PO chce powołania komisji śledczej ws. Gilowskiej
Szef klubu PO Jan Rokita wezwał
premiera Kazimierza Marcinkiewicza do wyjaśnienia wszystkich
okoliczności związanych z dymisją wicepremier Zyty Gilowskiej. Jak
powiedział, jeśli to nie nastąpi, PO może na najbliższym
posiedzeniu Sejmu rozważyć złożenie wniosku o powołanie sejmowej
komisji śledczej w tej sprawie.
28.06.2006 | aktual.: 28.06.2006 10:06
Jeśli w ogóle komisje śledcze, takie właśnie do pracy na dwa czy trzy tygodnie, zgodnie z postanowieniem konstytucji mają sens - to właśnie do tego typu spraw. Tu wystarczy przesłuchać pięć osób. Zamknąć sprawę raportem i ogłosić, co w tej sprawie się tak naprawdę stało - dodał.
Wcześniej w radiowych "Sygnałach dnia" Rokita mówił, że jest zdumiony zachowaniem premiera w sprawie Gilowskiej, ponieważ premier najpierw podejmuje decyzję o dymisji wicepremier, a cztery dni później "zwala ją na służby specjalne".
Ja jestem zdumiony zachowaniem premiera Marcinkirewicza w całej tej sprawie, bo proszę popatrzeć: ktoś kto w piątek zwalnia swojego wicepremiera ze stanowiska (...) mówi we wtorek, że to jest zwolnienie wymuszone przez agentów służb specjalnych. To stwarza jakieś świadectwo niesłychanie upiornej tajemnicy. Bo co to oznacza - premier, który w piątek podjął tę decyzję, podejmując ją działał pod naciskiem jakichś tajnych ludzi? To jakich ludzi panie premierze? Proszę wymienić ich nazwiska - mówił Rokita.
Uznał też, że "jest coś po ludzku nierzetelnego" w zwolnieniu kogoś, a kilka dni później zorganizowaniu konferencji prasowej pod hasłem: "Wracaj Zyta, wracaj. Chcemy ciebie". - No to trzeba było nie zwalniać - dowodził.
Odnosząc się do przyjętych przez PiS standardów, które decydują o tym, że osoba, która ma stawiane zarzuty, musi odejść z zajmowanego stanowiska Rokita powiedział:
To jeżeli się tak uważa, to trzeba być konsekwentnym w wyrażaniu swojego zdania. Ja mam tylko takie wrażenie, że tu się toczy pewna gra pozorów. Premier, który podejmuje decyzję, a zwala ją na służby specjalne. Premier, który podejmuje decyzję, a cztery dni później, wiedząc, że powrót wicepremier Gilowskiej do rządu nie nastąpi, dla celów propagandowych mówi publicznie: Zyta wróć, Zyta wróć. Mnie to nie wygląda rzetelnie.(...) Ja bym się tak nigdy nie zachował.
Pytany, jaka jego zdaniem będzie decyzja sądu lustracyjnego - czy rozpocznie proces Gilowskiej, czy zaniecha go ze względu na to, że nie pełni już ona żadnej funkcji publicznej, Rokita powiedział, że bardzo by chciał, aby Gilowska miała szansę udowodnienia własnej niewinności przed sądem. Dodał, że jest jednak "pełen obaw", ponieważ zna orzeczenie Sądu Najwyższego, które powiada, iż osób, które złożyły funkcję publiczną, Rzecznik Interesu Publicznego nie może zaskarżać w procesie lustracyjnym.
Jeśli pan premier jest dzisiaj zdziwiony tym faktem, to można powiedzieć tak: "Panie premierze, czytać prawo, w piątek trzeba było przeczytać orzeczenie Sądu Najwyższego". (...) Jeśli dzisiaj premier mówi, że nie wiedział, że tak się stanie, to ja powiem - tak było napisane w orzeczeniu Sądu Najwyższego. Wszyscy to wiedzieli - dodał.
Premier tłumaczył na konferencji prasowej, a powtórzył to w wywiadzie dla środowego "Dziennika", że Rzecznik Interesu Publicznego poinformował go tydzień temu, że jeśli ktoś składa dymisję z funkcji publicznej, to jego sprawa nie jest kierowana do sądu lustracyjnego, natomiast jeśli sam nie podaje się do dymisji - to wniosek jest kierowany do sądu lustracyjnego i taka osoba ma szansę oczyścić się przed sądem ze stawianych jej zarzutów.
Dlatego - jak uzasadniał - był przekonany, że proces Gilowskiej przed sądem lustracyjnym się odbędzie, a skoro okazało się, że jednak może do niego nie dojść, to powtórzył, że wobec tych wszystkich manipulacji zaprasza do rządu wicepremier Zytę Gilowską w każdej chwili.
Premier zdymisjonował w piątek wicepremier i minister finansów Zytę Gilowską po tym, jak Rzecznik Interesu Publicznego Włodzimierz Olszewski złożył w Sądzie Lustracyjnym wniosek o jej lustrację.