PublicystykaPaweł Lisicki: Czarny papież nie wierzy w diabła

Paweł Lisicki: Czarny papież nie wierzy w diabła

Przywykłem do tego, że w Polsce nawet najbardziej szokujące wypowiedzi obecnych przywódców Kościoła zwykle nie są dostrzegane. To w pewien sposób naturalne. Bardziej konserwatywnie nastawieni publicyści wolą ich nie dostrzegać, bo boją się zgorszenia, jakie mogłyby one wywołać. Jak wyjaśnić, że osoby tak wysoko postawione mówią rzeczy dziwne, niespotykane, burzące wiarę?

Paweł Lisicki: Czarny papież nie wierzy w diabła
Źródło zdjęć: © Forum
Paweł Lisicki

08.06.2017 | aktual.: 08.06.2017 18:37

Lepiej zatem wspomnianych wypowiedzi nie przywoływać. Dzięki temu wprawdzie nie pokazuje się wiernym skali zagrożenia, ale też, z drugiej strony, nie podważa się zasady hierarchicznej, zgodnie z którą wyżej postawieni wiedzą lepiej. To logiczne. Raz zakwestionowana zasada przynieść może zgubne skutki. Jeśli wskaże się publicznie błędy autorytetów, to prości wyznawcy będą stąd mogli wyciągnąć niebezpieczny wniosek, że autorytetów w ogóle nie ma.

Ale i katolicy liberalni lub też otwarci (jak zwał, tak zwał) mają problem. Znają tradycyjne nastawienie Polaków i boją się serwować im najbardziej radykalne wypowiedzi, żeby ich od siebie nie odepchnąć. Są zwolennikami reform, ale dokonywanych małymi krokami, w sposób niemal niezauważalny. Tymczasem to, co dzieje się za sprawą papieża Franciszka i mianowanych przez niego tak zwierzchników zakonnych jak i biskupów, z pewnością małymi krokami nie jest. Nic dziwnego przeto, że w polskich mediach, także katolickich, tak mało miejsca poświęcono ostatnim, rewolucyjnym wypowiedziom generała jezuitów, ojca Arturo Sosa Abascali. Gdyby przyjąć je za dobrą monetę, okazałoby się bowiem, że Kościół nie bardzo ma rację bytu.

Heretyckie tezy

Otóż, według ojca Sosy, marksisty, przyjaciela Fidela Castro, lewicowca co się zowie, Wenezuelczyka niedawno wybranego na przywódcę jezuitów dzięki poparciu papieża, nie tylko nie wiadomo, co powiedział i czego ostatecznie nauczał Jezus, ale też, co może być jeszcze bardziej osobliwe, szatan to "tylko konstrukt myślowy mający symbolizować zło". Nie da się ukryć, że podobne tezy przez wieki uznawano za heretyckie. To, że dziś głosi je generał zapewne najbardziej wpływowego katolickiego zakonu, z którego dodatkowo pochodzi papież, wskazuje na stopień degeneracji i upadku katolicyzmu.

Bo też ani jezuici nie są zwykłym zakonem, ani ojciec Sosa nie jest zwykłym generałem. Wciąż kontrolują oni najważniejsze ośrodki uniwersyteckie i intelektualne katolicyzmu na Zachodzie, szczególnie w USA oraz Ameryce Południowej, i wciąż, teoretycznie przynajmniej, wyróżnia ich specjalny, dodatkowy ślub wierności papieżowi. Potęga zakonu jest tak duża, że w języku publicystycznym od dawna już mówi się o ich zwierzchniku jako o "czarnym papieżu" – czarnym, ze względu na kolor sutanny, który zwykle noszą jezuici. Piszę zwykle, bo i to jest kwestia umowna. Dawno już nie sposób spotkać jezuitów ubranych tak, jak przedstawił to w filmie "Milczenie" Martin Scorsese. Raczej, jeśli wzorcem ma być obecny generał, preferują oni sweterki i koszule. Ale pal sześć stroje. Ważniejsze, czego naucza ojciec Sosa. A biorąc pod uwagę, że jego wybór spotkał się z aprobatą papieża, obecnego w czasie głosowania, można sądzić, że jego słowa wyrażają niektóre przynajmniej idee Ojca Świętego.

Obraz
© East News

Katolicyzm nie ma prawa się ostać?

Otóż po ostatniej rozmowie ojca Sosy z "El Mundo" można sądzić, że niewiele z tego, co dziś nazywa się katolicyzmem, ma prawo się ostać. Dotyczy to tak kwestii dogmatycznych, jak moralnych czy dyscyplinarnych. I chociaż jeszcze Jan Paweł II ogłosił, że kapłaństwo kobiet jest rzeczą niedopuszczalną i zamknął dyskusje na te temat, tak ojciec Sosa uważa sprawę za najwyraźniej otwartą. "Papież [Franciszek] otworzył bramę dla diakonatu [kobiet] tworząc komisję. Dalej będą mogły otworzyć się kolejne bramy". Może nie jest to bardzo wyraźne, ale na pewno zaskakuje. Oznacza bowiem, że to, co jeszcze Jan Paweł II uważał za zamknięte i rozstrzygnięte, wcale takim nie jest. Bo co może oznaczać „otwieranie kolejnych bram"? Nie mniej enigmatyczny jest ojciec Sosa w sprawie legalizacji związków homoseksualnych. "(…) Jedną rzeczą jest uznanie prawa cywilnego, tak żeby nie było dyskryminacji, a inną sprawą jest aspekt teologiczny. Sakramenty w ten sposób nie powstają". Przekładając te formuły na nieco bardziej zrozumiałe można uznać, że ojciec Sosa jest zwolennikiem legalizacji związków homoseksualnych przez państwo, choć jeszcze (ciekawe jak długo) nie uznaje ich za małżeństwa sakramentalne.

