Polska"PO straszy PiS-em, a MAK bezkarnie upokarza Polskę"

"PO straszy PiS‑em, a MAK bezkarnie upokarza Polskę"

- MAK bezkarnie upokorzył Polskę m.in. dlatego, że Tuski i jego rząd z łatwością wchodzą w "relację imperialną" z Rosją czy UE - pisze w felietonie dla Wirtualne Polski prof. Jadwiga Staniszkis. Według autorki polityczna gra, w której PO straszy PiS-em ma wykazać bezradność partii Kaczyńskiego i tym samym pokazać siłę rządu.

"PO straszy PiS-em, a MAK bezkarnie upokarza Polskę"
Źródło zdjęć: © PAP

19.01.2011 | aktual.: 19.01.2011 16:19

Z kryzysem państwa mamy do czynienia, gdy władza jest atrapą niezdolną do realizacji założonych celów. Stopnie nieistnienia władzy można mierzyć przy pomocy kilku wskaźników:

- po pierwsze, zdolność penetracji. Inaczej - powodowania, że interes całości, którą owa władza reprezentuje, jest brany pod uwagę przez wewnętrzne i zewnętrzne podmioty. U nas pojawiają się wątpliwości, czy sami rządzący - w swojej antyrozwojowej polityce pozorów - biorą ów interes pod uwagę.

- po drugie, zdolność "autoobiektywiacji", czyli - czynienia się widoczną. W różnych formułach władzy owa zdolność przejawia się odmiennie. Przy "dyktacie mocy" (gdy władza odwołuje się do nagiej siły, a nie - zewnętrznych uzasadnień) służy temu tzw. regulacja poprzez kryzys. Uświadomienie społeczeństwu kosztów braku porządku wzmacnia potrzebę istnienia władzy. Jakiejkolwiek władzy. Do tego mechanizmu odwołuje się PO strasząc PiS-em. W grach politycznych "autoobjektywizacja" to tworzenie sytuacji pokazujących nawet nie tyle własną siłę, ile - słabość i bezradność drugiej strony. Tak postąpił MAK, bezkarnie - jak się wydaje - upokarzając stronę polską.

- po trzecie - odpowiednia intensywność władzy, mierzona sprawnością instytucji i istnieniem społecznych mechanizmów wspierających jakość rządzenia. U nas - brak obu. A np. Niemcy mają dwa wspierające państwo filary. Z jednej strony korporatyzm (ścisła siatka organizacji zawodowych) umożliwiających stałe formułowanie i urealnianie własnych interesów i skuteczne monitorowanie rządzących. Drugi filar to kantowskie ocenianie tworzonego prawa pod kątem, czy chciałbym aby to, co dla mnie jest wygodne, gdy dotyczy innych, było także stosowane wobec mnie. To uczy umiarkowania i społecznej empatii. W USA z kolei jest to szeroka interpretacja pojęcia "obywatel", do której włącza się też zdolność do zawierania kontraktu: uczciwość i prawdomówność. To podtrzymuje publiczną moralność: u nas sami politycy nie zdaliby w większości tego testu.

- po czwarte, jest to wola suwerenności. O jej braku w rządzie Tuska i łatwości wchodzenia w relację "imperialną" (i wobec Rosji i - UE) już pisałam.

- po piąte - to jest zdolność teoretyzowania na własny temat: dostrzegania wyzwań, rozumienia wewnątrzsystemowych powiązań i implikacji własnych decyzji, uczenia się. Wykorzystywanie kontekstu, w którym się działa przez rozumienie jego reguł. Na przykład - unijnego dyktatu formy. U nas jest w tym źle: większość negocjacyjnych sukcesów premiera Tuska w UE kończy się na poziomie politycznym, bez realnych skutków. Nie dostrzega się wagi procedur: dlatego niewiele uzyskaliśmy w sprawie liczenia deficytu i zamiast prawa "wolnej emisji" CO2 dla dziesięciu elektrowni, realnie uzyskaliśmy ulgi dla dwóch. A to są miliardy straty.

I w końcu miarą jakości władzy jest zdolność pociągania do odpowiedzialności. Brak tej zdolności to oznaka demoralizacji władzy. To właśnie dzieje się u nas.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
władzamakjadwiga staniszkis
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (253)