PolskaPiotr Czerwiński: Irlandia prawie jak Polska

Piotr Czerwiński: Irlandia prawie jak Polska

Dzień dobry Państwu albo dobry wieczór. W miarę jak irlandzki kryzys staje się codziennością, codzienność zaś staje się coraz bardziej surrealistyczna, obserwuję na naszej Wyspie Skarbów coraz więcej tendencji, które dotąd kojarzyłem tylko z Polską. Ministrowie wydają publiczne pieniądze na prywatny PR, prezesi pompują sobie pensje tak, że aż zbiera się z tego powodu związek zawodowy, tubylcy chórem dyskutują o wyjeździe z kraju, zaś ich media chórem zagłuszają niepokój społeczny, do bólu wałkując dyżurny temat aborcji. W tle tego wszystkiego mieliśmy w Dublinie Festiwal Zdrowia Psychicznego oraz Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy. A teraz jadziem.

Piotr Czerwiński: Irlandia prawie jak Polska
Źródło zdjęć: © WP.PL | Andrzej Hulimka
Piotr Czerwiński

21.01.2013 | aktual.: 21.01.2013 06:38

Jeśli tak dalej pójdzie, być może Polska nie będzie drugą Irlandią, za to Irlandia jest coraz bliższa tego, by wkrótce stać się drugą Polską. I to nie z powodu wszechobecnych Polaków, póki co nie ruszających się stąd masowo za granicę, w przeciwieństwie do rdzennej ludności, uciekającej drzwiami i oknami za morza. W miejscowej polityce i gospodarce robi się po prostu coraz bardziej polskawo, aż pewnego dnia spolszczy się ona na dobre. I wtedy będzie można ogłosić, że Irlandia jest na polskiej licencji.

Zacznę od tematu bijącego na głowę wątek vonnegutowskiego malarza ze „Śniadania mistrzów”, który wywołał publiczną grozę, otrzymując 50 tysięcy baksów za obraz pod tytułem „Kuszenie świętego Antoniego”, składający się z zielonego płótna i pomarańczowej taśmy samoprzylepnej. Otóż w irlandzkim realu działają jeszcze lepsi artyści. Ostatnio okazało się, że roczna pensja szefa Irish Medical Organisation (zrzeszenia zawodowego lekarzy) wzrosła o połowę między rokiem 2003 a 2008, osiągając ostatecznie pułap 500 tysięcy euro. Gdy przestawał być prezesem tej jakże szlachetnej organizacji w minione święta Bożego Narodzenia, jak wieść niesie ze łzami w oczach pożegnano go odprawą w wysokości 9,7 miliona euro. Nad szczegółami jego kontraktu na specjalnym zebraniu debatują teraz lekarze-związkowcy. Wszystko to działo się w kraju, którego opieka medyczna oficjalnie jest druga od końca w Europie, a w ramach cięcia kosztów zamyka się szpitale i wzywa lekarzy, by nie wystawiali długich zwolnień, bo zbyt wiele kosztują
budżet państwa.

Drugi w kolejce po trofeum stoi przypadek ministrów, a była Ci ich cała gromadka, którzy z publicznej kiesy lekką rączką wydawali pieniądze na prywatne usługi Public Relations. Ministrowie rządu Irlandii, mieszkający poza stolicą, mają prawo do przeróżnych dodatków, zwrotów kosztów podróży, rachunków za telefony włączając telefon domowy oraz innych wydatków niezbędnych do rządzenia państwem. Ale nie mówiło się dotąd głośno o tym, że są też uprawnieni do „dodatku sekretarskiego” w wysokości 41.900 euro, który w teorii jest przeznaczony na utrzymywanie sekretariatu i wszelaką asystę w rodzaju „przynieś/wynieś, a potem zrób ksero”. Do mediów przeciekła wiadomość, jakoby wydawali te pieniądze na usługi prywatnych doradców public relations. I nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, bo wiadomo, że taki minister potrzebuje sprawnej propagandy jak Miś Puchatek miodu, ale wszyscy oni mają zapewnione bezpłatne doradztwo w tym zakresie, ponieważ rząd ma swoich własnych speców od PR, własnych propagandzistów i rzeczników
prasowych. Czyżby byli aż tak kiepscy, że trzeba dodatkowo wydawać ponad 40 patyków na kogoś z zewnątrz? Pomijając, że nie wiem doprawdy co takiego doradzają ci specjaliści owym ministrom, zważywszy, że polityka w Irlandii polega ostatnio na publicznym przyznawaniu, że jest źle, oraz na częstych wyjazdach na zloty z Angelą.

