Piekło dla promotorów brexitu. Janusz Sibora: Tusk jak "amerykański pastor"
- Słowa Tuska o piekle były nie na miejscu. I myślę, że nie do końca przewidział, jaki będą miały oddźwięk - mówi WP dr Janusz Sibora, ekspert od dyplomacji. Krytyczne uwagi o zwolennikach brexitu spotkały się z wielkim oburzeniem w Wielkiej Brytanii.
"Haniebne, niegrzeczne, głupie". "Kompletnie oburzająca zniewaga". "Idź do diabła, Donaldzie Tusku!". To tylko niektóre z recenzji, jakie w brytyjskiej prasie zebrał szef Rady Europejskiej za swoją środową sugestię o tym, że promotorom brexitu bez planu należy się "specjalne miejsce w piekle". Wypowiedź byłego polskiego premiera zdominowała brytyjską dyskusję o brexicie i
Choć słowa Tuska był skierowane do polityków stojących za kampanią w sprawie brexitu, niesmak odczuli także ci, którzy krytykowali podejście własnego rządu. Umiarkowany poseł konserwatystów Nick Boles i lider frakcji sprzeciwiającej się twardemu brexitowi stwierdził, że słowa Tuska pokazują dlaczego Wielka Brytania nie może pozostać w UE. Podobnie wypowiedział się Matt Hancock, minister ds. zdrowia który w referendum głosował przeciwko brexitowi.
"Nigdy nie zrozumiem tego ze strony liderów UE. Ten rodzaj arogancji napędza antypatię wobec Unii" - napisał na Twitterze.
Przeczytaj również: Tusk o "specjalnym miejscu w piekle"
Tusk jak pastor
Czy oznacza to, że Tusk popełnił dyplomatyczną gafę? Zdaniem dr. Janusza Sibory, badacza dyplomacji z Uniwersytetu Gdańskiego, odpowiedź na to pytanie jest twierdząca.
- Czytałem w jednym z komentarzy, że w Wielkiej Brytanii odwołania polityków do religii nie są w dobrym tonie. I rzeczywiście to były raczej słowa w duchu amerykańskiego pastora, niż polityka. Takie porównania zostawiłbym jednak tym, którzy działają w sferze ducha. Po reakcji Brytyjczyków widać, jak niebezpieczne jest używanie porównań religijnych - mówi Sibora. Jak dodaje, Tusk powinien sięgnąć do słownika aforyzmów i wybrać bardziej dyplomatyczne sformułowanie.
Według eksperta, wypowiedź przewodniczącego Rady wskazuje na to, że nadal nie "wyrobił się" w pełni na brukselskich salonach.
- Tusk nie do końca przemyślał, jaki efekt będą miały jego słowa. Świadczy to jednak o braku swobody w stąpaniu po kruchym politycznym lodzie jeśli chodzi o Europę. Myślę, że chciał powiedzieć coś ostrego i celnego, ale konsekwencji tego nie przewidział - ocenia.
Jak dodaje, efekt tych słów od razu wychwycił natomiast stojący obok niego premier Irlandii Leo Varadkar. Jak wychwyciły mikrofony na sali Irlandczyk podszedł do Tuska i uprzedził go, że będzie miał okropne kłopoty z brytyjską prasą.
- Myślę, że Tusk liczył na dobry nagłówek w gazecie. Ale wyszło jak zawsze - podsumowuje Sibora.
Przeczytaj również: Jest drugie dno wypowiedzi Tuska?
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl