Rachunek grozy za szarlotkę. Dziennikarki były w szoku
Rachunek grozy z Krakowa. Dziennikarki pokazały, ile zapłaciły za szarlotkę z gałką lodów i koktajl. W dodatku restauracja zasugerowała opłatę za serwis. Efekt? Przyjemność kosztowała prawie 100 złotych.
Dziennikarki "Faktu" wybrały się do restauracji z polską kuchnią w centrum Krakowa. Jak relacjonuje jedna z nich, "zamówiła porcję szarlotki na ciepło z jedną gałką lodów waniliowych oraz popularny koktajl z sokiem pomarańczowym".
Kobieta pokazała rachunek, który nie wyglądał jak paragon fiskalny. Widzimy na nim trzy pozycje. Mimosa (czyli koktalj) - w cenie 38 zł, szarlotka z gałką lodów - 45,9 zł oraz dopisek "serwis" z kwotą 13 zł.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pod podziękowaniem i zaproszeniem ponownie widnieje informacja, że "dodany napiwek w wysokości 15 procent ma charakter dobrowolny. Jeżeli nie jesteście państwo zadowoleni z usługi, prosimy o jego nie płacenie".
Druga kobieta zamówiła również mimosę i wątróbkę drobiową - za 49 zł.
Dziennikarki opisały, że nie zrezygnowały z opłacenia serwisu, "choć czas oczekiwania na zamówienie, przy właściwie pustym ogródku, pozostawiał wiele do życzenia". Na deser i przystawkę czekały ok. 30 min. "Choć ciasto było smaczne, nie wyróżniało się niczym szczególnym" - czytamy w ich relacji na stronie "Faktu".
"Dwa razy się zastanów"
Rachunek bardzo szybko stał się hitem mediów społecznościowych oraz serwisu wykop. W komentarzach pojawiło się wiele opinii.
"Nie ma się miedzi to się w domu siedzi" - ocenił Mariusz. "Proponuje jeszcze 30 razy podnieść płacę minimalną" - skomentował - Jakub. "Proponuję już zaokrąglić do 100, niech mają" - dodała Serafina.
Dziennikarki "Faktu" z kolei radzą, "zanim zasiądziesz w jednej z pięknie wyglądających knajp przy krakowskim rynku, dwa razy się zastanów". "Twój portfel może ci tego nie wybaczyć" - oceniają.
Czytaj też: