Biuro poza rejestrem. Organizator pielgrzymki zabiera głos
- To nie był wyjazd dla każdego. Pielgrzymka nie była ogólnodostępna, tylko zorganizowana na prośbę siostry zakonnej. Nie było żadnych umów - tłumaczy się w rozmowie z Wirtualną Polską, Jarosław Miłkowski organizator pielgrzymki do Medjugorie.
W czwartek po południu mazowiecki urząd wojewódzki poinformował, że firma "U Brata Józefa" nie była w rejestrze organizatorów turystyki.
"Zgodnie z obowiązującymi przepisami, aby biuro podróży mogło rozpocząć działalność organizatora turystyki, musi uzyskać wpis do Rejestru Organizatorów Turystyki i Przedsiębiorców Ułatwiających Nabywanie Powiązanych Usług Turystycznych poprzez złożenie wniosku do marszałka województwa właściwego ze względu na siedzibę przedsiębiorcy" - podał urząd.
Tragedia w Chorwacji. Nowe informacje ws. biura
Wirtualna Polska skontaktowała się z właścicielem firmy, by uzyskać komentarz do najnowszych doniesień. Jarosław Miłkowski przyznał, że o wszystkim dowiedział się od nas.
- Nikt z urzędu się ze mną nie kontaktował, wczoraj byłem tylko na przesłuchaniu na policji. Od 2017 roku miałem podpisaną umowę o współpracy z biurem podróży z Lublina. To oni oficjalnie byli organizatorami wycieczek i widnieli w dokumentach - twierdzi Miłkowski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pytany, czy w tym przypadku uczestnicy pielgrzymki do Medjugorie byli obsługiwani przez firmę z Lublina, odpowiedział, że to był prywatny wyjazd. - Siostra zakonna poprosiła mnie o pomoc. Ona wszystkim się zajmowała. Ja pomogłem tylko zorganizować ubezpieczenie, które załatwiła wspomniana firma z Lublina. Z kolei autokar wzięliśmy na fakturę na podstawie odrębnych wcześniejszych umów o współpracy - powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską.
Próbowaliśmy dopytać o zakres współpracy wskazane przez Miłkowskiego biuro podróży z Lublina. Do czasu publikacji tekstu nikt nie odbierał w firmie telefonu.
"Odszkodowania w dziesiątkach milionów złotych"
O ocenę sytuacji poprosiliśmy dr Piotra Cybulę, radcę prawnego. - Na podstawie ogólnodostępnych informacji nie wiemy, kto z kim zawierał umowy i jaką one miały treść. To z punktu widzenia, kto ponosi odpowiedzialność, powinno zostać wyjaśnione - twierdzi Cybulski i podkreśla, że brak wpisu do rejestru nie może być traktowany jako bezpośredni związek z wypadkiem.
- Wymóg ma charakter administracyjny, ale organizowanie imprez bez wpisu do rejestru jest przestępstwem zagrożonym karą pozbawienia wolności do lat trzech, karą ograniczenia wolności lub karą grzywny - wymienia radca.
- Jeśli chodzi o "gwarancję", to ona obowiązuje wyłącznie w przypadku niewypłacalności biura. W tym przypadku nie mamy takiej sytuacji. Gwarancja nie obejmuje odszkodowania za "normalne" wypadki. Wiemy, że 12 osób zmarło. Nie jest wykluczone, że odszkodowania mogą iść w dziesiątki milionów złotych. Ale to zapewne będzie wypłacane przede wszystkim z OC przewoźnika - podsumowuje.
Chorwacja. Wypadek polskiego autokaru
Do wypadku polskiego autokaru doszło w sobotę 6 sierpnia nad ranem, na autostradzie A4 na północ od stolicy Chorwacji Zagrzebia. Autobus z pielgrzymami do Medjugorie zjechał z drogi i wpadł do rowu przy autostradzie - przekazała policja.
W wypadku zginęło 12 osób, a 32 zostały ranne. Wszystkie ofiary wypadku to polscy obywatele.
Spośród 32 osób rannych, które przewiezione zostały do pięciu chorwackich szpitali, pierwsze cztery osoby powróciły do kraju w nocy z soboty na niedzielę samolotem wraz z rządową delegacją. Z kolei w środę po południu na lotnisku Chopina w Warszawie wylądował samolot z kolejnymi 10 poszkodowanymi.
Przeczytaj też: