PiS alarmuje: groźny paraliż, PO może wykorzystać służby
Przedstawiciele PiS w sejmowej komisji ds. służb specjalnych oświadczyli, że prace komisji zostały sparaliżowane. Ich zdaniem, jest to tym groźniejsze, że - jak ocenili - PO może chcieć wykorzystać służby specjalne w kampanii wyborczej. - Zarzuty PiS to popis skretynienia - odpowiada Konstanty Miodowicz z PO.
Poseł PiS Jarosław Zieliński mówił podczas konferencji prasowej w sejmie, że komisja ds. służb specjalnych stała się bardziej "parasolem ochronnym dla służb", niż sejmowym organem kontroli. Według Zielińskiego, jest to sytuacja "nienormalna i może być groźna".
- Służby specjalne zawsze powinny być pod bardzo rygorystycznym nadzorem i kontrolą (...). Trzeba po prostu pilnować służb, a w kampaniach wyborczych może być szczególna pokusa działań upolitycznionych - mówił Zieliński.
Dopytywany, czy obawia się, że PO może chcieć wykorzystać służby specjalne w tych wyborach odpowiedział: "ależ oczywiście, że się tego obawiam". - Jeżeli mieliśmy do czynienia z takimi działaniami, jak działania najważniejszej służby wymierzone w prezydenta, to nasze obawy mogą być chyba w pełni uzasadnione - przekonywał Zieliński.
Tymczasem - jego zdaniem - prace komisji ds. służb specjalnych zostały sparaliżowane. Zieliński podkreślił, że działa ona bez przewodniczącego, a w prezydium komisji zasiada jedynie poseł SLD Janusz Krasoń, jako jej wiceszef.
Zieliński dodał, że członkowie komisji postanowili, że przewodniczący wybrany zostanie podczas ostatniego posiedzenia sejmu w tej kadencji. - To jest sytuacja groteskowa, którą posłowie koalicji zafundowali w tej komisji - powiedział.
Jak podkreślił, sfera działalności komisji jest "bardzo ważna, wrażliwa", a - jak przekonywał - "szczególnie w okresie kampanii wyborczej nad służbami trzeba w sposób wyjątkowy czuwać". - Może o to chodzi, aby komisja nie wykonywała swojej roli? - pytał poseł PiS.
Inny poseł PiS z komisji Marek Opioła podkreślił, że podczas ostatniego posiedzenia posłowie PO i PSL uniemożliwili wybór przewodniczącego komisji. - Czego się boi koalicja rządowa, aby poseł prawdziwej opozycji stał na czele komisji ds. służb specjalnych? - pytał poseł.
Posłowie koalicji w komisji, w ocenie Opioły, "non stop chronią premiera, szefa Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego i szefów poszczególnych służb specjalnych".
Opioła mówił też, że praktyką w pracach komisji w ostatnim czasie jest to, że nie zajmuje się ona na swoich posiedzeniach trudnymi tematami, ale wysyła pisma do szefów służb z prośbą o ustosunkowanie się. - Oni (członkowie komisji z koalicji) boją się jakichkolwiek posiedzeń komisji w tak ważnych sprawach, oni wciąż chronią szefa ABW - ocenił.
W tym kontekście poseł powiedział o publikacji "Gazety Polskiej" o tym, że prezydent Lech Kaczyński został zarejestrowany w tajnym katalogu ABW, co według gazety oznacza, że mógł być podsłuchiwany. Posłowie PiS chcieli, by szef ABW przedstawił na posiedzeniu komisji informacje na temat podjęty w publikacji. Ostatecznie komisja zdecydowała - jak podkreślili posłowie PiS - że do szefa ABW skierowane zostanie pismo z prośbą o wyjaśnienia.
Zasiadający w speckomisji poseł PO Konstanty Miodowicz nazwał zarzuty PiS "popisem idiotyzmu i partyjnego skretynienia". - Ja bym dedykował członkom PiS zasiadającym w komisji ds. służb specjalnych opamiętanie się i pomyślenie, chociaż przez moment, że poza kontrowersyjną partią, której są aktywistami, jest również Polska, są instytucje państwa polskiego, że o Polskę wolną i niepodległą walczyły pokolenia i tego dorobku jakim jest funkcjonowanie demokratycznego, suwerennego i wolnego państwa nie należy nikczemnie deptać - podkreślił Miodowicz.
We wtorek ABW zaprzeczyła, by inwigilowała prezydenta Lecha Kaczyńskiego. - Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego po raz kolejny informuje, że nie inwigilowała śp. prezydenta Lecha Kaczyńskiego, co potwierdziła Prokuratura Okręgowa w Warszawie - napisała rzeczniczka Agencji w oświadczeniu przesłanym Polskiej Agencji Prasowej.