Paweł Kukiz liderem opozycji. Słabi Ryszard Petru i Grzegorz Schetyna. Sondaż IBRiS dla "Rzeczpospolitej"
Polacy uważają, że opozycja nie ma lidera. A jak już ma, to jest nim... Paweł Kukiz, choć on sam nigdy wyraźnie nie zdeklarował się jako opozycjonista wobec PiS - wynika z sondażu IBRiS dla "Rzeczpospolitej".
09.01.2017 | aktual.: 09.01.2017 07:30
Aż 30 proc. Polaków nie widzi wśród opozycyjnych polityków rywala dla Jarosława Kaczyńskiego. Jest tak źle, że na pierwszym miejscu z 24 proc. wskazań znalazł się Paweł Kukiz, którego nie da się do końca zdefiniować jako typowego polityka opozycyjnego. Tymczasem prawdziwą porażkę ponieśli przewodniczący partii określających się jako opozycja czyli Ryszard Petru i Grzegorz Schetyna a także - przywódca Komitetu Obrony Demokracji, Mateusz Kijowski, którego na pozycji lidera opozycji widzi zaledwie 1 proc. ankietowanych.
Jak wynika z sondażu IBRiS, lider Nowoczesnej uzyskał zaledwie 13 proc. wskazań, co jest wynikiem dużo niższym od poparcia dla samej partii. O punkt mniej - 12 proc. - zdobył szef PO, którego wynik oscyluje jednak wokół poziomu notowań całego ugrupowania. Ale - zaznacza "Rzeczpospolita" - tylko dlatego, że poparcie dla PO jest ostatnio wyjątkowo niskie. Co ciekawe - nawet własny elektorat nie do końca widzi w liderach PO i Nowoczesnej przywódców. Tylko 27 proc. wyborców Platformy wskazało Schetynę, a 43 proc. chętnych do głosowania na Nowoczesną - Ryszarda Petru.
Na trwającym obecnie kryzysie parlamentarnym swoją pozycję budują politycy, których na co dzień nie widać "na świeczniku". Mowa o przewodniczącym PSL Władysławie Kosiniaku-Kamyszu, którego w roli lidera opozycji widziałoby 8 proc. badanych, oraz Barbarze Nowackiej z Inicjatywy Polskiej, którą wskazało ponad 6 proc. badanych. Jednak - jak podkreśla "Rzeczpospolita" - oboje, choć uczestniczą w proteście opozycji, zajmują stanowisko umiarkowane i wyraźnie odrębne od największych ugrupowań.
Badanie było przeprowadzane w okresie narastania negatywnych reakcji na zagraniczną wycieczkę Ryszarda Petru i aferę z fakturami Mateusza Kijowskiego. Prof. Jarosław Flis podkreśla, że trudno sobie wyobrazić, by Petru czy Kijowski podnieśli się politycznie po tych wpadkach. – Na miejscu zwolenników PiS nie otwierałbym szampana, wypadają przecież dwa i tak słabe ogniwa. Oni nie nadawali się i tak na liderów na miarę zwycięstwa z 2007 i do walki o 40 proc. poparcia w wyborach – stwierdza.
Jak wskazuje politolog z Uniwersytetu Jagiellońskiego, możliwe, że trudna sytuacja opozycji zmieni się, gdy do Polski wróci (jesli wróci) Donald Tusk. - Jednak na razie ten, kto pomaszeruje po 40 proc., jeszcze się nie pokazał. A może się w ogóle nie pokaże? – spekuluje prof. Flis.