Planowali zamach na Trumpa. Podejrzenia padły na Iran
Departament Sprawiedliwości postawił w piątek federalne zarzuty trzem osobom, które miały planować zamach na Donalda Trumpa. Oskarżeni mieli działać na zlecenie irańskiego agenta, a do zbrodni miało dojść jeszcze przed wyborami prezydenckimi w USA.
Zgodnie z materiałami zgromadzonymi w toku śledztwa, we wrześniu irańscy urzędnicy poprosili jednego z oskarżonych mężczyzn, Farhada Shakeriego, aby śledził a potem zabił Donalda Trumpa. Shakeri nadal przebywa na wolności w Iranie -poinformował Departament Sprawiedliwości.
Ujawniony spisek oznacza kolejny domniemany zamach na życie Trumpa, który planował dokonać reżim w Iranie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Siedem dni na plan zabójstwa
Śledczy twierdzą, że Shakeri został pierwotnie zobowiązany przez Korpus Strażników Rewolucji Islamskiej do zabójstw obywateli USA i Izraela w USA. Jednak funkcjonariusze IRGC powiedzieli Shakeriemu 7 października, aby skupił się tylko na Trumpie, i że ma siedem dni na opracowanie planu zabójstwa.
Dwóch pozostałych oskarżonych, Carlisle Rivera i Jonathon Loadholt, są obywatelami amerykańskimi. Zostało aresztowani w Nowym Jorku i usłyszeli zarzuty pomocy irańskiemu rządowi w inwigilacji innego obywatela USA pochodzenia irańskiego. Do czasu rozprawy pozostaną w areszcie.
Potwierdzają się obawy USA
W oświadczeniach zarówno prokurator generalny Merrick Garland, jak i dyrektor FBI Christopher Wray potępili ciągłe groźby ze strony rządu Iranu wobec obywateli Stanów Zjednoczonych.
- Niewielu jest graczy na świecie, którzy stanowią tak poważne zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego Stanów Zjednoczonych, jak Iran - powiedział Garland.
Rząd USA wielokrotnie wyrażał obawy, że Iran może próbować przeprowadzić odwet za atak USA z 2020 r., w którym zginął gen. Kasem Sulejmani, wysoki rangą irański generał.
Trump na celowniku zamachowców
Jest to już kolejna sytuacja, kiedy pojawiły się podejrzenia o próbie zamachu na Donalda Trumpa. We wrześniu doszło do zatrzymania mężczyzny, który ukrywał się w krzakach przy ogrodzeniu klubu golfowego należącego do Donalda Trumpa, z karabinem AK-47 z celownikiem optycznym. Według policji, znajdował się około 300-500 metrów od Trumpa. Po oddaniu strzałów przez Secret Service, mężczyzna uciekł, porzucając broń w krzakach.
Do najpoważniejszego incydentu doszło 13 lipca podczas wiecu wyborczego w Pensylwanii. Kandydat republikanów został niegroźnie postrzelony w ucho. Gdyby kula uderzyła dosłownie kilka centymetrów dalej, zamach mógłby się skończyć tragicznie.
Źródło: CNN, WP Wiadomości