Minister Zdrowia, na ten przykład, wespół z Ministrem do spraw Dzieci i Młodzieży, wydał 31.365 euro na usługi firmy „Communications Clinic”, w której zarządzie zasiada przewodniczący państwowej telewizji. Wierzę, że minister chciał w ten sposób zrobić wszystko, co w jego mocy, by uzdrowić irlandzką służbę zdrowia. Jak mogłem już wspomnieć, lecz chętnie się powtórzę, stało się to w kraju którego opieka medyczna oficjalnie jest druga od końca w Europie, a w ramach cięcia kosztów zamyka się szpitale i wzywa lekarzy, by nie wystawiali długich zwolnień, bo zbyt wiele kosztują budżet państwa.

Na zlocie z Angelą i Jose Manuelem Dwojga-Imion Barroso był niedawno Mr. Enda Kenny, miłościwie nam panujący odpowiednik Donalda Tuska. Tym razem spotkali się na Cyprze, gdzie Enda przyznał, że Cypr ma problemy ekonomiczne. Musiało mu to sprawić ulgę, zważywszy, że spotkali się tam, by omawiać problemy ekonomiczne Irlandii.

Irlandzki Donald tradycyjnie jeździ spotykać się z Angelą i Manuelem dwojga Imion, by omawiać niekończący się problem unijnej pożyczki. Tymczasem w temacie pożyczki piętrzą się coraz większe kłopoty. Okazuje się bowiem, że do wypłacenia obiecanej mamony może nie dojść, jeśli pożyczkobiorcy nie zrealizują szybko swoich obietnic, złożonych Unii w ubiegłym roku. Podobno mają za wysokie wydatki na służbę zdrowia. Czy ja już gdzieś nie słyszałem tej bajki?

Mieszkańcy Irlandii, którzy po okresie błędów i wypaczeń porzucili wielkopańskie nadęcie na angielskiej licencji i znowu są takimi Irlandczykami, jakich ich zawsze znaliśmy, coraz częściej mówią o emigracji. Pojawiło się nawet określenie „Skype Grandparents”, czyli „skajpowi dziadkowie”, którego funkcjonowanie my znamy od podszewki, a którego oni najwyraźniej muszą się dopiero nauczyć. Żeby było śmieszniej, nie spotykam zbyt wielu Polaków, zamierzających opuścić tę wyspę. Większość twierdzi, że jest im tu zupełnie nieźle, w przeciwieństwie do tubylców, narzekających na własny kraj zupełnie jak mieszkańcy Polski. Ma to również wydźwięk odrobinę zaprawiony smutkiem. Kupiłem niedawno meble od jednego miejscowego anarcho-rokendrolowca, który był moim rówieśnikiem i nie mogąc znaleźć pracy w Irlandii zdecydował sprzedać wszystko i wyjechać za ocean. Chyba nie miał do mnie żalu, że to ja zostaję, a on ucieka, ale w końcu był czterdziestoletnim anarcho-rokendrolowcem. Zadaję sobie pytanie czy inni też są tacy
wyrozumiali i czy motyw „Polaka, kradnącego nam pracę” pojawia się często w rozmowach między takimi ludźmi.

Media natomiast robią co mogą, by w ogóle nie przejmować się sytuacją w kraju i aktualnie są zajęte kontynuacją niekończącej się narodowej debaty na temat eutanazji i aborcji. O ile to pierwsze mogłoby im korzystnie wpłynąć na koszty opieki zdrowotnej, to w tym drugim temacie z uporem skłaniają się ku zakazowi. Mimo tragedii, do której doszło w jednym z tutejszych szpitali, gdzie lekarze doprowadzili niedawno do śmierci Hinduski z tzw. zagrożoną ciążą, każąc naturze dokonać dzieła i decyzję swoją motywując faktem, że Irlandia to kraj katolicki. Ale o tym, pozwólcie Państwo, nie będę się rozwodził w dalszych szczegółach. Celem tej rubryki jest robienie sobie jaj z czego tylko popadnie, a ten temat akurat wcale nie jest śmieszny.

Oprócz tego w Dublinie zorganizowano kolejną edycję Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Odbył się też Festiwal Zdrowia Psychicznego, w dodatku też z udziałem zespołów muzycznych. Nie urządzili na tym festiwalu żadnej zbiórki pieniędzy, a przecież zdrowie psychiczne jak mało co zależy głównie od stanu konta.

Dobranoc Państwu.

Z Dublina, specjalnie dla Wirtualnej Polski, Piotr Czerwiński Kropka Com.

Źródło artykułu:WP Wiadomości
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (59)