Po śmierci Szczygły w jego mieszkaniu byli znajomi
- Po tragicznej śmierci szefa BBN Aleksandra Szczygły do jego mieszkania weszło na prośbę rodziny zmarłego kilkoro przyjaciół. Laptop ministra, o którego zaginięciu informowały media, był prywatny - oświadczyło BBN.
Rzecznik BBN Jarosław Rybak w komunikacie odniósł się do informacji o tym, że do mieszkania szefa BBN weszli pracownicy Biura, którzy zauważyli brak laptopa, ale nie zgłosili jego zaginięcia.
Jak wyjaśnił rzecznik, "udział zatrudnionych w BBN pani Agnieszki Wieliczko i pana Błażeja Wojnicza - wieloletnich współpracowników śp. Aleksandra Szczygło w opisywanych czynnościach w dniu 14 kwietnia br., miał charakter prywatny i wynikał z zaufanych relacji ze zmarłym".
- Śp. Aleksander Szczygło nie miał w Warszawie rodziny, dlatego po katastrofie prezydenckiego samolotu pod Smoleńskiem sprawami związanymi z uroczystościami o charakterze religijnym, pogrzebem oraz pochówkiem śp. Aleksandra Szczygło zajęła się kilkuosobowa grupa przyjaciół zmarłego - napisał Rybak. Ci sami zaprzyjaźnieni pracownicy udzielali także pomocy rodzinie zmarłego.
Rzecznik zaznaczył, że wejście do mieszkania nastąpiło 14 kwietnia na prośbę rodziny zmarłego, a ze względu na brak zapasowych kluczy do drzwi konieczne było wynajęcie ślusarza.
Rybak poinformował, że po konsultacji BBN z komendantem stołecznym policji przedstawiciel Biura wystąpił o udzielenie asysty policyjnej, w celu pobrania przez techników policyjnych materiału genetycznego oraz zabezpieczenia służbowego telefonu komórkowego, będącego telefonem alarmowym szefa BBN. Policja - z braku podstaw prawnych - odmówiła udzielenia asysty.
- Dlatego wejście, które nastąpiło w tym samym dniu ok. godz. 17.30, miało charakter prywatny, podstawą do niego było pisemne upoważnienie rodziny. Nieprawdą jest, że brał w nim udział jedynie "brat oraz urzędnicy BBN" - podkreślił rzecznik. Uczestniczyło w nim sześć osób - siostra i brat zmarłego oraz czterech przyjaciół i współpracowników zmarłego - podał.
Poinformował zarazem, że z mieszkania zmarłego zabrano służbowy telefon komórkowy Szczygły i zwrócono go BBN "zgodnie z obowiązującą w Biurze procedurą wewnętrzną".
- Nadużyciem są więc informacje, że "komisyjne otwarcie mieszkania nastąpiło na prośbę BBN". Skierowane do policji pismo pani Agnieszki Wieliczko zawierało jedynie prośbę o przydzielenie asysty przy wejściu do mieszkania, a nie prośbę o komisyjne otwarcie mieszkania - napisał Rybak.
- W trakcie pobytu w mieszkaniu pan Jacek Kotas, wieloletni przyjaciel ministra (...) zauważył, że nie ma tam prywatnego laptopa śp. Aleksandra Szczygło. Zmarły nie posiadał służbowego komputera przenośnego, a w Biurze korzystał jedynie z komputera stacjonarnego, który został rozliczony w dniu 12 kwietnia 2010 r. i znajduje się w BBN - podał rzecznik.
Dodał, że decyzja o złożeniu zawiadomienia o możliwości popełnienia przestępstwa związanego z zaginięciem laptopa leży wyłącznie w gestii rodziny zmarłego i reprezentującej ją kancelarii adwokackiej. - Z informacji uzyskanych w kancelarii wynika, że zawiadomienie nie zostało dotychczas złożone, gdyż nadal trwają próby ustalenia, gdzie laptop ewentualnie mógłby się znajdować. Według oświadczenia kierowcy, który 10 kwietnia br. odwoził Szefa BBN na lotnisko, śp. A. Szczygło z pewnością nie zabrał laptopa do samolotu - zaznaczył Rybak.
Szef BBN Aleksander Szczygło zginął 10 kwietnia w katastrofie lotniczej pod Smoleńskiem. Kilkanaście dni później w mediach zaczęły się pojawiać informacje o zaginionym laptopie szefa BBN.