PiS nie chce ujawnić umów z Polsatem. I nic mu za to nie grozi

PiS nie ujawniło wydatków na konwencję "Programowy ul", którą zorganizowano w maju, w studiach Polsatu. Zgodnie z tzw. ustawą antykorupcyjną, uchwaloną pod naciskiem Pawła Kukiza, partie powinny wyliczać wszystkie wydatki w publicznym rejestrze umów. Prawo jest jednak dziurawe, a za jego złamanie partiom nic nie grozi.

Jarosław Kaczyński podczas "Programowego ula"
Jarosław Kaczyński podczas "Programowego ula"
Źródło zdjęć: © GETTY | NurPhoto
Szymon Jadczak

22.06.2023 09:38

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

To miało być wydarzenie, które zmieni bieg kampanii wyborczej. W połowie maja na konwencję "Programowy ul" do hal telewizji Polsat na warszawskim Targówku ściągnęły tłumy działaczy Prawa i Sprawiedliwości, na czele z Jarosławem Kaczyńskim.

W kulminacyjnym momencie dwudniowej imprezy prezes PiS ogłosił plan podniesienia kwoty wypłacanej w ramach programu 500 plus do 800 złotych oraz wprowadzenia darmowych przejazdów autostradami i darmowych leków dla seniorów.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Inni politycy PiS, występując na scenach i uczestnicząc w panelach w kilku salach, chwalili się swoimi osiągnięciami i składali kolejne obietnice. Wszystko w profesjonalnej oprawie telewizyjnej, z relacjami na żywo.

Minął miesiąc, umów brak

Od "Programowego ula" minął już ponad miesiąc. A informacji o umowach, które PiS podpisał z telewizją Polsat (na wynajem hal telewizyjnych) i z podmiotami, które obsługiwały wydarzenie, próżno szukać w rejestrze umów na stronie internetowej PiS.

Teoretycznie powinny się tam znajdować, za sprawą tzw. ustawy antykorupcyjnej, którą PiS wprowadził w ubiegłym roku pod naciskiem Pawła Kukiza, kiedyś muzyka, potem założyciela ruchu i partii Kukiz’15, od kilku lat wspierającego PiS. Wprowadzenie ustawy było warunkiem dalszego głosowania Kukiza i jego kilku posłów za ustawami przedstawianymi przez PiS.

Zgodnie z ustawą wywalczoną przez Kukiza, od połowy ubiegłego roku partie zobowiązane są do prowadzenia i bieżącego aktualizowania dwóch rejestrów: rejestru wpłat na partię (tylko tych powyżej 10 tys. zł od jednej osoby) oraz rejestru zawieranych umów. Oba rejestry partie muszą publikować na swojej stronie internetowej. A umowy powinny ujawniać najpóźniej 14 dni po ich zawarciu.

Nawet zakładając, że umowę na wynajem hal telewizyjnych PiS podpisał z Polsatem w pierwszym dniu "Programowego ula", czyli 13 maja - informacja o tej umowie powinna pojawić się w rejestrze 27 maja. Nic takiego się nie wydarzyło.

W tym czasie PiS ujawniło m.in. dwie umowy z firmą Piotra Agatowskiego na przeprowadzenie badań opinii publicznej (za 191 tys. zł) i umowę ubezpieczenia (za 4 tys. złotych). W rejestrze jednak ani śladu po umowach dotyczących "Programowego ula".

Zgodnie z ustawą, za nieujawnienie informacji w rejestrze partiom grożą kary finansowe (do 30 tys. złotych). Ale, jak się okazuje, groźba jest tylko teoretyczna.

Dziurawe przepisy, bezkarne partie

Krzysztof Urbaniak, prawnik i politolog, profesor Uniwersytetu Adama Mickiewicza w Poznaniu tłumaczy: - Kary za złamanie przepisów uchwalonych z inicjatywy Pawła Kukiza powinna nakładać Państwowa Komisja Wyborcza. Ale przewodniczący PKW, w piśmie do marszałek Sejmu z 22 listopada 2022 r., poinformował, że przepisy są wadliwie skonstruowane, więc PKW żadnych kar nakładać nie może.

Na czym polega problem? Urbaniak wyjaśnia dalej: - Po pierwsze, PKW nie ma narzędzi, żeby egzekwować od partii dostarczenie dokumentów, o których mówią nowe przepisy. A po drugie, w ustawie nie wskazano trybu postępowania w tych sprawach, a Kodeks Postępowania Administracyjnego nie ma zastosowania, gdyż PKW nie jest organem administracji. Nie wskazano też sądu, do którego partia mogłaby się odwoływać od decyzji PKW; nie ma ani słowa o tym, w jakim trybie i terminach takie odwołania miałyby się odbywać.

Szef PKW podkreślił, że "w obecnym stanie prawnym wykonywanie przez nią [PKW] zadań, o których mowa wyżej, jest niemożliwe".

Prof. Urbaniak dodaje, że - według jego wiedzy - marszałek Sejmu do dziś nie odpowiedziała na pismo z PKW.

W rezultacie PiS-owi i innym partiom nic nie grozi za zlekceważenie obowiązku umieszczania umów w rejestrze.

Umowy jawne, chyba że są tajemnicą

O to, dlaczego umów dotyczących organizacji "Programowego ula", a także o umowy na realizację głośnego spotu z ujęciami z Auschwitz, nie zamieszczono w rejestrze, zapytaliśmy władze PiS. Odpowiedział nam sekretarz PiS Krzysztof Sobolewski. Z jego maila wynika, że partia wpisuje umowy do rejestru zgodnie z prawem, ale wcale nie musi automatycznie wpisywać tam wszystkich zawieranych umów.

Jak to możliwe? Znowu poprosiliśmy o wyjaśnienie prof. Krzysztofa Urbaniaka. - To jest sprytny wybieg. Twórcy nowych przepisów zapisali w nich, że o tym, co trafi do rejestru, decydują przepisy ustawy o dostępie do informacji publicznej. I tu jest haczyk.

Bo partia może uznać, że umowa zawiera informacje, które w jej ocenie nie są informacją publiczną ze względu na prywatność osoby fizycznej lub tajemnicę przedsiębiorcy. Świetna furtka, która pozwala obejść przepisy - wyjaśnia prof. Urbaniak.

PiS uchwalił więc dziurawe prawo, które w żaden sposób nie karze za omijanie przepisów, które miały zwiększyć transparentność działania partii politycznych. Marszałek Sejmu wie o tym od ponad pół roku, ale Sejm na razie nie poprawił wadliwych przepisów.

- Nie wiedziałem, że ten jeden z zapisów szerokiej zakresowo ustawy tak wygląda. Nie brałem udziału w pracach komisji. Bardzo panu dziękuję za informację. Trzeba będzie złożyć poprawkę do tych przepisów - stwierdził Paweł Kukiz, gdy opisaliśmy mu, jak w praktyce działa ważny element "ustawy antykorupcyjnej".

Według ustaleń Kamila Dziubki z Onetu, konwencja "Programowy ul" miała kosztować ponad 3 mln złotych. A wysokość tej kwoty miała poruszyć zarówno samego Jarosława Kaczyńskiego, jaki i szeregowych parlamentarzystów obozu władzy.

Szymon Jadczak, dziennikarz Wirtualnej Polski

Kontakt do autora: szymon.jadczak@grupawp.pl

Komentarze (1009)