Piotr Szumlewicz: Duda jest kopią Komorowskiego. Różnice są kosmetyczne
- Program Dudy nie różni się znacząco od poglądów Komorowskiego. Zwycięstwo kandydata PiS-u to gwarancja wprowadzenia nowych ludzi do Pałacu Prezydenckiego. Cała reszta jest tajemnicą – mówi Wirtualnej Polsce Piotr Szumlewicz, socjolog i dziennikarz, autor książki „Wielkie pranie mózgów. Rzecz o polskich mediach”. W pierwszej części rozmowy podsumowującej prezydenckie wybory publicysta opowiada m.in. o tym, co zmieni się w Polsce, jeśli w październiku wygra PiS, czy straszenie partią Kaczyńskiego wciąż działa i co zrobi Platforma w razie przegranej.
27.05.2015 | aktual.: 30.05.2015 14:17
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
WP: Grzegorz Wysocki: Tuż po wynikach drugiej tury rozpoczął się lament w mediach społecznościowych. Ściany Facebooka i Twittera przemieniły się w ściany płaczu: „Żegnaj, Polsko! W tym kraju nie ma już dla mnie miejsca”; „Jesteśmy spakowani. Do zo w nowej Polsce, gdziekolwiek ona by nie była”; „Wyprowadzamy się, Pisiory spalą nas na stosie”; „Zostały na szczęście jeszcze jakieś tanie loty” itd. itp. Czy naprawdę stało się coś strasznego? Czy wygrana Andrzeja Dudy to dla pana dużo gorsza wiadomość od wygranej Bronisława Komorowskiego?
Te histeryczne reakcje o tyle mogą zdumiewać, że program Dudy nie różni się znacząco od poglądów Komorowskiego. Niewątpliwie jednak obaj inaczej rozkładają akcenty. Odnośnie polityki rynku pracy czy świadczeń rodzinnych wiele się nie zmieni. Natomiast Duda z pewnością umocni środowiska ksenofobiczne, antysemickie czy homofobiczne oraz uwiarygodni w przestrzeni publicznej poglądy, które dotychczas były uznawane za skrajnie prawicowe. Próbkę swoich możliwości dał w debacie prezydenckiej swoją wypowiedzią o Jedwabnem. Prezydentura Dudy to z pewnością wsparcie dla kleru w jego najmroczniejszym wcieleniu, zielone światło dla nacjonalizmu, walka z "genderyzmem", jak też kult katastrofy smoleńskiej. Pod tym względem zwycięstwo Dudy może niepokoić.
WP: Jak rozumiem, pana zdaniem byłoby zupełnie inaczej, gdyby ponownie wygrał Komorowski?
Komorowski w wielu kwestiach sytuuje się na prawo od swojej ojczystej partii. Przecież to on wprowadził na salony Romana Dmowskiego, wsparł kult żołnierzy wyklętych, zaangażował się w nacjonalistyczną licytację na to, kto jest prawdziwym Polakiem, której zwieńczeniem są marsze 11 listopada. Komorowski był prezydentem, który mógłby stać na czele koalicji PO-PiS. Nienawiść środowisk skrajnej prawicy wobec niego jest merytorycznie mało uzasadniona.
WP: Czyli zgadza się pan z powyborczym komentarzem młodych lewicowców z partii Razem: „Konserwatywnemu wolnorynkowcowi z Unii Wolności gratulujemy zwycięstwa nad konserwatywnym wolnorynkowcem z Unii Wolności”? Sam napisał pan: „Oto na stanowisku prezydenta jednego prawicowego polityka zastąpi inny, jeszcze bardziej prawicowy polityk. Wygrał, bo umacnianie status quo przedstawił jako olbrzymią zmianę”.
Tak, powiedziałbym wręcz, że Duda jest kopią Komorowskiego, Komorowskim 2.0, a różnice między nimi na wielu obszarach są kosmetyczne. Obaj licytują się, który więcej wyda na zbrojenia, który z nich wprowadzi do Polski więcej amerykańskich jednostek wojskowych albo który stworzy silniejszy sojusz przeciw Rosji. Co do polityki społeczno-ekonomicznej dziwi mnie, że nawet część ludzi o lewicowych poglądach chwali Dudę. Warto pamiętać, że mając władzę, PiS obniżył podatki dla osób najlepiej zarabiających i zniósł podatek od spadków dla najbliższych członków rodziny. To ostatnie rozwiązanie jest ewenementem w skali Europy.
Zarazem w kampanii Duda krytykował Komorowskiego za podwyżki podatków i sam domagał się ich radykalnej obniżki. Przy okazji oczywiście obiecywał zwiększenie wydatków o kilkadziesiąt miliardów rocznie – np. na zwiększenie świadczeń rodzinnych albo obniżenie wieku emerytalnego. Krótko mówiąc, jego propozycje były kompletnie nierealistyczne. Mam wrażenie, że dla Dudy i jego obozu politycznego gospodarka w ogóle nie ma znaczenia.
WP: A co ma?