O ile w kwestiach etycznych generał jezuitów zachowuje niejasność sformułowań, to bez żadnych oporów przyznaje się do niewiary w diabła. Oddajmy mu głos, żeby nie być posądzonym o zniekształcenie.

Chrześcijanie wierzą, że zostaliśmy stworzeni na wzór i podobieństwo Boga, a Bóg jest wolny, ale On zawsze wybiera czynienie dobra, bo cały jest dobrocią (…). Stworzyliśmy sobie symboliczne figury takie jak diabeł, żeby symbolizowały zło. Również kondycja społeczna może reprezentować tę postać, ponieważ są ludzie działający na rzecz zła, ponieważ znajdują się w środowisku, w którym trudno jest postępować inaczej
Arturo Sosa Abascal

Szatan nie istnieje

Wniosek jest jednoznaczny: światowy przywódca jezuitów uważa, że zły duch, szatan, diabeł, Lucyfer, to jedynie konstrukty ludzkiego myślenia, wyrażające istnienie zła. Tego typu opinia wielokrotnie została potępiona przez sobory, papieży, teologów i katechizmy. Jeszcze niedawno (28 lipca 1999 roku) Jan Paweł II mówił, że "według wiary chrześcijańskiej podejmując ryzyko powiedzenia »tak« lub »nie«, co jest znakiem ludzkiej stworzonej wolności, niektórzy powiedzieli »nie«. Są to duchowe stworzenia, które zbuntowały się przeciw Bogu i są zwane demonami". Ledwo osiemnaście lat temu! Jak widać ojciec Sosa uważa, że owe demony to tylko kreacje ludzkiej świadomości.

Właściwie nie powinno to zdumiewać, biorąc pod uwagę to, co mówił miesiąc wcześniej. Generał jezuitów ogłosił, że nie sposób ustalić, czego nauczał Jezus, bo w jego czasach nie było magnetofonów i nikt nie nagrał jego wypowiedzi! Wynika stąd, że chrześcijanie mają do czynienia nie ze słowami Jezusa, ale z ich zapamiętaną interpretacją. "W ciągu ostatniego wieku w Kościele nastąpił wielki rozkwit badań, które starają się dokładnie zrozumieć, co Jezus chciał powiedzieć... To nie jest relatywizm, ale potwierdzenie, że słowo jest względne. Ewangelia została napisana przez ludzi i jest akceptowana przez Kościół, który składają się z ludzi... Więc to prawda, że nikt nie może zmienić słów Jezusa, ale trzeba wiedzieć, jakie one były". No ale skoro nie wiadomo, jakie one były, to ostatecznie decydują o nich ci, którzy mają władzę interpretowania, czyli właśnie sam ojciec Sosa. I tak kroczy się od sprzeczności do sprzeczności.

Jezuitów czeka katastrofa

Nie wydaje się, żeby wszystkie te argumenty robiły na ojcu Sosie specjalne wrażenie. Włoski watykanista Marco Tosatti słusznie zauważa, że zakwestionowanie istnienia diabła kłóci się, poza tym, że wywraca do góry nogami naukę Kościoła, z podstawą dyscypliny jezuickiej i nauczaniem założyciela zakonu, świętego Ignacego Loyoli. To właśnie zdolność rozdzielania duchów, dostrzegania "wroga natury ludzkiej" i precyzyjnego rozpoznania jego ataków na ludzką duszę uczynił święty Ignacy podstawą swoich "Ćwiczeń duchowych", najważniejszej książki jezuickiej. To na niej zbudowana była przez wieki potęga zakonu. Ta, której tak zazdrościli jej różni świeccy imitatorzy, zaczynając od założyciela iluminatów, Adama Weishaupta, a kończąc na Heinrichu Himmlerze.

Być może ojciec Sosa spał w czasie, kiedy go z nią zapoznawano, może odkrył brak szatana później. Nie wiem. Pewne jest jednak, że pod takim przywództwem jezuitów musi czekać katastrofa. I, zważywszy na milczenie, jakie towarzyszy jego występom, nie tylko ich. Aż nie mogę się doczekać kolejnych wywiadów ojca Sosy. Choć to, przyznaję, perwersyjne nieco oczekiwanie.

Paweł Lisicki dla WP Opinie

Źródło artykułu:WP Opinie
Zobacz także
Komentarze (1)