PO ma koalicję z PiS. Kolejna afera w Inowrocławiu ma drugie dno
Szefowa struktur PO w powiecie inowrocławskim Elżbieta Piniewska domaga się usunięcia z PO radnych powiatowych, którzy zawarli koalicję z PiS-em. Według naszych źródeł Piniewska nie powinna jednak zajmować w tej sprawie głosu, ponieważ to z powodu tej niespodziewanej koalicji jej mąż nie zostanie wicestarostą. - Ona nie jest w tej sprawie bezstronna - słyszymy.
08.05.2024 18:06
Powiat inowrocławski ma charakter ziemski, więc w jego skład wchodzi zarówno Inowrocław, jak i okoliczne gminy. W ostatnich wyborach do jego rady nikt nie zdobył większości. Ponieważ najwięcej mandatów zgarnęło KO i PiS, było jasne, że któraś z tych sił będzie musiała znaleźć koalicjanta.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Koalicji Obywatelskiej większość zapewniał polityczny układ z Naszymi Kujawami, w skład których wchodzili nie tylko lokalni działacze z ugrupowania o tej nazwie, ale również z PSL-u. I taką umowę zawarto w formie pisemnej.
We wtorek wszystko się jednak posypało. Podczas pierwszej sesji nowej rady, PiS ws. najważniejszych stanowisk głosował tak samo jak prawie wszyscy z klubu KO (dwóch pozostało nieugiętych). W efekcie PO wzięło stanowisko starosty (Wiesława Pawłowska, pełniła tę funkcję już wcześniej), a PiS posadę przewodniczącego rady (Marek Knop). Dodatkowo Suwerenna Polska dostała wiceprzewodniczącego, zaś PO wiceprzewodniczącego i stanowisko wicestarosty. Zbulwersowani działacze Naszych Kujaw opuścili salę obrad.
"Widocznie liczą się stołki"
Mimo że część mediów już ogłosiła, że został zawarty trwały, polityczny układ pomiędzy KO a PiS, to jeden z najważniejszych dla tego układu polityków zdradza nam nieoficjalnie: - Nie ma żadnej formalnej umowy koalicyjnej.
Jak zapewnia Wirtualną Polskę Bartosz Krajniak z Naszych Kujaw, który według wcześniejszych uzgodnień miał zostać starostą, jego klub nie prowadził rozmów z nikim innym, tylko z KO.
- Jeszcze przedwczoraj odbyliśmy spotkanie w przyjaznej atmosferze. Członkowie KO akceptowali wspólny program - zaznacza.
I dodaje: - Nie wiem, co się wczoraj stało. Domyślam się, że zwyciężyły partykularne interesy osobowe pewnych samorządowców. Byliśmy tym zniesmaczeni. Wyszliśmy dlatego, że głosowanie było tajne, a nie chcieliśmy, by pojawiły się spekulacje, że ktoś z nas głosował za koalicją z PiS. Startowaliśmy w opozycji do rządzącej powiatem Wiesławy Pawłowskiej, ponieważ powiat jest źle zarządzany, jest w bardzo złej kondycji finansowej, już nie wspominając o fatalnej atmosferze, jaka panuje w starostwie.
Niedoszły starosta zaznacza, że nie rozumie, jak nagle dogadały się środowiska polityczne, które programowo i ideologicznie do siebie nie pasują. Nadmienia przy tym, że nie zależało mu na polityce, a na zmianach w powiecie, np. budowie dróg.
- Widocznie liczą się stołki - wzdycha Bartosz Krajniak. - Szkoda, bo mieliśmy dobry plan, by w Inowrocławiu było lepiej. I szkoda, że polityka w dużym wydaniu schodzi tak nisko.
Krajniak nie wyklucza, że w przyszłości pojawi się szansa na zmiany w radzie powiatu, ale na dziś trudno mu ją sobie wyobrazić po tym, co stało się na sesji. Zapewnia jednak, że gdy pojawi się okazja, będzie gotowy do rozmów. Na razie nastawia się na działanie w opozycji.
Radny PiS: lokalni działacze wiedzą najlepiej
Ciężko jednak przewidzieć, że szansa na nowe rozdanie się pojawi. Już wczoraj, po sesji, na stronie powiatu inowrocławskiego pojawił się niepodpisany z nazwiska artykuł, w którym Bartosz Krajniak wraz ze swoimi kolegami został bardzo krytycznie opisany, a ich wyjście określone jako "zdumiewające".
