Podwładny ministra Szyszki kupi za 60 milionów maszyny do wycinki drzew?
Szef Lasów Państwowych zapowiedział zakup kilkudziesięciu maszyn do wycinki drzew o wartości 1,8 mln zł każda – wynika z informacji Wirtualnej Polski. Rzeczniczka LP zaprzecza. Według naszych rozmówców Lasy chcą "robić koszty” w obawie przed obcięciem ich budżetu przez Mateusza Morawieckiego. ”Lasy lekką ręką obracają setkami milionów. Trzeba zrobić z tym porządek” – przyznaje współpracownik ministra finansów.
29.05.2017 | aktual.: 29.05.2017 16:03
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Koniec marca. Posiedzenie komisji wspólnej Lasów Państwowych i organizacji przedsiębiorców leśnych. Szef LP Konrad Tomaszewski deklaruje, że Lasy kupują po 1-2 zestawy maszyn do wycinki drzew dla każdej dyrekcji regionalnej. Leśnicy nie wierzą własnym uszom, bo zakup większej liczby maszyn do wycinki oznaczałby złamanie niepisanej umowy. Zgodnie z nią po zwolnieniu z Lasów jeszcze w latach 90. około 100 tys. pracowników wycinkę drzew zleca się głównie prywatnym firmom, które stworzyli.
Zestaw do wycinki, o którym mówi Tomaszewski, tworzą kombajn zrębowy (tzw. harwester), wielofunkcyjna maszyna do wycinki drzew i specjalny ciągnik (forwarder), który służy do transportu drewna. Cena obu maszyn sięga 1,8 mln zł. Ich zakup do 17 dyrekcji regionalnych LP oznaczałby, że inwestycja pochłonie ponad 60 mln zł.
Rzeczniczka Lasów Anna Malinowska w rozmowie z nami przekonuje, że z nielicznych maszyn Lasy korzystają tylko tam, gdzie prywatne firmy nie są w stanie prowadzić wycinki i - jak zapewnia – nie było mowy o zakupie większej liczby harwesterów.
- Dyrektor generalny musiał być źle zrozumiany, gdy odpowiadał na pytanie o zakup harwestera przez jedno z 430 nadleśnictw. Zgodnie z procedurą to nadleśnictwa mogą wnioskować do dyrekcji generalnej o zakup tych maszyn. Przyjęliśmy jeden taki wniosek, a kilka odrzuciliśmy – podkreśla rzeczniczka.
O deklaracji zakupu maszyn jest jednak mowa w sporządzonym przez leśników sprawozdaniu z posiedzenia komisji. Słyszeli ją również uczennicy spotkania. - Było tam kilkadziesiąt osób. Wszyscy zrozumieliśmy słowa Tomaszewskiego tak samo. Była mowa o kupieniu 1-2 zestawów dla dyrekcji regionalnych - mówi Wirtualnej Polsce Mariusz Rakowski, szef Polskiej Leśnej Izby Gospodarczej.
- To było wystąpienie z pozycji siły i pokazanie, że Lasy mogą wszystko. Odczytujemy te słowa jako ostrzeżenie. Jeśli prywatni przedsiębiorcy będą proponowali za wysokie ceny za wycinkę drzew, to Lasy będą sobie radzić bez nas przy pomocy własnych harwesterów – ocenia Rakowski. Według niego szef LP był o inwestycje pytany na innym spotkaniu w kwietniu i nie zaprzeczał.
Zdaniem innego z uczestników marcowego spotkania sprawa ma drugie dno. Szefowi LP zależy na zwiększaniu kosztów, co może uchronić Lasy przed zakusami Mateusza Morawieckiego szukającego wszędzie oszczędności.
W rozmowie z nami potwierdza to jeden ze współpracowników wicepremiera. - Lasy lekką ręką obracają setkami milionów. Trzeba zrobić z tym porządek. Musimy poczekać na odpowiedni moment – podkreśla.
- Lasy państwowe to dziwny twór. Nie jest to spółka tylko przedsiębiorstwo. Dzięki temu ich szef jednoosobowo decyduje o 1,2 mld zł. Oni nie wiedzą, co robić z pieniędzmi – wtóruje mu doradca jednego z polityków.
Toruń Arena, połowa maja. Trwa konferencja, która ma pokazać, że za Janem Szyszką murem stoją leśnicy i o. Tadeusz Rydzyk. Przemawia podległy ministrowi środowiska dyrektor generalny Lasów Państwowych. W przemówieniu dowodzi, że jego przedsiębiorstwo realizuje misję wytyczoną w encyklice ekologicznej papieża Franciszka mimo prób ”przejęcia” zawartych w niej tez ”w kierunku ekocentrycznym”, gdzie przyroda dominuje kosztem człowieka. "Próbowano, ale się nie udało, bo dzięki ministrowi Szyszce odczytaliśmy, co tam jest naprawdę napisane w tej encyklice. Tam jest napisane to, co leśnicy realizują od 90 lat” – przekonuje Tomaszewski.