Znany pisarz Jakub Ż. poinformował, że ma odpowiedzieć przed sądem za znieważenie prezydenta Andrzeja
Dudy. Chodzi o wpis tego pisarza, w którym stwierdził, że prezydent, tu cytat, "jest debilem". Takie
sformułowanie padło we wpisie na Facebooku. Autorowi "Ślepnąc od świateł" grozi za to do 3 lat więzienia.
No właśnie, jak pan ocenia tę sprawę, czy faktycznie taki akt oskarżenia powinien zostać postawiony? Również
w kontekście tego, czy w ogóle tego typu paragraf powinien w Kodeksie Karnym o znieważeniu prezydenta
właśnie cały czas funkcjonować?
Myślę, że powinien. I kiedyś miałem inne zdanie na ten temat, ale obserwując - bo pamiętam chociażby przykład
jakiegoś bezdomnego z dworca, który krzyknął to czy owo, pewnie będąc pijanym bądź pod wpływem jakiś innych środków
odurzających. Potem mieliśmy do czynienia z serialem, ja wtedy byłem bardzo młodym człowiekiem, to było kilkanaście lat temu. Mieliśmy do czynienia z
serialem telewizyjnym jak ten bezdomny jest ścigany po sądach. Ale od tego czasu społeczeństwo
się rozwinęło, rozwinęły się narzędzia służące do tego, żeby ludzi szkalować, oskarżać,
obrażać, a czasami nawet grozić. Mam tutaj na myśli właśnie internet, za pośrednictwem którego
teraz komunikujemy się ze społeczeństwem, nawet
w tym momencie dosłownie. Więc myślę, że taki przepis powinien w
polskich przepisach pozostać. Pytanie jak on powinien być stosowany później już w praktyce.
My w naszych programach...
Prezydent jest Prezydentem Rzeczypospolitej i właśnie taki wpis kogoś
znanego, kto jednak powinien brać odpowiedzialność za swój język, biorąc pod uwagę liczbę odbiorców, do
których trafia, potem ma wpływ na takie postawy, o jakich mówiliśmy przez ostatnie minuty.
My oczywiście w publicystyce politycznej takich sformułowań nie używamy. Ale czy artyści, na
przykład pisarze, którzy przecież zajmują się pisaniem, nie mają prawa używać nawet tak kontrowersyjnych
określeń - i możemy się z nimi, z tymi określeniami, absolutnie nie zgadzać - ale czy jednak wolność słowa nie powinna
raczej, nie wiem, pozwalać na to, żeby takich określeń - podkreślam, nawet możemy się z nimi nie zgadzać - po
prostu używać? Bo pan mówił o na przykład groźbach. Tutaj nie ma żadnej groźby, jest ocena. Podkreślam, może
być dla wielu kontrowersyjna, może nie. Jednak padła i pisarz jest oskarżony. Czy tak powinno być, czy to nie jest zbyt radykalny krok wobec niego?
To jest świetne pytanie, ale to nie jest pytanie do mnie, tylko do organów ścigania, ewentualnie do sądu, który rozstrzygnie, czy ta
sprawa, którą bada, zasługuje na to, żeby karać autora takich słów, czy nie. Natomiast sam przepis,
biorąc pod uwagę to, ile złych emocji, złych słów, obraźliwych treści wylewa się w internecie, wydaje
mi się, że jest zasadny.
Pytanie czy śledczy w ogóle pomogli sprawie. Bo ja na przykład o tym wpisie nigdy wcześniej
nie słyszałem. Dzisiaj nawet zagraniczne media piszą o tej sprawie, bo czytałem nawet tekst na ten temat na stronie
BBC. Pytanie czy prokuratura, czy śledczy nie wykazują się tu pewnego rodzaju nadgorliwością
w pana ocenie?
Tego nie wiem, ale jest bardzo wiele przypadków, o których byśmy nie słyszeli, gdyby nie to, że zaczęły zajmować się nimi organy ścigania czy
media. Nie słyszeliśmy o tym, że jakaś podrzędna prasa w takim czy innym kraju pisze na przykład o "polskich obozach
koncentracyjnych", gdyby nie to, że ktoś zaczął to nagłaśniać. I tu akurat nie wydaje mi się być kryterium.
Media przez to, że interesują się pracą organów ścigania, bo przecież organy ścigania nie
są gazetą i nie są od tego, żeby takie rzeczy nagłaśniać - nagłośniają to media. Opisując
konkretną sprawę. Natomiast organy ścigania są zobowiązane działać w granicach prawa.