Piotr Guział dla WP: w interesie PiS jest utrzymanie Hanny Gronkiewicz-Waltz na stanowisku. Chcą zadać ostateczny cios PO
- Powiedzmy to sobie szczerze - PiS nie chce referendum i odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz. Chce uruchomić grilla w postaci Komisji Weryfikacyjnej i prokuratury, która będzie wyciągała kolejne wątki z tej afery. Zakończy się to zapewne postawieniem zarzutów prezydent Warszawy, ale najprawdopodobniej dopiero za rok, w momencie rozpoczęcia kampanii samorządowej. To będzie ostateczny cios dla PO - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Piotr Guział, radny Warszawy, były burmistrz Ursynowa oraz inicjator warszawskiego referendum.
08.12.2016 | aktual.: 08.12.2016 13:37
WP: Jacek Sasin w programie "Gość Poranka" na antenie TVP Info powiedział, że być może dojdzie jeszcze do referendum w Warszawie. Według posła PiS w interesie stolicy jest jak najszybsze odejście Hanny Gronkiewicz-Waltz, bo inaczej Warszawę czeka 2-letnie gnicie. Jak pan odbiera te słowa w kontekście fiaska zbierania głosów waszej, obywatelskiej inicjatywy referendalnej?
- To jest kompletny brak wiarygodności polityków PiS ws. Warszawy. Oni postawili interes swojej partii, nad interesem Warszawiaków. Dla osób mieszkających w stolicy najważniejsze jest wyjaśnienie tzw. afery reprywatyzacyjnej i przecięcie wszystkich patologicznych układów, przez które do niej doszło. Żeby tak się stało, musi odejść Hanna Gronkiewicz-Waltz, która jako polityk całkowicie utraciła wiarygodność. Jej miejsce powinna zająć nowa osoba, która nie będzie ubabrana we wszystkie te układy towarzysko-biznesowe.
WP: No dobrze, ale tu akurat mówi pan jednym głosem z posłem Jackiem Sasinem. Dlaczego nie można było tego przekuć na wspólne poparcie dla referendum ws. odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz?
- Dlatego, że w interesie PiS jest utrzymanie Hanny Gronkiewicz-Waltz na stanowisku. To jest paradoks, który w łatwy sposób można wyjaśnić. Prezydent stolicy jest jednocześnie wiceprzewodniczącą Platformy Obywatelskiej, od której partia na razie się nie docięła. Im bardziej Hanna Gronkiewicz-Waltz będzie się kompromitować, tym więcej w sondażach będzie traciła jej partia. PiS, a wraz z nim reszta partii politycznych, chce utrzymać ten stan. Rządzący liczą na to, że dzięki temu ostatecznie rozprawią się z PO, z którą toczą coś na kształt plemiennej wojny. Tymczasem Nowoczesna i reszta chce się utuczyć na odpływającym elektoracie PO, który zamierza przejąć.
WP: Gdy okazało się, że wasza inicjatywa referendalna zakończy się niepowodzeniem powiedział pan nawet, że partie polityczne zachowały się jak Armia Czerwona, która patrzyła jak wykrwawia się Warszawa.
- Być może było to trochę za mocne porównanie, ale naprawdę mieliśmy niepowtarzalną szansę, by Hanna Gronkiewicz-Waltz została osądzona przez wyborców w referendum. Gdyby PiS zaangażował się w naszą inicjatywę, tak jak miało to miejsce kilka lat temu, gdy wspomógł nas 50-tysiącami podpisów, to doszłaby ona do skutku. Dlatego powiedzmy to sobie szczerze - PiS nie chce referendum i odwołania Hanny Gronkiewicz-Waltz. Chce uruchomić grilla w postaci Komisji Weryfikacyjnej i prokuratury, która będzie wyciągała kolejne wątki z tej afery. Zakończy się to zapewne postawieniem zarzutów prezydent Warszawy, ale najprawdopodobniej dopiero za rok, w momencie rozpoczęcia kampanii samorządowej. To będzie ostateczny cios dla PO.
WP: Jacek Sasin zwraca jednak uwagę, że w Radzie Warszawy został złożony przez PiS wniosek o referendum i być może tą ścieżką uda się do niego doprowadzić.
- Większość w Radzie Warszawy ma Platforma Obywatelska, która z wiadomych względów nie chce rozpisania referendum. Dlatego liczenie na doprowadzenie do zmian tą drogą przypomina bardziej teatralny gest, niż realną walkę o referendum. Ta wypowiedź jest tym bardziej kuriozalna, że jeszcze kilka tygodni temu posłowie PiS mieli losy referendum w swoich rękach. Gdy rozmawiałem m.in. z Jarosławem Krajewskim czy innymi politykami tej partii, to byli oni głusi na moje prośby. Odpowiadali wręcz figlarnymi uśmiechami, tłumacząc mi, że jest to inicjatywa obywatelska, w którą nie mogą się zaangażować. A przecież 3 lata temu również mieliśmy do czynienia z obywatelską inicjatywą. Wówczas poparł ją nawet Jarosław Kaczyński. Ba, uczynił to manifestacyjnie pod pomnikiem Witosa, by w ten sposób symbolicznie okazać swoje zaangażowanie. Teraz PiS nie zrobił nic i tym bardziej szkoda straconej szansy.