Liczy się Kościół, wąsko pojmowana polskość, Smoleńsk i władza. Reszta to przypisy. Dlatego Dudzie nie przeszkadza obecność w swoim środowisku ludzi takich jak Jarosław Gowin, którzy są bardziej liberalni gospodarczo niż Ewa Kopacz. Krytykował Komorowskiego za wsparcie dla podwyższenia wieku emerytalnego, a nie widział nic złego w tym, że ustawę w tej sprawie podpisał Gowin.
Komorowski oczywiście również jest liberałem. Podpisał podniesienie wieku emerytalnego czy wsparł zwiększenie elastyczności rynku pracy, w wyniku którego związki zawodowe zawiesiły swój udział w Komisji Trójstronnej. Konsekwentnie wspierał także rozwiązania przychylne dla przedsiębiorców, a jednocześnie uparcie lekceważył środowiska związkowe.
WP: A może główna różnica między kandydatami polega na czymś zupełnie innym i jest w dużej mierze symboliczna: polityk z partii, która chce zmian, wygrał z jedną z ikon obecnego układu, z patronem zadowolonego z siebie obozu władzy?
Tegoroczne wybory prezydenckie tylko umocniły polaryzację sceny politycznej na PO i PiS. Po raz kolejny zadziałał sprawdzony trick pokazywania obu obozów politycznych jako przeciwstawnych sobie i silnie skonfliktowanych. Zwycięstwo Dudy to gwarancja wprowadzenia nowych ludzi do Pałacu. Cała reszta jest tajemnicą.
Natomiast zgadzam się, że Duda dla wielu wyborców faktycznie jest wyrazem świeżości, nowej energii i innej wizji Polski. Komorowski reprezentuje tutaj świat dumnych, wyobcowanych elit – złowrogi „układ”. Tej opozycji używają też dziennikarze bliscy PiS-owi.
WP: Może mają rację?
Nie, to wyłącznie sprytny zabieg PR-owy. Środowiska polityczne i dziennikarskie w Polsce są dosyć hermetyczne. Dotyczy to tak tych związanych z PiS-em, jak i PO. Śmieszy mnie, gdy zapraszani do największych stacji radiowych i telewizyjnych dziennikarze „Do Rzeczy” albo „W Sieci” stylizują się na niepokornych i antysystemowych. Po zwycięstwie Dudy będą mieli problem, bo teraz to oni staną się propagandzistami władzy.
Wynik wyborów prezydenckich to wielki sukces PiS-u, Jarosława Kaczyńskiego i Andrzeja Dudy. Warto przypomnieć, że jeszcze dwa miesiące przed wyborami Duda miał poparcie na poziomie około 20 proc. Z drugiej strony w niewielu krajach współczesnej Europy jedna siła polityczna przez blisko 10 lat wygrywa wszystkie wybory. Niemniej wynik wyborów prezydenckich stanowi przełamanie, które z pewnością doda sił partii Kaczyńskiego.
WP: Samemu Kaczyńskiemu również? Może to koniec PiS-u Kaczyńskiego i Macierewicza?
Zwycięstwo Dudy jest zwycięstwem PiS-u, ale trzeba przyznać, że Kaczyński jest odważny, zgłaszając do wyborów prezydenckich człowieka, który potencjalnie może go zdetronizować. Póki co jednak myślę, że pozycja Kaczyńskiego umocniła się. Przypominam, że Duda był sojusznikiem Macierewicza w rozpowszechnianiu teorii spiskowych po katastrofie smoleńskiej. Wątpię, aby teraz ich stosunki miały ulec pogorszeniu.
WP: Z drugiej strony, Duda nie dziękował w niedzielny wieczór Kaczyńskiemu, nie meldował prezesowi wykonania zadania.
Kampania Dudy od początku była budowana na jego rzekomej autonomii względem Kaczyńskiego, który wciąż ma duży elektorat negatywny. Ta strategia będzie kontynuowana w wyborach parlamentarnych. Kaczyński będzie kierował z tyłu, szykując się do powrotu na stanowisko premiera. Pod tym względem był to z pewnością przemyślany ruch taktyczny, który przyniósł sukces. Myślę zresztą, że zwolennicy Komorowskiego do ostatniego dnia przed ciszą wyborczą wyczekiwali aż Kaczyński albo Macierewicz skompromitują się jakąś nierozważną wypowiedzią. Pierwszy raz od lat nic takiego się nie stało i to wystarczyło, by kandydat PiS-u zwyciężył.
A nie wydaje się panu, że wyczerpała się już formuła pt. „ten szatański PiS”? Straszenie PiS-em chyba przestało działać?
Cóż, od rządów PiS-u minęło wiele lat, a Polacy szybko wybaczają politykom. Dotyczy to nie tylko PiS-u. Warto też pamiętać, że w Polsce duża część wyborców lekceważy kwestie wolności słowa, lustracji czy wpływu Kościoła na życie społeczne. Kilkanaście procent społeczeństwa ma tu sprecyzowane poglądy postępowe i podobna liczba to zwolennicy konserwatywnej rewolucji. Dla większości Polaków są to jednak sprawy drugorzędne.
WP: Czyli uważa pan, że to uzasadnione strachy i w dłuższej perspektywie czekają nas rządy biskupów, państwo wyznaniowe, wojna z Rosją, skłócenie z zagranicą i w ogóle – powszechna apokalipsa? Krążą też plotki, że w sklepach zabraknie bananów, a do więzień trafiać będą osoby opuszczające niedzielne msze święte.
(śmiech) Sam Duda ma ograniczone możliwości działania, ale gdyby Kaczyński wygrał wybory, wtedy pewnie pojawiłyby się powody do niepokoju. Rządy PiS-u to perspektywa instytucjonalnego wsparcia Kościoła, ograniczenia dostępności środków antykoncepcyjnych i stosowania in vitro czy wykorzystywania służb specjalnych do walki z opozycją. Ludzie głosowali na kandydata PiS-u, bo chcieli bardziej stabilnego zatrudnienia i wyższych płac. Tymczasem prędzej otrzymają zwiększenie liczby krzyży w instytucjach publicznych i ograniczenie praw kobiet pod hasłem walki z „ideologią gender”.
WP: Nie ponosi tutaj pana publicystyczny zapał?
Nie, gdyż Duda i jego sojusznicy mają spójne poglądy wyłącznie w sprawach religii, patriotyzmu i modelu rodziny. Ksenofobiczny katolicyzm to jedyny wyrazisty rys tożsamości Prawa i Sprawiedliwości. W innych kwestiach PiS jest bardzo elastyczny. Warto też pamiętać, że Duda jest zakładnikiem wspierających go skrajnie konserwatywnych środowisk takich chociażby, jak Radio Maryja czy kluby Gazety Polskiej.
WP: Co dalej z PO, a co z PiS-em? Walki frakcyjne i rewolucyjne zmiany w obu partiach?
PO wiele straciła po ustąpieniu Donalda Tuska z funkcji premiera i szefa partii. Ewa Kopacz nie ma tej siły ani w kraju, ani w partii. Mimo to myślę, że zmiany będą kosmetyczne. PO to partia konserwatywna, pragmatyczna, wielkomiejska. Buduje swoją siłę na przewidywalności i konsekwencji. Jest to podstawa jej siły, ale też słabości, bo ludzie czasem chcą czegoś więcej niż ciepła woda w kranie i stabilny, ale śmieciowy rynek pracy. Nie wyobrażam sobie PO jako partii kontestacyjnej.
WP: A jeżeli PiS przejmie władzę?
To Platforma będzie cierpliwie czekać na kompromitację rządu. Może dojść do dalszego zaostrzania konfliktu między PiS-em i PO. Pierwsi będą stylizować się na rewolucyjnych zwolenników nowego porządku, a drudzy będą chwalić się „25 latami wolności”. Ale, podobnie jak teraz, programy obu partii będą zbliżone do siebie.
WP: Umiałby pan już dzisiaj odpowiedzieć na pytanie o to, kto wygra w październiku? Wszystko się zmieni czy wszystko pozostanie po staremu?
Bardzo trudno to dzisiaj przewidzieć.
WP: *Niech pan spróbuje. *Na razie widzę same czarne scenariusze. Jeden to koalicja PO-partia Balcerowicza, czyli kolejna fala działań antypracowniczych, dalsza komercjalizacja usług publicznych i obniżka płac w wielu branżach. Drugi to koalicja PiS-Kukiz, czyli autorytarne państwo wyznaniowe, które w polityce gospodarczej kontynuuje to, co mamy obecnie. Trzeci scenariusz to kolejna kadencja koalicji PO-PSL, czyli kontynuacja konserwatywnego liberalizmu bez szarpnięć. Chyba, że obudzi się lewica…
Rozmawiał: Grzegorz Wysocki, Wirtualna Polska
*
W drugiej części rozmowy Piotr Szumlewicz opowiada m.in. o polskiej lewicy, Magdalenie Ogórek i przegranej Leszka Millera oraz o wielkim triumfie i najbliższej przyszłości Pawła Kukiza, o którym mówi: "Myślę, że za Kukizem stoi cała grupa PR-owców, którzy mu mówią, co ma robić, aby wyglądać autentycznie. Jego występy polityczne przypominają koncerty w Mrągowie, tyle tylko, że piosenki są zastępowane szczuciem przeciwko nieprzychylnym dziennikarzom, urzędnikom albo politykom. Gdy zaś nikną argumenty, Kukiz zaczyna powtarzać frazesy o mafii i złodziejach albo opowiadać o swoim życiu. Mamy więc pokaz sprawnego kabotyństwa pomieszanego z wyciskaniem łez".
*
Piotr Szumlewicz – socjolog, filozof i publicysta. Redaktor kwartalnika „Bez Dogmatu” oraz portalu Lewica.pl. Doradca i ekspert OPZZ. Na antenie Supertacji prowadzi wraz z Piotrem Gursztynem ("Do Rzeczy") program "Ja panu nie przerywałem". Właśnie opublikował książkę „Wielkie pranie mózgów. Rzecz o polskich mediach” (Czarna Owca, 2015).