Pobite dzieci dyplomatów Rosji bez wstrząsu mózgu
Dwóch z czterech chłopców - dzieci dyplomatów Federacji Rosyjskiej i Kazachstanu napadniętych w niedzielę w Warszawie - doznało powierzchownych obrażeń - poinformował Marek Durlik, dyrektor szpitala
MSWiA, gdzie opatrzono chłopców. Durlik zaprzeczył, by
którykolwiek z nich miał wstrząs mózgu, o czym donosiła wcześniej
rosyjska agencja ITAR-TASS.
01.08.2005 | aktual.: 03.08.2005 11:06
Durlik powiedział, że jeden z chłopców miał złamany ząb "i to było najpoważniejsze uszkodzenie". Drugi miał powierzchowne zadrapania na skórze twarzy. Dwóch nie miało żadnych obrażeń widocznych na ciele - dodał lekarz.
Nie zgadza się z tą opinią lekarka ambasady rosyjskiej w Warszawie Natalia Zakazczikowa, która stwierdziła u dwóch poszkodowanych chłopców lekkie wstrząśnienie mózgu. Jak powiedziała rosyjskiej agencji ITAR-TASS, podczas badania przez dyżurnego chirurga w warszawskim szpitalu MSWiA nie było neuropatologa, który powinien się wypowiadać w sprawie takich obrażeń.
Chłopcy trafili na oddział ratunkowy szpitala MSWiA w niedzielę wieczorem. Po prześwietleniu klatek piersiowych i głów oraz opatrzeniu wypuszczono ich ze szpitala.
Durlik zwrócił uwagę, że gdyby mieli oni choćby lekki wstrząs mózgu, zostaliby pozostawieni w szpitalu na obserwacji. Rosyjska agencja ITAR-TASS podała informację o tym, jakoby lekarze stwierdzili u dwójki z nich lekki wstrząs mózgu. Gdybyśmy podejrzewali, że do tego doszło, zaproponowalibyśmy hospitalizację - wyjaśnił szef szpitala MSWiA.
Wcześniej także ani polska policja, ani polskie MSZ nie potwierdziły takiej informacji.
Troje dzieci pracowników rosyjskiej ambasady oraz młody Kazach - w wieku 16-17 lat - zostali w niedzielę w Warszawie zaatakowani w jednym z warszawskich parków przez grupę 15 Polaków. Zostali pobici, skradziono im telefony komórkowe i pieniądze.
Śledztwo w tej sprawie prowadzi stołeczna policja. Od niego strona polska uzależnia dalsze reakcje związane z incydentem.
W poniedziałek po południu agencja ITAR-TASS poinformowała z Moskwy, że rosyjskie MSZ "oczekuje od polskiej strony oficjalnych przeprosin" w związku z pobiciem w Warszawie dzieci rosyjskich dyplomatów.
Według przedstawiciela rosyjskiego MSZ Borysa Małachowa, incydent w Warszawie nie był przypadkowy i świadczy o istnieniu w Polsce antyrosyjskiego nastawienia, co - jego zdaniem - daje się zauważyć w oświadczeniach niektórych polskich polityków.
Według departamentu systemu informacji polskiego MSZ, w poniedziałek zastępca dyrektora protokołu dyplomatycznego MSZ Grzegorz Chmielewski spotkał się z radcą ambasady Federacji Rosyjskiej w Warszawie Siergiejem Filinem i przekazał mu wyrazy ubolewania z powodu zaistniałego wypadku. Zapewnił też stronę rosyjską, że polskie władze robią wszystko, aby zatrzymać i ukarać sprawców zdarzenia.
Rzecznik MSZ Aleksander Chećko przyznał, że MSZ traktuje niedzielny napad na dzieci pracowników rosyjskiej ambasady w Warszawie jako "ubolewania godny akt bandytyzmu i chuligaństwa", pozbawiony podtekstów politycznych czy międzynarodowych.