"Radni ugrupowania Nasze Kujawy i Trzeciej Drogi Polski 2050 Szymona Hołowni - Polskiego Stronnictwa Ludowego, którzy liczyli na objęcie najważniejszych funkcji w samorządzie, po niepomyślnym dla siebie pierwszym głosowaniu ostentacyjnie opuścili salę obrad i w zasadzie zakończyli pracę. Nie brali udziału w większości kolejnych głosowań. Powrócili dopiero na sam koniec sesji. Pytanie, czy po to zostali wybrani przez mieszkańców do Rady Powiatu?" - czytamy w publikacji na stronie inowroclaw.powiat.pl.
- W życiu trzeba mieć trochę pokory, a nie jak u Barei, że ogłasza się, kto ma być kim jeszcze przed tajnym głosowaniem - komentuje z lekkim przekąsem Marcin Wroński, powiatowy radny klubu PiS w Inowrocławiu. - To bardzo niedobrze, kiedy partyjne centrale albo posłowie z oddali próbują narzucać, kto z kim ma zawierać koalicję. Lokalni działacze sami najlepiej wiedzą, z kim chcą współpracować i jaki układ zagwarantuje rozwój gminy czy powiatu. Wczorajsza sesja była oznaką demokracji w radzi - dodał.
PO może wyrzucić swoich członków
Sprawa się jednak na tym nie kończy, bo mimo że głosowanie było tajne, to działacze Platformy Obywatelskiej (która stanowi trzon KO) zapewniają, że wiedzą, kto i jak głosował. Chcą, by tych, którzy przeforsowali kandydatury PiS, wyrzucono z ugrupowania.
Szefowa struktur PO w powiecie inowrocławskim Elżbieta Piniewska wręcz zapewnia, że wniosek w tej sprawie trafi wkrótce do premiera Donalda Tuska. Jej stanowisko jest szczególnie ważne również dlatego, że jest przewodniczącą sejmiku województwa kujawsko-pomorskiego.
W swoim oświadczeniu Piniewska napisała: "Radni ci zdradzili nie tylko ideały i wartości Koalicji Obywatelskiej, ale zdradzili również swoich kolegów z list, którzy wypracowywali te mandaty oraz zdradzili wyborców, którzy głosowali na listę Koalicji Obywatelskiej obdarzając ich zaufaniem. Z ogromną przykrością odnotowujemy, że cała ta historia przypomina wydarzenia sprzed kilku lat w Sejmiku Śląskim, w którym radny Kałuża zdradził kolegów z Koalicji Obywatelskiej przechodząc na stronę PiS".
Nasi rozmówcy wskazują jednak, że Piniewska nie jest najlepszą osobą, by decydować o losie niezdyscyplinowanych radnych. Cała sprawa ma bowiem nieco szerszy kontekst. By go zrozumieć, trzeba cofnąć się o kilka lat.
Polityczny tygiel. A w nim niedoszły prezydent
Inowrocławiem w latach 2002-23 zarządzał Ryszard Brejza. Był co prawda bezpartyjny, ale nieraz wspierał działania PO, a jego syn Krzysztof jest od dawna jednym z czołowych polityków PO (obecnie jako europoseł).
Jednocześnie prezydent Brejza był przez kilka lat w koalicji z Solidarną Polską Zbigniewa Ziobry (czyli koalicjanta PiS w Sejmie). Rozpadła się ona pod koniec 2016 r., gdy politycy SP zarzucili włodarzowi miasta, że jednoznacznie popiera PO w sporze na szczeblu krajowym.
Od tego czasu Inowrocław był polem jednych z największych politycznych starć pomiędzy PO a PiS we wszystkich polskich samorządach. To zaowocowało m.in. aferą hejterską, aferą fakturową i najprawdopodobniej również częściowo aferą Pegasusa (służby i komisja wciąż to wyjaśniają, podobnie jak powiązania tych trzech afer).
Ryszard Brejza utrzymał władzę w mieście bez prawicowego koalicjanta, wygrał kolejne wybory samorządowe, a jesienią 2023 r. został senatorem z ramienia KO. Tymczasowo zastąpił go Wojciech Piniewski jako komisarz, a w tegorocznych, wiosennych wyborach samorządowych Piniewski sam wystartował na prezydenta Inowrocławia. Przegrał z bezpartyjnym Arkadiuszem Fajokiem i został mu tylko mandat radnego miasta, w Inowrocławiu słabo opłacany.
Nasze źródła twierdzą, że miał znaleźć bezpieczną przystań we władzach powiatu.
Widzieliśmy nawet podpisaną umowę koalicyjną między KO a Naszymi Kujawami, która nie doszła ostatecznie do skutku. Faktycznie zostało do niej wpisane, że Wojciech Piniewski ma zostać wicestarostą. Jego żona Elżbieta Piniewska brała udział w negocjowaniu tej umowy. - I ona teraz chce wyrzucać kogoś z partii? - pyta jeden z naszych rozmówców.
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski