Jej kłótnia z prawą ręką Piłsudskiego doprowadziła do zamachu majowego?
Prezydentowa Wojciechowska zawsze i każdemu mówiła prawdę prosto w oczy. Czy to jej scysja z prawą ręką Piłsudskiego Bolesławem Wieniawą-Długoszowskim doprowadziła do zamachu majowego i rozlewu krwi? Tak sugeruje autor książki "Pierwsze damy II Rzeczypospolitej". A wszystko przez nagonkę na prezydenta - były przyjaciel Komendanta stał się dla piłsudczykiem nie tylko wrogiem, ale wręcz zdrajcą.
Kamil Janicki opisuje pomyłkę adiutanta przybocznego prezydenta Henryka Comte, który zaprowadził do prezydentowej zamiast do prezydenta przybywającego do Belwederu z misją ostatniej szansy Wieniawę. "Marii przebiegło przez myśl, by wyrzucić tę zakałę Wojska Polskiego, tego bawidamka i utracjusza za drzwi. Dostrzegła jednak okazję, by wygarnąć mu wszystko, co myśli o swoim dawnym przyjacielu. Kazała adiutantowi wyjść. Rozmowa trwała dłuższą chwilę. Gdy dobiegła końca, Wieniawa wypadł z Belwederu niczym z procy. Do żadnych rozmów ostatniej szansy nie doszło".
Na zdjęciu z 25 czerwca 1923 r.: królowa Rumunii Maria (z lewej) w towarzystwie żony prezydenta pani Marii Wojciechowskiej odjeżdża spod dworca odkrytym samochodem. Wizyta oficjalna króla Rumunii Ferdynanda I i królowej Marii w Polsce.
Premiera książki, która ukaże się nakładem wydawnictwa "Znak" już 8 listopada.
(js)