Pijany ojciec skatował dzieci kijem
Gdyby pijany ojciec nie potknął się na leżących na podłodze klockach, mogłoby dojść do prawdziwej tragedii.
31.03.2010 | aktual.: 31.03.2010 10:50
Kiedy do mieszkania przy ul. Legionów weszli policjanci, oprócz dwójki dzieci i ich taty, znaleźli na podłodze drewniany kij. Był złamany na dwie części. Ojciec bił nim 11-letniego syna i 4-letnią córkę. Bił, aż kij pękł na pół. Prokurator rejonowy wystąpił do sądu z wnioskiem o tymczasowe aresztowanie mężczyzny. Jednak sąd uznał, że jest to niepotrzebne, bo zdarzenie ma... tylko pozornie drastyczny charakter.
- Policję do mieszkania przy ul. Legionów wezwała sąsiadka. Była przestraszona, bo mężczyzna biegał z siekierą po klatce schodowej i dobijał się do jej drzwi - opowiada Monika Zduńczyk-Nowak, szefowa Prokuratury Rejonowej dla Łodzi-Śródmieścia. - Okazało się, że 48-letni Mirosław K. ma ponad dwa promile alkoholu we krwi. Rozrabiał nie tylko na klatce schodowej, ale też we własnym mieszkaniu. Drewnianym, prawie metrowym kijem pobił 4-letnią córkę i 11-letniego syna. Dzieci miały obrażenia na całym ciele.
Prokuratura Rejonowa Łódź-Śródmieście wszczęła dochodzenie o znęcanie się mężczyzny nad rodziną. - Wystąpiliśmy do sądu o tymczasowe aresztowanie 48-latka. Istniała obawa o życie i zdrowie dzieci. Jednak sąd nie zastosował się do naszego wniosku. Uznał, że zdarzenie ma tylko pozornie drastyczny charakter i nie ma obawy, że mężczyzna będzie utrudniał postępowanie i popełni jeszcze raz takie przestępstwo - mówi prokurator Zduńczyk-Nowak.
Prokuratura Łódź-Śródmieście złożyła zażalenie na decyzję Sądu Rejonowego do Sądu Okręgowego w Łodzi. Ten wykazał się większą wrażliwością.
- Sąd Okręgowy uwzględnił nasze zażalenie. Policja otrzymała nakaz zatrzymania mężczyzny - opowiada prokurator Zduńczyk-Nowak.
Jednak zatrzymanie nie było łatwe. Wyrodny ojciec przez ponad dwa tygodnie ukrywał się przed policją. Funkcjonariusze zatrzymali go dopiero we wtorek, wczesnym popołudniem.
- Mężczyzna został osadzony w areszcie śledczym. Trwa postępowanie w jego sprawie - mówi Krzysztof Kopania, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Od pobicia dzieci do tymczasowego aresztowania mężczyzny minęły prawie dwa miesiące. Przez ten czas ojciec kat mieszkał z rodziną pod jednym dachem. 11-letni syn odmówił składania zeznań przed sądem przeciwko ojcu. Nie wiadomo, czy sąsiedzi będą mieli odwagę, aby złożyć zeznania.
Tomasz Bilicki z łódzkiego Centrum Służby Rodzinie podkreśla, że jeszcze niedawno tymczasowe aresztowanie w przypadku przemocy w rodzinie stosowane było przez sądy jeszcze rzadziej niż teraz.
- Na szczęście wymiar sprawiedliwości coraz częściej sięga po ten środek zapobiegawczy, chociaż wciąż zdarzają się sytuacje, kiedy tak się nie dzieje, a powinno - mówi Bilicki. - Trzeba pamiętać też o jeszcze jednym aspekcie tej sprawy. Tymczasowe aresztowanie ojca i zapewnienie bezpieczeństwa dzieciom to jedno, nie wolno jednak zapominać o ratowaniu rodziny. Trzeba uważnie przyjrzeć się jej sytuacji, temu, jak funkcjonuje i czy można ją jeszcze uzdrowić.
Bartłomiej Przymusiński ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia podkreśla, że sędzia, odrzucając wniosek prokuratury o tymczasowym aresztowaniu, postąpił niewłaściwie.
- Widać to na podstawie decyzji podjętej potem przez Sąd Okręgowy. Jednak sędzia za każdym razem, kiedy podejmuje decyzję o tymczasowym aresztowaniu, musi mocno ją rozważyć. Właśnie z powodu nadużywania tego środka Polska przegrywa wiele spraw przed Trybunałem Praw Człowieka - podkreśla Przymusiński.
Polecamy wydanie internetowe: Polska - The Times