Polacy unikają wizyt u kardiologów
30% Polaków, którzy doznają zawału, nie dociera do lekarza. Jest to spowodowane lekceważeniem pierwszych objawów - alarmują kardiolodzy, którzy spotkali się na VIII Międzynarodowej Konferencji Kardiologicznej w Zabrzu.
Polscy i zagraniczni eksperci zgromadzeni w sobotę na konferencji podkreślali, że polska kardiologia inwazyjna dokonała w ciągu ostatniej dekady olbrzymiego postępu i zbliża się do średniej europejskiej.
Jeśli chodzi o dostęp i jakość świadczeń - postęp jest ogromny. Teraz największym wyzwaniem jest przyspieszenie momentu, w którym chory trafia pod opiekę kardiologa - powiedział krajowy konsultant w dziedzinie kardiologii prof. Grzegorz Opolski z Akademii Medycznej w Warszawie.
Jeżeli weźmiemy grupę 100 pacjentów ze świeżym zawałem serca - 30 z nich umrze przed dotarciem do szpitala. Z tych 70 umrze ok. 10. W pierwszym roku od wyjścia ze szpitala umrze kolejnych 5 - mówił.
Największa strata czasu jest po stronie pacjenta - zresztą nie tylko w Polsce, to się powtarza w wielu krajach. Pacjent długo zwleka z wezwaniem pomocy - to często godzina, a nawet parę godzin. Kiedy trafiają do nas pacjenci w 10 godzinie od zawału, nic już nie możemy zrobić - mówił prof. Maciej Kuśmider z Akademii Medycznej w Łodzi.
Do lekarza należy się bezwzględnie zgłosić, kiedy czujemy ból w klatce piersiowej, nie ustępujący w ciągu 15 minut po zażyciu nitrogliceryny, narastający, sięgający do żuchwy, do lewej ręki, mający związek z wysiłkiem. Często objawom tym towarzyszy duszność.
Choroby układu krążenia nadal są najczęstszą przyczyną śmierci Polaków, ale w ostatniej dekadzie wskaźnik ten spadł poniżej 50%. Rocznie zawału doznaje w Polsce 80 tys. osób. (an)