jest też cena ziemniaków. Kosztują w przeliczeniu na złotówki, prawie 10 złotych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Większość towarów spożywczych ma ceny wyższe niż w kraju. Ale zdarzają się rzeczy, które - mimo znacząco wyższych średnich pensji na Islandii - kosztują prawie tyle samo co u nas, a nawet - co jest szokujące - czasem dużo mniej.
"Polską cenę" ma cukier, kapsułki kawy do ekspresu, czy też banany. Pomidorowa passata, stanowiąca bazę do pomidorowego sosu, kosztuje nawet nieco mniej niż w Polsce. Klient w islandzkim sklepie zapłaci też dużo mniej za migdały. Ale za to arbuz, jak ustalił polski turysta, to wydatek jedenastokrotnie wyższy.
Ceny na Islandii. Drożej niż w Polsce, ale nie zawsze
Polak zdziwił się przy okazji powszechną obecnością w sklepowej ofercie polskich ciastek Jeżyki czy też Wafli Familijnych i wafelków Prince Polo. Te słodycze kosztują trochę więcej niż u nas.
Jednak okazuje się, że polski wafelek w czekoladzie jest w oczach Islandczyków naszym największym eksportowym dobrem narodowym. Jak podaje portal islandsnews.is, Prince Polo to ukochany przysmak na wyspie, znany tam już od 1955 roku, kiedy komunistyczna Polska nawiązała współpracę gospodarczą z morskim krajem.
Czytaj też: Brutalny atak maczetą na krakowskim kąpielisku
Za słodkie wyroby z Cieszyna oraz za produkcję przemysłu monopolowego można było sprowadzić do kraju nad Wisłą śledzie. Zapotrzebowanie na śledzika okazało się równie wielkie u nas, jak w Rykjawiku na nasze produkty.
Do dziś popularny wafelek jest powszechnie dostępny i masowo spożywany. W 1982 roku, w czasie gospodarczej zapaści w Polsce, wiadomość o braku dostaw trafiła na pierwsze strony w gazetach. Gdy w 1999 roku odwiedzał Warszawę prezydent Islandii Ólafur Ragnar Grímsson, przyznał, że całe pokolenie Islandczyków wyrosło na dwóch rzeczach – amerykańskiej Coca-Coli i polskim Prince Polo.
Źródło: "Fakt", icelandnews.is