Pierwsze zeznania w procesie "Rzeźnika"
Pierwsi świadkowie zeznawali w procesie Ryszarda Niemczyka, pseud. "Rzeźnik", oraz Piotra Sz., który toczy się przed bielskim Sądem Okręgowym. Wyjaśnienia złożyli: jeden z pokrzywdzonych - Maciej S., a także przebywający w więzieniu członek gangu Niemczyka Mariusz M., pseud. "Niedźwiedź".
11.02.2006 17:56
Na salę rozpraw przyszła także matka "Rzeźnika". Odmówiła składania zeznań. Nie stawił się ojciec głównego oskarżonego. Ogółem prokuratura wnosi o przesłuchanie ponad 160 świadków oraz odczytanie zeznań ponad 130 osób.
Maciej S. został porwany latem 1999 roku. Zdaniem katowickiej Prokuratury Okręgowej, dokonali tego gangsterzy Ryszarda Niemczyka. Motywem miała być chęć uzyskania okupu. Obrońcy "Rzeźnika" podkreślali, że porwanie miało związek z egzekucją długu. Bandyci żądali 200 tysięcy dolarów.
Informowali porwanego, co się dzieje u niego w domu
Gdy w wyznaczonym terminie pieniądze nie wpłynęły, porywacze wypuścili Macieja S., dając mu tydzień na zgromadzenie funduszy. Zagrozili, że jeżeli nie wyda okupu, wówczas wysadzą w powietrze jego wraz rodziną. Świadek zapłacił ostatecznie 800 tysięcy złotych, które przekazał porywaczom w dwóch ratach po 400 tysięcy.
Obrońcy podkreślali też, że nie powinno być mowy o szczególnym udręczeniu poszkodowanego podczas porwania, na co zwróciła uwagę prokuratura. Napastnicy nawet informowali porwanego, co się dzieje u niego w domu. (...) Uważamy, że to, co się stało, świadczy o tym, iż nie było to szczególne udręczenie - powiedział mecenas Janusz Hańderek.
Maciej S. mówił natomiast, że był przetrzymywany w małej, ciemnej piwnicy, przez trzy dni miał na głowie worek. Napastnicy bili go - miał wybite zęby oraz połamane żebra. Jeden z bandytów przystawiał mu także przedmiot przypominający pistolet do potylicy.
Świadek, pytany przez sąd, dlaczego przesłuchiwany przez policję tuż po porwaniu ostatecznie nie złożył doniesienia, powiedział, że bał się o życie. Napastnicy grozili, że jeśli to zrobi, zostanie zabity wraz z rodziną.
Prokuratorzy w sobotę złożyli wniosek, by w przypadku uznania Niemczyka winnym popełnienia tego przestępstwa wypłacił Maciejowi S. ogółem 815 tysięcy złotych, skradzionych i wymuszonych od ofiary w postaci okupu.
"Dola" za "Łysego"
Mariusz M., pseud. "Niedźwiedź", jeden z "żołnierzy" gangu Niemczyka mówił przed sądem, że w styczniu 2000 roku, Adam K. (skruszony przestępca, świadek koronny w kilku procesach m.in. związanych z działalnością Niemczyka; już nie żyje - PAP), pokazywał mu w swym mieszkaniu około 200 tysięcy złotych. Chwalił się, że jest to "dola" za zabicie "Łysego". Określił w ten sposób szefa gangu pruszkowskiego Andrzeja K., pseud. "Pershing".
Prokuratura bezpośrednim udziałem w zabójstwie obarcza - obok skazanego już za to na 25 lat Ryszarda Boguckiego - Niemczyka. Miał on ubezpieczać strzelającego do "Pershinga" Boguckiego.
"Niedźwiedź" potwierdzał w ten sposób prezentowaną wcześniej przez "Rzeźnika" wersję zabójstwa "Pershinga". Niemczyk twierdził, że zabójstwa dokonali: Bogucki oraz Adam K. On sam siedział w tym czasie w samochodzie, którym wszyscy mieli uciec. Niemczyk był też do końca przekonany, że chodziło o porwanie, a nie zabójstwo.
Mariusz M. został już skazany przez bielski Sąd Okręgowy na 10 lat więzienia za udział w grupie przestępczej, której liderem miał być Niemczyk. "Niedźwiedź" odpowiadał m.in. za napad na konwój bankowy i porwania. W sobotę podkreślał, że nie popełnił żadnych przestępstw. Są to jedynie wymysły Adama K., już nieżyjącego świadka koronnego.
Obecnie Niemczykowi grozi kara 25 lat lub dożywotniego więzienia. Piotr Sz., który odpowiada za pomoc Niemczykowi i Boguckiemu po zabójstwie "Pershinga", może spędzić w więzieniu od 3 miesięcy do 5 lat.
"Kariera" rzeźnika
Ryszard Niemczyk rozpoczął "karierę" na początku 1994 roku od kradzieży samochodów. Później zajmował się m.in. wymuszeniami dla okupów, podpaleniami i podkładaniem bomb. Na przełomie 1999 i 2000 r. policja zatrzymała kilku bossów gangu pruszkowskiego. Wpadł też Niemczyk. Zarzucono mu m.in. zabójstwo "Pershinga". Kilka miesięcy później gangster zdołał uciec ze "spacerniaka" więzienia w Wadowicach. Został zatrzymany w Niemczech 27 kwietnia zeszłego roku. Trafił do aresztu w Raciborzu.