"Po co te dyskusje nad grobami w dzień święta?!"
Czy jeżeli czyjaś rodzina, czyjś ojciec, czyjaś matka mają dwuznaczną opinię w swoim środowisku, to ja, nawet tę opinię podzielając, idę na pogrzeb i dyskutuję nad grobem? Nie, to by było niemoralne. To jest właśnie sprawa moralności i dobrego smaku - mówi w rozmowie z "Wprost" Władysław Bartoszewski. Odnosi się w ten sposób do słów Radosława Sikorskiego, który Powstanie Warszawskie nazwał narodową klęską. - Uważam, że sprawa powstania warszawskiego to nie tylko kwestia historyczna, ale także jak najbardziej aktualna. Chodzi o filozofię rządzenia - odpowiada również "Wprost" Sikorski.
07.08.2011 | aktual.: 07.08.2011 19:11
Czy według Bartoszewskiego złamaniem zasad elegancji i kultury jest publikowanie wpisu o powstaniu w internecie przez ministra spraw zagranicznych? - Minister jest młody, z Bydgoszczy i w swoim kręgu kulturowym ma prawo mieć poglądy, jakie ma! Ale czy to jest właściwy moment, żeby tego dnia tego typu rzeczy były publikowane, to ja mam wątpliwości. Bardzo szanuję zaangażowanie ministra Sikorskiego, który walczył w Afganistanie przeciwko prosowieckim siłom. I życzę jemu, jego dzieciom i wnukom, aby szanowały dorobek swojego ojca. Sam wyrażam nadzieję, że człowiek wychowany w Anglii będzie miał tyle elegancji, że uszanuje uczucia i dorobek innych - mówi Bartoszewski.
Bartoszewski uważa, że o tym, czy powstania były sukcesami czy porażkami, może dyskutować każdy, nie tylko żołnierz, który brał w nich udział. - Tylko nie nad grobami w dzień święta - dodaje. Kiedy więc jest na takie dyskusje najlepszy czas? - Jest trzysta sześćdziesiąt kilka dni w roku. Wtedy można prowadzić dyskusje historyczne. Szczególnie jak się ma wiedzę. Bo ja też mogę sobie prowadzić dywagacje i mieć mniemanie, jak należy postawić most na Wiśle. Ale czy ja się na tym znam?- pyta Bartoszewski.
Czy jednak do czegoś doprowadziła dyskusja, którą - jak mówi sam Bartoszewski - prowadził on od 1944 r.? - Oczywiście, że doprowadziła - zapewnia. - Włączył się w nią również Karol Wojtyła. W pierwszej swojej homilii jako Ojciec Święty, odwiedzając Ojczyznę 2 czerwca 1979 r., mówił z najwyższym szacunkiem o powstaniu warszawskim, choć jest człowiekiem z Krakowa, a nie z Warszawy. W 1944 r. był świadomym młodym studentem. Choć nie był w Warszawie, jego stosunek do powstania był pełny najwyższego szacunku, uznania i podziwu. Nie emocjonalny, ale jako człowieka również głęboko myślącego. Więc proszę bardzo – ktoś uważa, że błogosławiony Kolbe słusznie został błogosławionym, ktoś inny, że nie, ale jest pewna forma kultury i elegancji - dodaje Władysław Bartoszewski.
Sikorski: to nie jest zły czas
- Po co to panu było? - pyta Aleksandra Pawlicka szefa MSZ Radosława Sikorskiego, odnosząc się do kontrowersyjnych wpisów ministra na Twitterze. - Uważam, że sprawa powstania warszawskiego to nie tylko kwestia historyczna, ale także jak najbardziej aktualna. Chodzi o filozofię rządzenia, sposób, w jaki przywódcy państwa podejmują decyzje, o to, czy podejmując je, kierują się racjonalną oceną możliwości - mówi Sikorski.
- Według mnie – i to napisałem w moim internetowym blogu – podejmowanie decyzji to ważenie ryzyka. Nie znam nikogo, kto ujmowałby cokolwiek powstańcom. Jednocześnie uważam, że z takich tragedii jak powstanie warszawskie trzeba wyciągnąć wnioski. Bo jeśli tego nie zrobimy, to takie decyzje się powtórzą - tłumaczy Radosław Sikorski.
Szef MSZ nie uważa, że wybrał zły czas na dyskusję o zasadności powstania. - Uważam, że o spornych ocenach danego wydarzenia należy rozmawiać wtedy, gdy to wydarzenie skupia zainteresowanie opinii publicznej. Pompatyczne obchody powstania stanowią dla młodego pokolenia przekaz, że tak właśnie należy robić. Oczywiście w sensie działań patriotycznych – rzeczywiście tak należy, ale w sensie podejmowania decyzji przez przywódców – nie, bo ryzyko było zbyt wielkie. Tragedia była przewidywalna i wielu ją przewidziało - uzasadnia minister.
Władysław Bartoszewski, powstaniec, upiera się jednak, że na takie nauki mamy 365 dni w roku, a ten jeden powinien być dniem szacunku, hołdu, wspomnień i czczenia pamięci tysięcy ludzi poległych w powstaniu. Sikorski z takim stwierdzeniem się nie zgadza. - Nie zgadzam się, że trzeba w rocznicę budować mit powstania, a wątpliwościami dzielić się pokątnie. Mit powstania rośnie z roku na rok, nie maleje. Co roku dostaję coraz więcej zaproszeń na coraz większą liczbę uroczystości związanych z powstaniem, i to nie tylko w Warszawie, ale w całej Polsce. Skoro tak, to tym ważniejsze, by naświetlić także okoliczności podjęcia decyzji o powstaniu. Hołd powstańcom i uszanowanie ich nie podlegają jakiejkolwiek dyskusji, ale jeśli mamy wyciągnąć wnioski z błędu, to trzeba o nim dyskutować właśnie wtedy - uważa Sikorski.
Czy jednak pisząc w blogu, że powstanie to katastrofa narodowa, minister zdawał sobie sprawę, że to woda na młyn PiS, że tylko sprawi, iż ataki i gwizdy podczas obchodów będą jeszcze silniejsze? - Gwizdy to nic nowego. Już jakiś czas temu sformułowałem tezę, że dla niektórych w naszym kraju najwyższą formą patriotyzmu jest zohydzanie Polakom obecnej Polski i oskarżanie demokratycznego rządu o zdradę i zaprzaństwo - broni się Radosław Sikorski.