Pełnomocnik MON zaprzecza: "Aleksander Ścios" to nie ja
Pod pseudonimem popularnego blogera "Aleksandra Ściosa", który w swoich wpisach krytykuje PiS, według niektórych mediów kryje się pełnomocnik Ministerstwa Obrony Narodowej ds. utworzenia Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO Mariusz Marasek. Ten jednak zaprzecza.
19.04.2017 01:18
Ośrodki propagandy zdobyły kolejne potwierdzenie - wystarczy poszczekać i wymyślić kilka bredni, by zmusić J.Kaczyńskiego do reakcji", "J.Kaczyński i jego partyjne pismaki wiedzą - nie ma żadnej "sprawy Misiewicza". Jest "esbecki gambit" i łajdacka gra na dymisję Antoniego Macierewicza". Takie treści, po ogłoszeniu decyzji prezesa PiS o zawieszeniu Bartłomieja Misiewicza, pojawiały się na Twitterze Aleksandra Ściosa, który jako zdjęcie profilowe ma ustawioną fotografię Lecha Kaczyńskiego.
Ścios to popularny bloger, publikujący w przeszłości na Salon24 i w "Gazecie Polskiej", dzisiaj prowadzi blog "Bez Dekretu" i popularne konto na Twitterze. Ale tak naprawdę "Aleksander Ścios" nie istnieje, to tylko pseudonim. Ma się za nim kryć Mariusz Marasek. Tożsamość "Ściosa" odkryło środwisko blogerów Salon24 jeszcze w 2014. Na początku 2016 roku ich ustalenia przypomniał tygodnik "NIE". Podwójną "tożsamość" Maraseka miał też ujawnić słowacki dziennikarz Tomas Forro. Tropem jego publikacji na temat pełnomocnika MON podążał też dziennikarz "Gazety Wyborczej" Wojciech Czuchnowski. Piszemy o tym w tym tekście
Jednak Mariusz Marasek w specjalnie wystosowanym oświadczeniu zdecydowanie zaprzecza tym doniesieniom: "W związku z pojawiającymi się artykułami w prasie oraz na portalach internetowych zawierającymi nieprawdziwe treści informuję, że zamieszczone w internecie teksty podpisywane przez blogera posługującego się pseudonimem Aleksander Ścios nie są mojego autorstwa. Nie identyfikuję się z tekstami osoby używającej tego pseudonimu. Jednocześnie pragnę podkreślić, że w związku z naruszeniem moich dóbr osobistych wystąpię na drogę sądową."