Piekło wojny w obwodzie donieckim. "Żołnierzom trudno jest podnieść głowę"
- Mamy wrażenie, że wróg nieustannie trzyma nas w napięciu. Żołnierzom piechoty trudno jest podnieść głowę, artyleria im przeszkadza - przyznał Agat, wicedowódca Brygady Szturmowej "Liut". Jedne z najcięższych walk w Ukrainie toczą się od dłuższego czasu w mniejszych miejscowościach pod Donieckiem i Charkowem. Agencja AP towarzyszyła żołnierzom Brygady Szturmowej "Liut" w obwodzie donieckim niedaleko frontu przy miejscowości Czasiw Jar. Wojskowi pokazali piekło wojny od środka, zdradzając, że nieustannie znajdują się pod ostrzałem Rosji, która wydaje się regularnie uzupełniać braki w sprzęcie czy ludziach. - Posiadanie niezawodnych schronów, bycie pod ciągłą presją ognia ze strony wroga, artylerii, dronów czy zwykłe poruszanie się, jest dla nas trudne. Logistyka jest skomplikowana, w tym sensie, że wróg stara się utrzymać wszystkie szlaki logistyczne pod ostrzałem - dodał Agat. Jak przyznał wysoką rangą żołnierz, Rosja jest zdolna do skutecznego wykorzystywania ukraińskich słabości w zakresie amunicji i siły roboczej, przez co nadal zdobywa przewagę w walkach pod Donieckiem. Według Ukraińców, zdobycie przez Rosjan miejscowości Czasiw Jar byłoby dla nich strategicznym zwycięstwem. Wojska agresora z Moskwy przybliżyłyby się wówczas do głównych obszarów miejskich i ukraińskich linii zaopatrzenia dostawami z Zachodu, dlatego siły ukraińskie nie zamierzają uciekać z tego piekła po to, by zażarcie bronić bram Doniecka przed okupantem.